Ten tekst nie ma na celu deprecjonowania wkładu Roberta Lewandowskiego w awans do Euro 2016. Ma na celu zaprzestanie deprecjonowania wkładu pozostałych zawodników – co niestety permanentnie ma miejsce. Ciągle w komentarzach w internecie, ale też w wypowiedziach przeróżnych ekspertów natrafiamy na opinie, że cały sukces kadry Adama Nawałki polega na tym, że ma w składzie „Lewego”. I że gdyby nie on, to o awansie można byłoby tylko pomarzyć.
To wierutne kłamstwo.
Robert Lewandowski był bardzo ważnym piłkarzem tych eliminacji. Natomiast przypisywanie mu wszystkich zasług i bagatelizowanie roli pozostałych zawodników jest niesprawiedliwe. Bo tej kadry na Euro 2016 nie wepchnął jeden zawodnik. Jak rzadko kiedy można powiedzieć, że wepchnęła się cała drużyna. Być może kadra nie wywalczyłaby awansu bez „Lewego”, ale „Lewy” nie wywalczyłby awansu, gdyby nie…
1. BRAMKARZE
Starsi kibice mogą pamiętać np. eliminacje Euro 1996, kiedy to Józef Wandzik raz po raz puszczał jakieś śmieszne gole, notorycznie komplikując sytuację swoim kolegom. Młodsi mogą pamiętać eliminacje MŚ 2010, kiedy z kolei Artur Boruc a to nie trafił w piłkę w Belfaście, a to wypadła mu ona na Słowacji. Andrzej Woźniak potrafił rozegrać dobry mecz, by potem minąć się z piłką na Wembley. Teraz z kolei bramkarze grali równo i na wysokim poziomie. Ani razu nie znaleźliśmy się w tarapatach z powodu błędów Szczęsnego czy Fabiańskiego. W stu procentach wywiązali się ze swoich zadań.
2. OBROŃCY
Sukces bramkarzy, bo o sukcesie możemy mówić, wynikał w ogromnej mierze z sukcesu obrony, kierowanej przez Kamila Glika. Nie byłoby historycznego zwycięstwa z Niemcami, gdyby nie spektakularny występ tego zawodnika.
Ale pewnie nie byłoby też tego zwycięstwa, gdyby nie asysta Łukasza Piszczka przy golu. Mogłyby być większe trudności w Gruzji, gdyby nie gol Glika na 1:0… Obrona więc nie dość, że była szczelna (nie zawsze, pamiętamy o meczu z Niemcami na wyjeździe, ale nie ma nienaruszalnych defensyw), to jeszcze generowała liczby. W całych eliminacjach można tylko wypomnieć Piszczkowi mecz z Niemcami, ale nie dajmy się zwariować: nie strzelił pięciu swojaków, tylko nie zatrzymał akcji mistrzów świata na ich terenie.
3. POMOCNICY
Wielką robotę wykonywał Krychowiak, ale też inni piłkarze robili swoje. Trzeba pamiętać, że Robert Lewandowski nie strzelał goli po kiwnięciu pięciu rywali, tylko zazwyczaj finalizował akcje kolegów. Notorycznie podśmiewywano się, kto mógłby mu podać, a tymczasem ktoś podawał ciągle. A to Milik (w Szkocji), a to Mączyński (z Irlandią), a to Grosicki (z Niemcami). Pierwszego do grona pomocników nie zaliczamy, ale już dwóch następnych oczywiście tak. Pamiętajmy też, że to Peszko strzelił gola „z niczego” w Dublinie. Niezwykle ważnego.
4. NAPASTNICY
A konkretnie jeden – Arkadiusz Milik, który przez dużą część eliminacji był tak naprawdę człowiekiem, który ratował nam skórę. Gol z Niemcami na 1:0, gol ze Szkocją na 2:2, gol z Gruzją na 1:0, asysty do Lewandowskiego – czy to z Gruzją, czy ze Szkocją (znowu na 1:0).
Jeśli prześledzimy kolejne mecze, w których punktowaliśmy (spotkania z Gibraltarem sobie darujmy) i zastanowimy się, kto był decydujący, to wyjdzie to jakoś tak… Pogrubiamy nazwiska piłkarzy, którzy zdobywali gole w momencie, gdy remisowaliśmy bądź przegrywaliśmy.
1. Z Niemcami u siebie – Glik, Piszczek, Milik
2. Ze Szkocją u siebie – Mączyński, Milik
3. Z Gruzją na wyjeździe – Glik, Krychowiak
4. Z Gruzją u siebie – Milik, Lewandowski
5. Z Irlandią na wyjeździe – Peszko
6. Ze Szkocją na wyjeździe – Lewandowski, Mączyński, Milik
7. Z Irlandią u siebie – Lewandowski, Krychowiak
Lewandowski we wszystkich meczach grał na dobrym poziomie, często na bardzo dobrym. Natomiast nie prowadził nas niczym Roberto Baggio Włochów na mistrzostwach w USA. Był po prostu ważnym ogniwem drużyny. Być może bez niego byśmy nie awansowali – bo zabrakłoby nam tych goli z dwóch ostatnich meczów lub też jego zaangażowania w poprzednich spotkaniach. Ale być może – bo to znowu gdybanie – zagrałby kto inny i też by trafiał. W każdym razie w pierwszych pięciu punktowanych meczach (cały czas odliczamy Gibraltar) decydujące ciosy zadawali inni.
Tak czy siak, to są idiotyczne rozważania, bo tego awansu nie byłoby też bez Glika, bez Krychowiaka, bez Milika i bez kilku innych piłkarzy. Jeśli ktoś chce polską kadrę przedstawić jako zbiegowisko miernot, ratowanych notorycznie przez Lewandowskiego – to niestety nie oglądał meczów. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów rozegraliśmy eliminacje bez błędów bramkarzy, bez rażących błędów obrońców i z wywiązującymi się ze swoich zadań pomocnikami.
Rozumiemy potrzebę wskazania jednego bohatera, to ułatwia narrację. Ale niestety jest to też niesprawiedliwe i głupie. I obraźliwe wobec pozostałych piłkarzy.