Reklama

Polski dzień w Serie A. Szczęsny szczęśliwy, Skorupski rozczarowany, Glik niespełniony

redakcja

Autor:redakcja

17 października 2015, 21:54 • 2 min czytania 0 komentarzy

Za nami polska sobota w lidze włoskiej. Najpierw naprzeciw siebie stanęło dwóch niepokornych – Łukasz Skorupski z Empoli i Wojciech Szczęsny z Romy. Potem czoła Milanowi spróbował stawić The Wall, czyli Il Capitano Kamil Glik. Wyszło bardzo różnorodnie. W najlepszym humorze Szczęsny, bo mecz wygrał, chociaż nie zachował zera z tyłu. Umiarkowana radość u Kamila Glika, który zremisował z Milanem, a żałoba u Skorupskiego. Przyjąć trójkę od klubu, w którym nie udało się przebić, to mimo wszystko osobista, wewnętrzna porażka. Chociaż bronił całkiem nieźle. 

Polski dzień w Serie A. Szczęsny szczęśliwy, Skorupski rozczarowany, Glik niespełniony

Więcej do udowodnienia miał Skorupski. Przecież to jemu nie okazano wystarczającego zaufania. Jego odesłano na wypożyczenie i w jego miejsce sprowadzono innego Polaka. Znając charakter Łukasza jesteśmy pewni, że był zmotywowany na maksa, żeby udowodnić własną wartość i pokazać, że w Rzymie się pomylili. Grał nieźle, obronił groźny strzał Gervinho, ale dzisiejszej daty nie obrysuje w kalendarzu złotym flamastrem, bo choć nie może sobie wiele zarzucić, to wpuścił trzy bramki. Czystego konta nie zachował też Szczęsny, ale szczęście Romy polegało na tym, że ten piłkę z siatki wyjmował ledwie raz.

Mająca mistrzowskie aspiracje Roma powinna wciągnąć Empoli nosem, a wcale nie było tak łatwo. Długo się męczyli, ale w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Miralem Pjanić, który w swoim stylu huknął z rzutu wolnego. Potem gola dorzucił Daniele De Rossi, dla którego dzisiejszy mecz był szczególny i wyjątkowy, bo już pięćsetny w barwach ukochanego klubu. Trójeczkę przy dorobku bramkowym Romy dorzucił Mohamed Salah, a wszystko to w zaledwie kilkanaście minut. Blitzkrieg z opóźnionym zapłonem. Szczęsny cały mecz radził sobie pewnie, ale przy honorowej bramce Buchela zdaje się, że mógł zrobić więcej. No ale zwycięzców się nie sądzi. Robotę zrobili koledzy z pola.

W Turynie pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem. Więcej faulów niż strzałów na bramkę i prób zrobienia z piłką czegoś pożytecznego. Dużo frustracji, mało futbolu. Druga była lepsza, bo w końcu padły bramki. Torino niemiłosiernie się cofnęło, niepotrzebnie zostawiając Milanistom spore pole do popisu, które wykorzystał Carlos Bacca. Dostał podanie w polu karnym i miał wystarczająco miejsca, żeby huknąć nie do obrony. Torino obudziło się dopiero po stracie bramki i dość szybko wyrównało za sprawą Basellego. Skończyło się remisem 1:1, który co prawda jest sprawiedliwy, ale żadnej z drużyn nie zadowala. Ambitniejsi z jednej i drugiej drużyny dzisiejszej nocy nie zmrużą oka. Będą analizować i rozgrywać to spotkanie jeszcze raz w głowie, bo i jednym, i drugim do zgarnięcia kompletu zabrakło naprawdę niewiele.

Reklama

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...