Reklama

Galliani upadł na głowę. Balotelli na ratunek San Siro?

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2015, 16:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Szumnie zapowiadana odbudowa Milanu wczoraj doznała pierwszego tąpnięcia. Mające być symbolem zmiany warty trio Ely, Romagnoli i Bertolacci skompromitowało się we Florencji. Pierwszy wyleciał za czerwoną kartkę, drugi sprokurował karnego, trzeci nic nie grał. Rossoneri polegli na otwarcie Serie A z Fiorentiną 0:2, a wszyscy ich kibice znowu mieli okazję zaprzyjaźnić się z frustracją i rozczarowaniem, tak oswojoną, udomowioną na San Siro w ostatnich latach.

Galliani upadł na głowę. Balotelli na ratunek San Siro?

Nam ciśnie się w tym kontekście parę pytań. Po pierwsze, jak do cholery można wydać latem ponad sto milionów i mieć tak beznadziejny kadrowo zespół?

Po drugie, jak można wydać blisko 50 milionów euro na duet Romagnoli – Bertolacci?

A wreszcie po trzecie, jak można dojść do wniosku, że tym, który odmieni los, będzie Balotelli?!

aug 24 gds

Reklama

To nie są żarty, prima aprilis był dawno temu. Galliani potwierdza, że prowadzone są bardzo zaawansowane rozmowy, a Liverpool – co jasne – jest więcej niż chętny, by wypchnąć Balo z klubu gdziekolwiek i to nawet, jeśli wciąż będzie musiał płacić 50% pensji. Przynajmniej Mario przestanie zawadzać na treningach – jego przecież nawet do rezerw nie sposób oddać, zacznie demoralizować młodych, zarażać ich swoim nieprofesjonalizmem. Geniusz Galliani uznał jednak, że warto spróbować, „dać ostatnią szansę”, tak jakby Mario nie zmarnował już kilku takich ostatnich szans.

W którym miejscu ta transakcja ma jakikolwiek sens? Balotelli przychodziłby po lecie, w którym miał bardzo mało doświadczeń sparingowych, bo Rodgers go izolował, nie zabierał choćby na tournee. Mario w rezultacie często musiał trenować indywidualnie, a czy myślicie, że to jest taki tytan samodyscypliny, że pozostawiony samemu sobie będzie zasuwał aż miło i świetnie przygotuje się do sezonu? Pytanie retoryczne. Znacznie bardziej możliwe, że jest w skandalicznej formie fizycznej.

Nawet patrząc na kadrę Milanu, ogórkową aż oczy bolą, to akurat w ataku wyglądają najlepiej. Tutaj jest dwóch nowych gości, którzy coś pokazali w zeszłym sezonie i przyszli za grubszą kasę. Bacca w Sevilli był kozakiem, Luiz Adriano potrafił przewodzić klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów. Po cholerę więc Mario? Jako dżoker na ławkę? Czy myślicie, że ten facet pogodzi się z oglądaniem czyichś pleców, podporządkuje dla drużyny i bez mrugnięcia okiem będzie tyrał wchodząc na ostatnie minuty?

Oczywiście Mario zapewnia, że się zmienił, że teraz już będzie inaczej. Mówi, że ojcowskie obowiązki pomogły mu dojrzeć. Cóż, ojcem był też w ostatnich tygodniach, gdy zrobił cyrk na treningu Liverpoolu: gierka treningowa, nagle Balo strzela cudowną bramkę z połowy boiska. Problem w tym, że do własnej bramki. Zrobił to specjalnie, dla jaj, i bardzo spodobał mu się własny dowcip. Oczywiście tylko jemu, bo Rodgersowi z wściekłości posiwiało parę włosów.

I ten facet ma teraz przyjechać do Milanello i nagle być kimś, kim nigdy nie był?

Powiemy szczerze: każdemu piłkarzowi świata uwierzylibyśmy prędzej, niż Mario.

Reklama

Screen Shot 08-24-15 at 02.26 PMJedyne, z czego ostatnio zasłynął Mario – idiotyczne buty

Sinisa nie cierpi takich charakterów jak Balo, szuka ludzi z drugiego bieguna – ciężko pracujących, twardych, umiejących się poświęcać. Mamy przeczucie graniczące z pewnością, że Serb nie chciał Balo ani przez sekundę. Mihajlović powiedział póki co tylko tyle, że jeden jakikolwiek wyskok Mario i koniec, on wyrzuci go z drużyny.

Naszym zdaniem nie należy pytać więc o to, czy Mario odpali, ale jak szybko Sinisa straci cierpliwość.

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...