28 stycznia 2007. Dwudziestoletni Marquitos wychodzi w pierwszym składzie Villarrealu na Real Madryt. W barwach “Królewskich” są Casillas, Sergio Ramos, Van Nistelrooy, Robinho, Cannavaro, Helguera, a za sterami przyszłych mistrzów Hiszpanii siedzi Fabio Capello. Tego dnia jednak wszyscy są w cieniu lewoskrzydłowego młodzika “Żółtej Łodzi Podwodnej”. To Marquitos rozstrzyga mecz strzelając zwycięską bramkę na 1:0.
Ten sam sezon, 22 kwietnia, tym razem na El Madrigal przyjeżdża Barcelona prowadzona przez Rijkaarda. Eto’o, Messi, Ronaldinho, Xavi, Iniesta, Puyol, Valdes i inne gwiazdy muszą oddać pokłon facetowi, który właśnie dołącza do Miedzi, bo Marquitos tym razem wbija gwoździa Barcy na 2:0 w końcówce. To był dla niego znakomity sezon, grał bardzo dużo, a Villarreal zajął piąte miejsce.
Czytelna grafika występów Marquitosa. Źródło: BdFutbol
Gol z Realem. Nakłuł też Królewskich w 2009 w barwach Oviedo. Ma na nich patent, jeśli Miedzi przyjdzie grać z Realem to mają tajną broń.
Grał też sporo w hiszpańskich drużynach juniorskich. Między innymi pojechał w 2007 roku na młodzieżowy mundial do Kanady, ten sam, gdzie szalał Jańczyk. Występował tam u boku Pique, Juana Maty i Mario Suareza, strzelił nawet bramkę w fazie grupowej (Hiszpania doszła wtedy do ćwierćfinału). To był naprawdę gość, z którym wiązano duże nadzieje, pisano przed nim pełne bramek i trofeów scenariusze. Skoro teraz, jeszcze dobrze przed trzydziestką (ma 28 lat), trafia do pierwszoligowej Miedzi, to jasne, że coś się bardzo spektakularnie rozpieprzyło. W Legnicy jednak nikt nie ma prawa narzekać na przygarnięcie tego typu rozbitka.
Oczywiście, że w Primera Division ostatnio grał pół dekady temu, a od tego czasu zatrudniały go coraz słabsze kluby – Xerex, Ponferradina, czy Sabadell na łopatki na pewno nie kładą, a to tu spędził trzy ostatnie trzy sezony, w poprzednim zresztą zlatując z Segunda Division. Zawsze była to jednak co najmniej Segunda, a dobrze wiemy, że nawet w Ekstraklasie potrafili sobie świetnie radzić goście ściągani i z niższych hiszpańskich klas rozgrywkowych, by wspomnieć choćby Quintanę czy Jurado.
Nie ma co kręcić nosem – gdyby przychodził po prostu facet, który przed chwilą grał regularnie w Segunda, byłby to ciekawy jak na pierwszą ligę transfer. A przychodzi facet z Segunda i dodatkowo mający naprawdę interesującą przeszłość. Cieszy, że tacy ludzie z takim CV potrafią trafić na nasze zaplecze. Biorąc pod uwagę przypadek Armanda Elli w Nowym Sączu – za moment będziemy mogli pisać o stałym trendzie. Trendzie, który pierwszej lidze z pewnością nie zaszkodzi.