Gdzieś w tle politycznej debaty, wyczynów i wtop Neuera, czy petard Pjanicia oraz Hulka, na peryferiach poważnego futbolu toczyło się spotkanie, które od początku miało być formalnością. Goleadą, odskoczeniem od bezpośrednich rywali, a przy tym popisem kilku artystów futbolu. W końcu – jak twierdzili lokalni politycy – mecz BATE z Barceloną to wydarzenie ważne dla całego kraju. Dużą część Białorusinów bardziej interesowały dryblingi Neymara, strzały Suareza czy wejścia Alvesa niż akcje ich rodaków. Kibice Blaugrany mogą być jednak ciut rozczarowani.
2:0 na wyjeździe. Niby obowiązek spełniony, ale leciutki zawód pozostaje. Barcelona znów potrzebowała ponad połowy, żeby otworzyć wynik meczu i znów nie udało się stworzyć ofensywnego tridente z wychowankiem. Tak jak ostatnio zawodził Sandro, tak dziś kompletnie rozczarował Munir. Neymar dwoił się i troił, brał się za rozgrywanie, kiwał, wrzucał ze stałych fragmentów i choć każdy kontakt z piłką Brazylijczyka stanowił śmiertelne zagrożenie, to jednak koniec końców brakowało wykończenia. Aż przebudził się Ivan Rakitić i zakończył imprezę. Chorwat zmienił kontuzjowanego Sergiego Roberto (uraz prawdopodobnie nie okaże się poważny) i najpierw genialnie przywalił z dystansu, by chwilę później podwyższyć wynik na 2:0.
Dwa gole Rakiticia, dwie asysty Neymara.
Miano piłkarza meczu zapewne trafi do Ivana – został trzecim zmiennikiem w historii Barcelony, który po wejściu z ławki ustrzelił dwie sztuki w Lidze Mistrzów (po Messim i Tello). Jednak to gra Brazylijczyka mogła dziś się podobać najbardziej. Neymar znów potwierdził, że jest w cudownej formie. Chyba po prostu życiowej. Po zdemolowaniu w weekend Rayo dziś wyreżyserował całe zwycięstwo nad BATE. Może nazwy przeciwników nie powalają, ale rozwój tego zawodnika już zdecydowanie tak. Bo Neymar potrafił wziąć na siebie odpowiedzialność za ofensywę pod nieobecność Messiego. To po prostu skuteczniejsza wersja Ronaldinho, a przy tym równie efektowna. Ostatnie trzy mecze – pięć goli, trzy asysty.
Wyścig o podium Złotej Piłki zapowiada się pasjonująco. Wchodzimy na ostatnią prostą…
Fot. FotoPyK