Reklama

Z cyklu “trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść”. Odcinek z Ronaldinho

redakcja

Autor:redakcja

03 października 2015, 17:39 • 3 min czytania 0 komentarzy

W złotych czasach Ronaldinho to był po prostu boiskowy sztukmistrz. Za czasów Barcy odstawiał wszystkich o długość, a robił to najpiękniej jak tylko się dało – cholernie efektownie, technicznie, jak gracz z innej, lepszej epoki. Niestety, już wtedy mieliśmy wrażenie, że kto jak kto, ale on pięknie starzał się nie będzie. To się zaczyna sprawdzać coraz dobitniej.

Z cyklu “trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść”. Odcinek z Ronaldinho

Jeszcze jako tako było w Meksyku, gdzie ponoć nieustannie kłócił się z trenerem, prezesami, ale czasem potrafił zachwycić jak za dawnych lat. Gdy rozmawialiśmy z Erikiem Gomezem o Lidze MX, powiedział o Ronniem tak: – Były z nim problemy pozaboiskowe. To piłkarz, który chce dziś robić to co mu się podoba, a nie to, co mu się każe. Przez to ciągle walczył z trenerem Querataro. Jednak na boisku moim zdaniem było nieźle, czasami prezentował się fantastycznie. Może przy innym trenerze zostałby dłużej, ale i tak uważam, że był bardzo ważnym transferem dla naszej ligi. Też zrobiło to nam promocję.

Screen Shot 10-03-15 at 05.56 PMŹródło: transfermarkt

Gorzej jednak było jesienią. Kontrakt we Fluminense miał mu po znajomości załatwić brat i cóż, trudno nie wierzyć w te pogłoski. Trudno uwierzyć, by poważny klub sprowadził do siebie zawodnika, który przez dwa miesiące wcale nie trenował. Zaczynać sezon w poważnej lidze po tygodniach balowania to średni pomysł.

Statystycznie wyszło z tego jedno wielkie zero, co widzicie na powyższej grafice, w dodatku Flu grało beznadziejnie. Kto oglądał dawnego dwukrotnego zwycięzce Balon D’Or go w barwach Porto Alegre, ma jeszcze gorszą opinię. Ronaldinho zagubiony, fizycznie odstający, nie potrafiący zakryć swoich niedoborów techniką. Plotki, że dwa razy bardziej przykładał się do imprezowania, niż do jakichkolwiek treningów, tylko nabierały siły. Skończyło się na raptem osiemdziesięciu dniach, paru występach, o których pamiętać nie będzie nikt. Teraz znowu jest bez zatrudnienia i będzie polować na jakąś okazję, wyhaczenie klubu, gdzie bardziej będzie robił za ambasadora, niż za piłkarza z prawdziwego zdarzenia. Uwaga, ponoć kierunkiem potencjalnym nie są tylko Indie czy Chiny, ale – trzymajcie się – Gwatemala, Nowa Zelandia, Liban. Mówiło się też o zainteresowanie ekipy Corinthians USA, nie należącej ani do MLS ani do NASL, grającej tylko w amatorskiej lokalnej lidze.

Reklama

Screen Shot 10-03-15 at 06.29 PM

Ostatnio ma już wyjątkową kumulację pecha. Wjechał do rowu. Co i tak zakończyło się tym, że fani pstrykali z nim fotki – jedną z nich widzicie na zdjęciu czołówkowym

Koniec kariery? Nie ma szans, będzie grał, prawdopodobnie jeszcze kilka lat, coraz bardziej rozmieniając się na drobne. Jego brat powiedział tak: – Oszalałeś? Ronaldinho jeszcze niejednego zaskoczy. Czuje się dobrze i wciąż futbol sprawia ma radość. Nigdy nie miał poważnej kontuzji i ciągle ma w sobie to coś.

Szczerze? Chcielibyśmy ufać, że tak właśnie będzie. Ale wielkich złudzeń nie mamy. Szkoda, że tak kończy, z przygodami komiwojażera na horyzoncie, a nie w blasku chwały, choćby pośledniej, lokalnej.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...