Do ubiegłorocznego meczu z Niemcami zdaje się, że jeden z największych reprezentacyjnych powodów do dumy ostatnich lat. Lizbona, Estadio da Luz, ponad sześćdziesiąt tysięcy kibiców na trybunach. Najpierw prowadziliśmy, potem przegrywaliśmy, a na końcu Jacek Krzynówek i plecy bramkarza Ricardo załatwiły nam jeden, ale jakże istotny i piękny punkt. Osiem lat temu kadra Leo Beenhakkera zremisowała z Portugalią.
Pierwsze minuty zdecydowanie należały do Portugalczyków. Z rzutu wolnego groźnie uderzał Cristiano Ronaldo, wcześniej Artur Boruc świetnie obronił strzał Nuno Gomesa. Robiło się cieplutko, ale wtedy z dystansu uderzył Kuba Błaszczykowski, a dobitkę do siatki posłał Lewandowski. Mariusz Lewandowski, mrożąc portugalskich kibiców.
Na początku drugiej połowy odpowiedzieli gospodarze. Strzał Gomesa jeszcze obronił Boruc, ale poprawka Maniche była bezlitosna. Potem błąd naszego bramkarza wykorzystał młody Ronaldo i wydawało się, że na żadną niespodziankę nie mamy co liczyć. Aż tu nagle…
Krzynówek, obiega Lewandowski. Krzynówek do środka, czeka tutaj Lewandowski. Krzynówek z lewej nogi, aj, gol, gol, goooool! Teraz chyba nie damy wydrzeć sobie tego remisu! Bramkę zdobywa Jacek Krzynówek, coś nieprawdopodobnego! – rozbrzmiało w milionach polskich domów.
W dwumeczu z Portugalią zdobyliśmy wtedy cztery punkty. Cztery punkty z czwartą drużyną świata. Byliśmy na najlepszej drodze do awansu na Euro 2008, Leo Beenhakker i jego drużyna triumfowali, a gazety pisały:
Dziękujemy piłkarzom i trenerowi Leo Beenhakkerowi. Nie będziemy pamiętać błędów, będziemy pamiętać wynik. Będziemy pamiętać, że potrafili się podnieść.