Pamiętacie historię zmasakrowanego bramkarza WKS Wieluń, Rafała Koteckiego? Przybliżaliśmy ją w kwietniu.Kotecki walentynki zamiast z dziewczyną spędził w szpitalu, po tym jak podczas sparingu dostał kolanem z całej siły w twarz. Połamany w dziesiątkach miejsc, żyjący z groźbą utraty wzroku, mający wielomiesięczną przerwę bez żadnych szans na podjęcie pracy i bez wsparcia ze strony klubu. Ale nie poddał się, wrócił do piłki, tej jesieni znowu będzie grać. Gratulujemy.
“Miałem czternaście śrub w twarzy, dwie płytki. Lekarz, który mnie operował, powiedział, że kości miałem tak pozapadane, że on jeszcze nigdy czegoś takiego nie widział. Rwali te kości hakami, by je wyprostować, wyciągali odłamki.”
Rafał jest wyjątkowo zawzięty. Przypomnijmy ten wymowny fragment:
“Kiedy mógłbyś wrócić do gry?
Na razie, jak mówię, widzę podwójnie, więc potrzebuję operacji. Jeśli zgodnie z planem dojdzie ona w czerwcu do skutku, to i tak potem czeka mnie od trzech do sześciu miesięcy przerwy. Ale wrócę. Jestem ambitnym człowiekiem i poświęcałem swój czas, często kosztem rodziny, jeździłem na boisko w święta nie święta, chodziłem na siłownię, stawiałem na zdrowe odżywianie, suplementację, bo chciałem i chcę coś w piłce osiągnąć, zagrać w jak najwyższej lidze.”
Jak powiedział, tak zrobił. Do najwyższej ligi daleko, ale znowu jest regularne granie. Trenuje z trzecioligową Skrą Częstochowa, a gra w Pogoni Kamyk (okręgówka), natomiast za pół roku po złapaniu rytmu meczowego wraca do Skry i walczyć o skład. Warunki do szlifowania formy, jak sam przekonuje, ma optymalne. – Warunki są super i na Skrze i w Pogoni. Sztuczne oświetlenie i tu i tu, świetne płyty, także tylko się odbudowywać, łapać formę.
Jak zareagowało otoczenie na jego powrót? – Środowisko zareagowało bardzo pozytywnie. Podziwiali, że po takiej kontuzji nie boję się odważnych wyjść do piłek. Podkreślali też dobrze wykonaną pracę lekarzy, że nie wyglądam jakbym był po takich przejściach. Chciałem też powiedzieć, że dostałem od groma wsparcia od rodziny, znajomych, kolegów, trenerów, to też miało ogromne znaczenie.
Czy uda się wdrapać na szczyt? Wiadomo jaka jest konkurencja, ale motywacji i zacięcia na pewno Rafałowi nie brakuje. Najważniejsze jednak, że wróciło zdrowie. Szacunek też dla Skry Częstochowa, że wyciągnęła do golkipera rękę.