Trudno zliczyć, ile razy pokonywał tę trasę. Olsztyn, który przez trzy lata zdążył się stać jego drugim domem i rodzinna Łódź, w której się urodził i wychował. Tym razem miał wrócić na dłużej, właśnie przeszedł ze Stomilu do swojego ŁKS-u, ówczesnego mistrza Polski, by w jego barwach powalczyć w Ekstraklasie. Zdążył zagrać dwa mecze, w szóstej kolejce sezonu 1998/99 ten ostatni. Połówka w meczu Stomil Olsztyn – ŁKS Łódź. Gdyby nie ta przeklęta trasa, pewnie kilka, może kilkanaście lat później oba te kluby zorganizowałyby mu mecz pożegnalny.
Niestety, pożegnalnym okazał się ten ligowy.
Jacek Płuciennik wyjechał z Olsztyna w kierunku swojego rodzinnego miasta. Nie dotarł do celu. W Gryźlinach, tuż za Olsztynem, uległ śmiertelnemu wypadkowi. Jeden z najbardziej lubianych zawodników Stomilu, legendarny zdobywca zwycięskiego gola dla ŁKS-u w derbowym meczu w 1993 roku. 28 lat. Cztery występy w reprezentacji. Kawał gry, kawał życia przed nim.
Wieść szybko obiegła Olsztyn, stamtąd dotarła również do Łodzi. Dziś dla portalu sport.egit.pl ten moment wspominają przyjaciele Jacka. – Leżałem w domu, zadzwonił do mnie Marek Kwiatkowski, że taka sytuacja miała miejsce. Dostaliśmy tę informację bardzo szybko, bo praktycznie tuż po wypadku. Pojechaliśmy z „Kwiatkiem” na miejsce i wyglądało to tragicznie. Szukaliśmy ze strażakami jego rzeczy. Jeszcze następnego dnia o świcie pojechaliśmy i pomagaliśmy policji w poszukiwaniach. Za każdym razem, gdy przejeżdżam tamtędy, to się przeżegnam i wspominam to wszystko – zwierza się Rafał Szwed, kolega z olsztyńskiej szatni. Ciepło wspominają go również kibice i dziennikarze, którzy zwracają uwagę na wieczny uśmiech Jacka, choćby po najcięższych meczach.
W ŁKS-ie? Do dziś wspomina się przede wszystkim mecz rundy jesiennej jego drugiego sezonu w Łodzi. 23-latek, który na pierwszy trening poszedł ponoć dopiero w liceum, a jeszcze dwa sezony wcześniej kopał się w lokalnych klubach takich jak LZS Gałkówek czy Boruta Zgierz, w 1993 roku przeszedł do historii „Rycerzy Wiosny”. Wygrana w derbach rozgrywanych na stadionie Widzewa po jego golu. Doskonała asysta Tomasza Cebuli, ale i bardzo przytomne zachowanie Jacka, wygrany pojedynek z Tomaszem Łapińskim, a po chwili strzał w długi róg obok Wojdygi. W derbach strzelił łącznie trzy gole, więcej dla ŁKS-u zdobył tylko Longin Janeczek, tyle samo inna z klubowych legend, Marek Saganowski.
W niemal każdym sezonie w I lidze rozgrywał ponad 30 spotkań, będąc pewniakiem do składu zarówno w ŁKS-ie, jak i potem, przez trzy sezony, w Stomilu Olsztyn. Jakże symboliczne było przyjęcie Płuciennika przez kibiców „Dumy Warmii” w końcówce sierpnia 1998 roku, gdy przyjechał na stadion przy ul. Piłsudskiego w biało-czerwono-białych barwach. Nikt z obecnych na stadionie nie przypuszczał, że tydzień później reprezentacje obu klubów spotkają się ponownie, na pogrzebie swojego ulubieńca.
Do dziś zaś, i w miejscu wypadku, i na cmentarzu na Zarzewie w Łodzi, są obecne barwy obu klubów. Tak jak Jacek pozostaje w pamięci i olsztynian, i łodzian. Dziś mija siedemnaście lat od wypadku. Jacek miałby obecnie 45.