Wyjazd na kadrę doskonałą okazją do najebki – każdy, kto czytał wspomnienia byłych reprezentantów Polski, zna ten temat doskonale. Szeroko rozumiana integracja: nowy musiał postawić wkupne, stary oblać imieniny, pretekst do picia zawsze się znalazł. Te czasy już podobno za nami, władze przejęło nowe pokolenie piłkarzy, wszyscy są profi, a na kadrze panują inne zwyczaje. Ale jak się okazuje, nie wszędzie. Na przykład dla Arturo Vidala powrót na ojczyzny łono zazwyczaj wiąże się problemami natury obyczajowej.
Pamiętacie doskonale te obrazki. Najpierw rozbite Ferrari, prowadzone pod wpływem, uszczerbek na zdrowiu życiowej partnerki, wcześniejsza wizyta w kasynie. Wszystko to w samym środku Copa America, tak ważnego dla Chilijczyków, bo rozgrywanego na ich boiskach. Afera na cały świat. Później rzewne sceny na konferencji prasowej. Vidal ze łzami w oczach przepraszał trenera, kolegów z zespołu i wszystkich rodaków. Poszło w niepamięć, tym bardziej, że Vidal dał ludziom na tym turnieju jeszcze dużo radości.
Chcemy czy nie, gwiazdom wybacza się więcej.
Nie minęły jednak trzy miesiące, a wokół Vidala znów jest głośno. To samo kasyno, popijawa do rana i niedyspozycja na treningu kadry. W rezultacie wyrzucenie ze zgrupowania i powrót do Monachium. To wersja medialna. Oficjalnie Vidal w samolot do Europy wsiadł z powodów rodzinnych. Choroba syna, który jest pod opieką lekarzy we Włoszech. Tylko dlaczego w takim razie pomocnik wrócił bezpośrednio do klubu, a nie poleciał do dziecka – pytają chilijscy dziennikarze. Sam piłkarz rzecz jasna zaprzecza, że wybryk miał miejsce. Zżyma się przy tym na to, że przez plotki nieprzychylnej mu prasy będzie miał problemy w miejscu pracy. Ma się czego obawiać, bo zarówno Guardiola, jak i kierownictwo Bayernu, nie lubią słowa “skandal”.
Co ciekawe, obok naocznych świadków wypadu, farbę mieli też puścić koledzy Vidala z drużyny narodowej, którzy anonimowo potwierdzili mediom niedyspozycję gwiazdora. Kolejny dowód, że czasy się jednak zmieniły – kiedyś po prostu poszliby w długą razem z nim.