Reklama

Oooo, Tshibamba! Pięć lat od porażki Lecha w Manchesterze

redakcja

Autor:redakcja

21 października 2015, 10:25 • 2 min czytania 0 komentarzy

No tak… Były takie czasy, kiedy w ataku najlepszej drużyny w Polsce grał sprowadzony z Arki Gdynia Joel Tshibamba. Zagrał nawet na City of Manchester Stadium i strzelił gola Joe Hartowi. Do przerwy było beznadziejnie, w drugiej połowie lepiej, ale odrobinę lepszy od supersnajpera Kolejorza był Emmanuel Adebayor, który zdobył hat-tricka i mógł tylko strzepać kurz z koszulki. 

Oooo, Tshibamba! Pięć lat od porażki Lecha w Manchesterze

Wszyscy hiperoptymiści powtarzali jak mantrę zdanie: pieniądze nie grają. Że przecież Juventus też miał kadrę wartą kilka/kilkanaście razy więcej, a z Turynu udało się wywieźć wynik 3:3. Że Red Bull Salzburg to też nie słabiaki, klub znacznie bogatszy, a udało się wygrać 2:0. Wszystkie argumenty ginęły w obliczu monstrualnej arabskiej fortuny Obywateli. Tym razem różnica w poziomie była jednak ogromna. I to pomimo faktu, że Roberto Mancini dał odpocząć większości podstawowej jedenastki przed zbliżającym się meczem z Arsenalem.

Nie było Teveza, Milnera, Barry’ego, Yaya Toure, Boatenga i Kompany’ego. City, mierząc się z Lechem, nie miało jednak wielkiego problemu z silną ławką rezerwowych. Nie na tle Lecha, czyli – w ich mniemaniu – klubu z kraju piłkarskiego trzeciego świata. Doskonale zagrał Adebayor, który punktował obronę Lecha i Buricia z takim spokojem, że aż mogli czuć się ośmieszeni.

Po zdobyciu dwóch bramek gospodarze ewidentnie zdjęli nogę z gazu, a do głosu doszedł… Tshibamba. I komentujący mecz Mateusz Borek, nieświadomie komponując hit jesieni 2010, który opanował nie tylko Youtube’a, ale też dzwonki dzieciaków w gimnazjach i liceach. W głowach piłkarzy Lecha odżyły nadzieje. Przez chwile byli w stanie uwierzyć, że doprowadzą do remisu. I kawałek czasu później rzeczywiście była taka okazja, można powiedzieć piłka meczowa, którą kompletnie spartaczył Tshibamba. Na sam koniec, na 3:1, po raz kolejny zabawił się Adebayor.

Reklama

Wtedy wydawało się, że różnica klas jest nie do przeskoczenia, ale Mateusz Możdżeń pewnie nie do końca się z tym zgodzi.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...