Wjechał w tę ligę – nie szukając jakichś wykwintnych porównań – jak dzik w kurnik. Euforia związana ze ściągnięciem takiego nazwiska do naszej dość pszenno-buraczanej Ekstraklasy była dość powszechna, a wszyscy zastanawiali się: czy on jeszcze potrafi? A jeśli faktycznie, nadal ma siłę, by wrócić do swojej formy z najlepszych lat w Strasbourgu, Sochaux czy PSG – co zrobi z naszą ligą? Wciągnie ją nosem czy może wytrze nią podłogi?
Warszawskie tempo wytrzymał dwa sezony, podczas których bywał irytujący, bywał bezużyteczny, ale zawsze charakterystyczny, z własnym stylem i szeregiem unikalnych pomysłów. Mecze, w których głównie machał łapami oczekując bezustannie podań od partnerów przeplatał tymi, w których nas oczarowywał. Tak, to dobre słowo. Danijel Ljuboja czarował, wprowadzał do ligi coś magicznego, unikalne połączenie wyjątkowego luzu i nieprzeciętnej techniki. Gole z rzutów wolnych, świetne wykończenia akcji, techniczne sztuczki w środku pola i w samym polu karnym…
Do tego ten pamiętny gol piętą i – jeśli dobrze pamiętamy – przynajmniej dwie asysty po podobnych trikach. To było coś tak świeżego, że nawet wszystkie wkurzające wady Serba nie mogły pozbawić kibiców wyjątkowej sympatii do jego oryginalnego stylu. Powtórki niektórych jego zagrań spokojnie sprawdzały się jako internetowe virale.
Skończył przygodę z Polską dokładnie tak, jak ją prowadził. Efektownie, z biglem i fantazją. W Enklawie, ze swoim wiernym towarzyszem Radoviciem, świętując, gdy tak naprawdę nie było jeszcze czego świętować. Potem zresztą mówiło się o jego malejącej ochocie do gry, problemach pozaboiskowych i “przesadnym wyluzowaniu się”. Ljubo opuścił więc Legię i… zaczął znów czarować we Francji, zdobywając jeszcze osiem bramek dla Lens.
Co robi dziś? Jakiś czas temu odwiedzili go Filip Kapica i Mateusz Święcicki.
W sumie. Trochę za nim tęsknimy, nawet nie pod kątem użyteczności czy przydatności dla polskich klubów, ale ze względu na koloryt, który tu wprowadzał, nie tylko borsuczą fryzurą. Liczymy jednak, że teraz w roli magika-melanżownika-luzaka zastąpi go Krasić.
A Danijelowi – sto lat!