Reklama

Kiedyś był Robert i długo nic. Teraz do niego doskoczyliśmy.

redakcja

Autor:redakcja

19 października 2015, 14:05 • 6 min czytania 0 komentarzy

– Kiedyś był Robert, długo nic i grupa piłkarzy. Teraz on wciąż jest na topie, na dodatek coraz lepszy, ale my do niego doskoczyliśmy. Nie on zszedł na nasz poziom, tylko my się rozwinęliśmy. Ten skok jakościowy przełożył się na całą drużynę. Ci, którzy znają się na piłce, wiedzą, że awans był sukcesem całej reprezentacji. Tak my potrzebowaliśmy Roberta, jak on nas – opowiada w krótkiej rozmówce Kamil Glik, który pojawił się w Polsce na dwa dni przy okazji promowania jednej z marek odzieżowych.

Kiedyś był Robert i długo nic. Teraz do niego doskoczyliśmy.

Robi się z ciebie celebryta.
Nie przesadzajmy, aż tak to nie! W trakcie sezonu nie mamy zbyt wiele wolnego, ale teraz dostałem dwa dni, więc pojawiła się okazja, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym, odpocząć i zająć się pozaboiskowymi obowiązkami. Dostałem propozycję z firmy GAS i długo się nie zastanawiałem. W Polsce ta firma jest troszkę mniej znana, ale we Włoszech jest już bardzo popularna. To może być fajna współpraca.

Masz być twarzą tej firmy na Polskę czy Włochy?
To firma międzynarodowa, więc na Włochy też na pewno będzie jakiś plan. Mam w pewnym sensie łączyć oba kraje.

Sporo się u ciebie pozmieniało w tym roku – i sportowo, i życiowo.
Życiowo nie zanosi się na wielkie zmiany. Wszystko jest poukładane. Na płaszczyźnie reprezentacji i klubu też wydaje się być okej – tak, jak bym tego chciał. Ocieplił się jednak klimat wokół piłki. W ostatnich latach nie było kolorowo, a teraz wszystko wróciło do normy i futbol znów jest sportem numer jeden w Polsce.

Dziś wokół reprezentacji panuje najlepsza atmosfera od czasu twojego debiutu?
Myślę, że tak. W szatni nigdy nie mieliśmy wielkich sprzeczek ani konfliktów i atmosfera zawsze była okej, ale teraz doszły wyniki. Zmieniło się postrzeganie nas, piłkarzy, w oczach dziennikarzy, ale też normalnych ludzi. W końcu mówi się, że reprezentacja gra i walczy. Wizerunek reprezentanta jest inny niż przed laty. Jest też mniej afer i pretekstów, żeby mówiono o nas źle.

Reklama

Albo wyciszacie te afery.
Nie mamy nawet czego wyciszać. Ci, którzy są blisko kadry, potwierdzą, że jest spokojnie i jeżeli już coś się dzieje, to w granicach rozsądku.

W klubie nie mieli pretensji o zbyt późny powrót po Irlandii?
Nie, bo już we wtorek rano byłem do dyspozycji trenera na dwa treningi. Ale fakt, że musiałem przebukować lot na najpóźniejszy termin w poniedziałek.

Twój wizerunek też się zmienił od momentu, kiedy Nawałka został selekcjonerem.
U każdego selekcjonera miałem na starcie pod górkę. U żadnego nie byłem od początku pierwszym wyborem. Zresztą, u trenera Smudy nigdy nim nie byłem, a trener Fornalik nie powoływał mnie na pierwsze zgrupowania. Dopiero później budowałem swoją pozycję. Trener Nawałka jednak mi zaufał i cieszę się, że mogłem mu się odwdzięczyć grą. Nigdy jednak nie uważałem, że zawsze byłem najlepszy. Zdarzały mi się błędy i słabsze mecze. Nie chciałbym się usprawiedliwiać, ale bywało też tak, że cokolwiek się działo, wina spadała na mnie. Potem oglądałem obrazki, widziałem siebie w ostatniej fazie akcji i to mnie – niekiedy bezpodstawnie – obwiniano o stratę goli. Czasem też jednak starałem się za bardzo i chciałem ratować wszystkie sytuacje. Nawet te, za które nie byłem bezpośrednio odpowiedzialny. Nabrałem doświadczenia, rozumiem, jakie błędy popełniałem i dziś staram się tego nie robić.

Co najbardziej zmieniło opinię na temat Glika wśród polskich kibiców – mecz z Anglią, Niemcami czy szał w Torino? Był jakiś przełomowy moment?
Nie da się wybrać jednego meczu – to musiała być seria. Obrońcy zawsze trudniej zaistnieć. Jedno spotkanie nie wystarczy, by wyrobić sobie opinię i ją ugruntować. Całe eliminacje rozegrałem dość stabilnie. Bywało lepiej i gorzej, ale ogólnie poziom był wyrównany. Stabilizacja w Torino i coraz lepsze sezony też sprawiły, że moja opinia w Polsce – mam nadzieję – zmieniła się na lepsze.

