Reklama

Dziewiętnaście lat temu Citko strzelił gola Anglikom na Wembley

redakcja

Autor:redakcja

09 października 2015, 10:07 • 2 min czytania 0 komentarzy

Piąty mecz na słynnym, starym stadionie Wembley. Stadionie, na którym nigdy nie udało nam się wygrać. Wtedy, dziewiętnaście lat temu, znowu pojawiła się szansa i znowu została zmarnowana. To były eliminacje do mistrzostw świata w 1998 roku. To wtedy padł pamiętny gol Marka Citki, który niejako miał być kluczem do jego wielkiej kariery i który zapoczątkował “citkomanię”. Niestety, w gruncie rzeczy okazało się, że jeszcze lepszy jest Alan Shearer. 

Dziewiętnaście lat temu Citko strzelił gola Anglikom na Wembley

Była siódma minuta, kiedy Bałuszyński podał w pole karne, piłkę przedłużył Warzycha. Potem świetnie przyjął ją Citko i zalutował na bramkę kompletnie zdezorientowanego Davida Seamana. – Z meczu w Londynie bardziej pamiętam inne sytuacje. Na przykład siatkę, którą założyłem Gascoigne’owi, czy kilka fajnych dryblingów. Gola zdobyłem z automatu, to były sekundy: przyjęcie – uderzenie. Na Wembley najważniejsze było przyjęcie, wyszło mi idealnie – wspominał po latach.

Jak sam przyznaje, tamten gol bardziej niż błogosławieństwem, był jednak przeleństwem. O golu Citki wiedzieli wszyscy i wszędzie. Jego twarz stała się rozpoznawana. Dla młodego chłopaka skończył się spokój, a zaczęła sława. Nie mógł przejść kilkudziesięciu metrów bez rozdania autografu, czy zrobienia sobie z kimś zdjęcia. Ta bramka z Anglią, to właściwie jedna z trzech, z której ludzie pamiętają Citkę. Pozostałe dwie zdobył w innych przegranych meczach, z Atletico Madryt i Borussią Dortmund.

Przy jednej z bramek Shearera wielbłąda zaliczył nasz bramkarz, Andrzej Woźniak, który wyszedł do piłki, ale źle obliczył jej lot i się z nią minął. Przy następnym strzale nie miał już wielkich szans, bo napastnik Newcastle United huknął z linii pola karnego tak, że nie było czego zbierać.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...