Estadio Mateo Flores mogło pomieścić ledwie 38 tysięcy ludzi, ale chętnych na mecz eliminacji do mundialu w 1998 roku z Kostaryką było znacznie więcej. W końcu na trybunach znalazło się około 46 tysięcy. Służy porządkowe kompletnie straciły panowanie nad sytuacją. Wtedy, dziewiętnaście lat temu, doszło do jednej z największych futbolowych tragedii. Śmierć poniosło ponad 90 osób, w tym kobiety i dzieci, a grubo ponad 200 zostało rannych.
O dziewiętnastej stadion był już kompletnie pełny, a w tunelach, które prowadziły do kas, gnieździły się jeszcze nieprzebrane tłumy. Jak to możliwe? – spytacie. Cóż, Gwatemala… Przestępcy. będąc w zmowie z niektórymi ludźmi pracującymi na kasach, wydrukowali ponad osiem tysięcy lewych wejściówek, które do złudzenia przypominały te właściwe. Fałszywe można było odróżnić, ale w kasach właściwie nie było światła. Ludzie kupowali je na boku, będąc jednocześnie przekonanymi, że dostaną przynajmniej miejsce stojące. Niestety, blisko dwustu z nich tamtego wieczoru nie dotrwała do samego meczu. Na dodatek wszyscy przyszli na mecz o tej samej porze.
Sami zawodnicy, zamiast grać w piłkę, zaangażowali się w akcję ratunkową i pomagali zdezorientowanym strażakom. Najgorzej mieli nie ci w centrum dzikiego tłumu, a przy siatkach, które dla wielu okazały się zabójcze. Ludzka masa przycisnęła ich do metalu, pozbawiając oddechu i łamiąc żebra.
Tamta tragedia przyczyniła się do modernizacji wielu stadionów, nie tylko w Gwatemali, ale i całej Ameryce Południowej. Skrócono drogi do wyjścia, przedstawiono też plany ewakuacyjne w razie zagrożenia. Tragedia do dziś jest piątą najtragiczniejszą w historii futbolu.