Twoim zdaniem ta reprezentacja jest dziś tak dobra, że trzeba wręcz od was obowiązkowo oczekiwać awansu do Mistrzostw Europy czy awans był jednak zaskoczeniem? Pytam, bo ten temat wracał przy okazji dyskusji o świętowaniu.
Czytałem różne opinie, ale wiem, że inne reprezentacje, które częściej grywały na mistrzostwach, świętowały w podobnym stylu. Nie oszukujmy się: to nasze trzecie mistrzostwa Europy, a dopiero drugi awans. Nie jest tak, że to jakaś norma i awansowaliśmy ot tak, jak gdyby nigdy nic. Czego można wymagać? Nie znając jeszcze grup, chcielibyśmy zagrać przynajmniej cztery mecze. Każdy z nas po cichu wierzy, że po takich eliminacjach stać nas na wyjście z grupy niezależnie od tego, na kogo trafimy. Powoli wyrabiamy sobie opinię czarnego konia. Nie tylko wśród Polaków, ale też w innych krajach. Stajemy się reprezentacją, o której się mówi. Jesteśmy bardziej doceniani. Pokazuje to choćby liczba polskich zawodników we Włoszech. Kiedyś nas tylu nie było, a dziś jest coraz więcej.

Reklama

Pewnie non stop musisz odpowiadać na pytania o Lewandowskiego.
O niego nikt nie musi pytać. Każdy wie, że to zawodnik wielkiej klasy.

Najlepsza dziewiątka na świecie czy to jednak przesada?
Nie tylko dziewiątka, ale chyba ogólnie najlepszy zawodnik na świecie w ostatnich miesiącach. Tak mówią liczby. Tylko sobie życzyć, żeby z takim zdrowiem zakończył sezon i na Euro błyszczał w podobnym stylu.

To twoim zdaniem zbieg okoliczności, że doczekaliśmy się czołowego bramkarza Premier League, czołowego stopera Serie A, bardzo dobrego pomocnika La Liga i najlepszego snajpera w Bundeslidze czy nasza piłka idzie w takim kierunku, że podobnych przypadków będzie coraz więcej?
Kiedyś był Robert, długo nic i grupa piłkarzy. Teraz wciąż na topie jest Robert, na dodatek coraz lepszy, ale my do niego doskoczyliśmy. Nie on zszedł na nasz poziom, tylko my się rozwinęliśmy. Ten skok jakościowy przełożył się na całą drużynę. Ci, którzy znają się na piłce, wiedzą, że awans był sukcesem całej reprezentacji. Tak my potrzebowaliśmy Roberta, jak on nas. To działało w dwie strony. Robert sam by sobie nie poradził. Cała drużyna zasłużyła na brawa.

Lewandowski się rozstrzelał, a ty się zaciąłeś. Tak ostro cię kryją przy stałych fragmentach?
Czuć, że krycie jest bardzo ścisłe, ale w tamtym sezonie było podobnie. Co prawda pierwszą bramkę zdobyłem już w czwartej kolejce, ale na dobre rozstrzelałem się w grudniu i styczniu. Najpierw z Genoą, potem zaraz po Nowym Roku z Milanem… To był przełom. Strzelanie goli nigdy nie było jednak dla mnie najważniejsze. Liczy się pomaganie drużynie, a czy zdobędę jedną bramkę, czy dwie, czy cztery, nie ma większego znaczenia.

Istnieje choćby minimalna możliwość, że odejdziesz z Torino już zimą czy wykluczasz to ze względu na Euro?
Zimą nie powinno się nic dziać. Chcę pojechać na Euro w jak najlepszej formie.

A latem?
Zobaczymy. Mistrzostwa były tym czynnikiem, który częściowo zadecydował, że zostałem jeszcze na sezon w Torino. Nie pomogłoby mi, gdybym próbował robić sztuczną aferę i wymuszać odejście na siłę. Liczy się też szacunek dla klubu i kibiców. Nie chciałbym – jeżeli kiedykolwiek się rozstaniemy – robić tego w niezgodzie. Na ten rok zostaję w Torino, a potem zobaczymy, co przyniesie mercato. Nie zapominajmy, że mam kontrakt do czerwca 2017 i trzeba będzie za mnie zapłacić.

Twoje odejście może być uzależnione od transferów kolegów. Chyba nawet teraz przez to, że inni odeszli, ty zostałeś. Ustawiacie się już w kolejce przed latem?
Kolejki nie ma, ale kiedy klub, mający ambicje, sprzedaje czołowego piłkarza, to nie może sobie pozwolić na transfery dwóch kolejnych czołowych. Jeden zawodnik na mercato może odejść – to chyba maksimum. Transfer Matteo Darmiana do Manchesteru United pozamykał niektórym furtki.

A mieszkanie już umeblowałeś czy nadal gotowe do wyprowadzki?
Umeblowałem, umeblowałem! Jest już tak, jak powinno być!

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...