Reklama

Jaki Vacek?! To już Vaclav! Piastelona wciąż zaskakuje

redakcja

Autor:redakcja

29 sierpnia 2015, 16:45 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jeżeli nagle nie dojdzie do jakiejś niespodziewanej blokady, jeżeli przerwa reprezentacyjna ich nie rozreguluje, jeżeli w drużynie nagle nie zapanuje szpital… Jeżeli, jeżeli, jeżeli. Możemy gdybać, jak to będzie wyglądało w najbliższych tygodniach, ale leci już siódma kolejka, a Piast leje kogo popadnie i wciąż potwierdza, że jest poważnym kandydatem na czarnego konia rozgrywek. Gra drużyny Latala wygląda jednak tak, że trudno tu mówić o jakiejś sensacji. Może nie wszyscy są tam wybitnymi piłkarzami, ale ze swoich obowiązków wywiązują się tak doskonale, że… Że 6-0-1. Bilans mówi wszystko. Zero przypadku.

Jaki Vacek?! To już Vaclav! Piastelona wciąż zaskakuje

Latal w Gliwicach jeszcze pocierpi – kryzys w końcu musi nadejść – ale w tym sezonie dokonuje rzeczy niebywałej. To już nie tylko „resultados historicos”. „Historico” jest też sam styl. Niemal wszyscy zawodnicy grając w tym kolektywie wykręcają maksimum swojego potencjału. Osyra może się mylić raz za razem w defensywie, ale co z tego, skoro daje przy tym gola i asystę. Barisić może być niewidoczny, a przypieczętowuje zwycięstwo. Nespor może marnować karnego, a wynik i tak wysoki. Do tego świetny środek pola z rosnącym w oczach 21-letnim Murawskim i Vackiem, który – stosując terminologię „Super Expressu” – jest już coraz większy. Za sposób prowadzenia gry – to prawdziwy Vaclav, a nie jakiś tam Vacek.

12 goli, dwa w wykonaniu Polaków. Kto powiedział, że nie można oprzeć gry na obcokrajowcach?

Łęczna nie została dzisiaj jednak zupełnie stłamszona. Mało tego – w pewnym momencie można się było spodziewać, że powalczy nawet o remis. Dwie piłki meczowe zmarnował jednak Świerczok, który najpierw sprytnie poradził sobie z Osyrą, ale jego strzał świetnie wybronił niemożliwy ostatnimi czasy Szmatuła. Następnie były napastnik Kaiserslautern (tak, dobrze czytacie) pokonał niekryty trasę maratonu, ale widząc nadbiegającego bramkarza, walnął prosto w niego. Oceniając tę sytuację fachowo – klasyczne Gianfranco Obsranco, które zapewniło Kubie minusa meczu i – jak podejrzewamy – ławeczkę w najbliższych kolejkach.

Jurij Szatałow może poczuć ulgę, że ten nieszczęsny sierpień wreszcie się kończy. Po świetnym początku w dwóch pierwszych kolejkach jego drużyna nie potrafiła odnieść zwycięstwa w pięciu następnych meczach. Bilans z tego miesiąca? Remis i cztery oklepy. A najlepszy zawodnik – dziś poza kadrą meczową – myślami już zdecydowanie poza województwem lubelskim. Chyba nie musimy tłumaczyć, kogo mamy na myśli.

Reklama

oUOc8k6

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...