Reklama

Zrobili po połówce, ustał tylko Śląsk

redakcja

Autor:redakcja

12 września 2015, 17:16 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jaga grała w pierwszej połowie, Śląsk w drugiej. Szkoda, że nie umówili się, by razem zagrać w piłkę w tym samym czasie, bo mogło być naprawdę ciekawie, a tak mieliśmy przekładańca. To jedni zapomnieli o co w tym wszystkim chodzi, to drudzy dostali zbiorowej zaćmy umysłu. Różnicą była obrona, bo wrocławianie w trudnych chwilach mogli liczyć na Kokoszkę, Celebana i Pawełka, podczas gdy Jaga rozklejała się również w tym elemencie.

Zrobili po połówce, ustał tylko Śląsk

Po trzech kwadransach trudno było się dziwić, że frekwencja na stadionie taka słaba, skoro na boisku frekwencja piłkarzy WKS była jeszcze słabsza – grało może trzech, czterech. Jaga dominowała, wymieniała swobodnie podania na połowie gospodarzy, Śląsk natomiast miał problemy, by podać celnie dwa razy z rzędu, a Drągowski pod swoją bramką mógł urządzić sobie popołudniową drzemkę. Symboliczna była sytuacja, w której Alvarinho usadził na tyłku czterech rywali. Sęk w tym jednak, że goście przebijali się bez trudu mniej więcej do szesnastego metra, a potem koniec. Stoperzy wrocławian czyścili, w razie czego był Pawełek, który zaliczył tylko jedną elektryczną interwencję – jak na niego spory sukces. Szczególnie, że raz uratował swój zespół od pewnego 0:1, bo Sekulski z paru metrów miał obowiązek trafić, tyle że brakło mu sił i puścił szczura, którego Pawełek zbił na rzut rożny.

Po przerwie zmiana stron i totalna zmiana obrazu gry. No, może nie od razu, bo jeszcze białostoczanie zagrozili z dwa razy bramce gospodarzy, ale po golu Celebana puszczono transmisję z innego meczu. Jagiellonia stanęła na boisku i dawała się tłuc. Drągowski fatalnym wybiciem stworzył rywalowi sam na sam. Tomasik załadował samobója, a potem faulował – jak nam się wydaje – w polu karnym, tylko arbiter się zlitował i gwizdnął tylko rzut wolny. Tak czy inaczej nim się Jaga jako tak ogarnęła już praktycznie było po meczu. Jeszcze Grzelczak strzelił kontaktową po asyście Hołoty, ale Hateley dobił „Żubry” w końcówce.

Obie ekipy udowodniły, że jak złapią rytm, to potrafią grać w piłkę naprawdę fajnie, kombinacyjnie, próbując różnych wariantów. Obie jednak też udowodniły, że jak złapią przestój, to wtedy nie funkcjonują i są do puknięcia. Choć jedni dziś schodzą z trzema punktami, a drudzy wracają do domu z pustymi rękami, to wydaje się, że obaj trenerzy mają porównywalną ilość materiału do przepracowania.

U5v40po

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Liga Narodów

Po co komu Mbappe, gdy pod bramką szaleje Rabiot? Francja wygrywa z Włochami w Lidze Narodów

Michał Kołkowski
0
Po co komu Mbappe, gdy pod bramką szaleje Rabiot? Francja wygrywa z Włochami w Lidze Narodów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...