Reklama

Buduję, remontuję, urządzam. W Gdańsku wciąż grają w FM-a.

redakcja

Autor:redakcja

01 września 2015, 08:43 • 2 min czytania 0 komentarzy

Polski futbol ma to do siebie, że obowiązują w nim różne dziwne prawidła. Kiedy Probierz mierzy się z Bergiem, będą – jak mawia Kamil Grosicki – fajerwery. Kiedy Ojrzyński przejmuje klub, zaraz pojawia się tam Korzym. Kiedy Cecherz przegrywa ważny mecz, zaczyna jechać bez trzymanki (tydzień temu: „spierdoliliśmy wszystko, co mogliśmy spierdolić”). I wreszcie – kiedy trwa okno transferowe, w Gdańsku panuje kompletna głupawka. Deadline day? Wtedy trójmiejscy oficjele odpinają wrotki na dobre. Dwa/trzy dni wystarczyły, by wywrócić do góry nogami całą linię pomocy. 

Buduję, remontuję, urządzam. W Gdańsku wciąż grają w FM-a.

IN: Peszko, Kovacević, Chrapek, Krasić.

OUT: Vranjes, Pawłowski, Dźwigała.

Chwilę wcześniej przedłużono też kontrakty z Borysiukiem i Makuszewskim do… 2020 roku, a przecież nawet bez tych transferów Lechia ma naprawdę kim grać. I niby te wszystkie transakcje sprawiają, że kadra na papierze jest coraz mocniejsza, ale… papier ma to do siebie, że wszystko przyjmie. Podobnie zresztą jak sama Lechia, która sonduje sprowadzenie 60 tysięcy zawodników, a na koniec zabawa jak w Football Managerze. „Wyszukaj piłkarzy” i lecimy z koksem. Jedyna różnica, że pieniądze nie są wirtualne, bo tych przez Gdańsk przewala się co okienko cała fura. Jeszcze przed startem mercato głośno mówiło się w Gdańsku o ściągnięciu Dusana Kuciaka i Orlando Sa, a koniec końców sprowadzono dwunastu piłkarzy. Oto jedenastka pierwsza i rezerwowa.

Zrzut ekranu 2015-09-01 o 09.29.57

Reklama

Zrzut ekranu 2015-09-01 o 09.32.03

W teorii, kiedy wszyscy są zdrowi, pierwszy skład wygląda – żeby nie przesadzić – na TOP3. Świetny bramkarz, solidni stoperzy, reprezentacyjne boki obrony, trzy duże nazwiska w drugiej linii i napastnik wyższej klasy ligowej. Rywalizacja na wszystkich pozycjach, masa jakości piłkarskiej. Gdyby jakiś kibic Ekstraklasy spojrzał na ten skład po dwóch latach przebywania w kosmosie, miałby prawo być w szoku, a przecież nie umieściliśmy tu nawet z braku miejsca Michała Maka czy Piotra Wiśniewskiego, który – znając życie – na koniec i tak okaże się najbardziej wartościowym zawodnikiem drużyny.

Lechia jest jednak ostatnią drużyną, o której można powiedzieć, że od przybytku głowa nie boli. Przez szeroką kadrę w sezonie 2014/15 i 2015/16 (to przecież jeszcze nie koniec!) przewinęło się tam 52 zawodników. Wiadomo – jedni mieli większe szanse na grę, drudzy nikłe, trzecich wciśnięto po jakichś dziwnych znajomościach, a jest też kilku zdolnych ponoć juniorów. Nie zmienia to faktu, że w Gdańsku zorganizowano takie pospolite ruszenie, że gdyby na treningu pojawił się przypadkowy przechodzień, to trener najzwyczajniej w świecie mógłby uznać, że to kolejny efekt współpracy z portugalskimi/niemieckimi/austriackimi/bałkańskimi agentami. Niepotrzebne skreślić.

No, ale grunt, że chłopaki bawią się w piłkę.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...