Reklama

GKS Katowice zaraz rozpocznie wszystko od nowa. Po raz który?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

23 września 2015, 17:19 • 3 min czytania 0 komentarzy

Grzegorz Proksa nie jest już dyrektorem sportowym GKS-u Katowice. Zrezygnował sam, tuż po porażce zespołu z Cracovią w Pucharze Polski. O tym, że były bokser odejdzie z klubu przy Bukowej mówiło się od dłuższego czasu. Trenerem katowickiego zespołu nie jest też już Piotr Piekarczyk. Co prawda prezes Wojciech Cygan zostaje, ale i tak katowiczanie rozpoczynają kolejny etap w swojej groteskowej walce o awans do ekstraklasy.

GKS Katowice zaraz rozpocznie wszystko od nowa. Po raz który?

Są kluby z dużą presją, są kluby z presją ogromną i jest GKS Katowice – to zdanie rozpoczynało chyba wiele artykułów, w których analizowano sytuację śląskiego klubu. No bo przecież jest wielkie miasto, są olbrzymie ambicje, jest to też jaka marka. Może nie taka jak Ruch, Górnik, Wisła, Lech czy Legia, ale na pewno kibice w całej Polsce wiedzą co to jest GKS Katowice i kto tam grał. To dlaczego wciąż tak tkwią na tym zapleczu? Bo presja kibiców, bo hasło “ekstraklasa albo śmierć”, bo wcześniejsze problemy finansowe. Rzadko kiedy pojawia się informacja, że po prostu jest tam słaba drużyna.

Wizji, jak w każdym polskim klubie, było już kilka. Młodzi, doświadczeni, młodzi, doświadczeni – i tak w koło Macieju. Zwykle brakowało jednak poważnych struktur. Miało się to zmienić wraz z przyjściem do klubu Grzegorza Proksy, który został dyrektorem sportowym. Były bokser, do tego zagorzały kibic – to z posadą na stołku się gryzło, bo do tego trzeba chłodnej głowy. Tej brakowało, gdy Proksa mówił, że piłkarze na zgrupowaniu mają czas i siłę pójść do fryzjera, a on nie miał siły się ogolić. Mówił, ze piłkarze mają 45 minut na udowodnienie przynależności do klubu. Że potrzebuje chamów i buców, a nie techników.

Tak przemawiał Proksa-kibic. Był też Proksa-bankowiec. Były bokser zasiada w radzie nadzorczej jednego z polskich banków, nie bez kozery jest też nazywany “najinteligentniejszym polskim pięściarzem”. Planował rozbudowę skautingu, mówił o tym, że daje tej drużynie dwa lata na osiągnięcie celu, czyli awansu do ekstraklasy. W Katowicach pojawił się jakiś zalążek planu.

No i teraz, po dziewięciu meczach w tym sezonie, z tego planu się rezygnuje. Proksa odchodzi z klubu, do dymisji podaje się też trener, Rada Nadzorcza dała wotum zaufania zarządowi, ale i tak trzeba budować klub od nowa – Przywykłem przez lata do innego podejścia do zawodu – mówił Mateuszowi Borkowi były dyrektor klubu. Zaraz przyjdzie nowy duet który za miejskie pieniądze będzie budował nowy, silny GKS Katowice. Przecież zaraz transfery poprzedniej ekipy zostaną uznane za beznadziejne, że przyszli nienajmłodsi zawodnicy – Maciej Bębenek, Wojciech Trochim, Filip Burkhardt czy Bartosz Iwan.

Reklama

Choć każdy przy Bukowej powtarza, że hasło “ekstraklasa albo śmierć” jest już nieaktualne, to widać, że przeorało myślenie wszystkich decydujących o tym, co dzieje się w GKS-ie. Tutaj wszystko ogląda się w kontekście awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej.

I GKS znowu będzie budowany od nowa, znowu skończy w połowie stawki i znowu w następnym sezonie będzie liczył na awans. I tak w koło Macieju. Odejdzie też pewnie Grzegorz Goncerz, za którego klub nie będzie mógł wołać 500 tys. złotych, tylko będzie musiał pożegnać się z kapitanem i najlepszym strzelcem za darmo, bo napastnikowi kontrakt kończy się w czerwcu przyszłego roku.

Na przykładzie Katowic widać zasadność tego, co mówią wszyscy ci, którzy zafascynowani są klubami typu FC Basel, Sparta Praga czy Ajax Amsterdam. Sukcesu nie da się zbudować samymi chęciami, tylko trzeba go sobie wypracować od dołu, budując struktury. Ale tego przy Bukowej nie zobaczymy jeszcze przez długie lata. W końcu ekstraklasa albo śmierć.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...