Na nic nasze apele, na nic błagalne prośby. Dziennikarze “Super Expressu” nie zmierzają schodzić z raz obranej ścieżki, więc gazetę robią mniej więcej tak: Kucharczyk nie trafia do pustej bramki – dzwonią do Wójcika, Kucharczyk strzela gola – dzwonią do Wójcika. I zdają się nie czuć, że kompromitują nie tylko samego Wuja, ale przy okazji też własne łamy.
Już nawet nie chce nam się przypominać, jak przed dwoma tygodniami Wójcik się napinał, jak by to Kucharczyka ustawił, jeszcze na boisku, a potem w szatni. Nie wahał się też doradzać panu Łysence, co należy z takim delikwentem zrobić. Kiedy więc Kucharczyk się ogarnął, zagrał niezły mecz na Ukrainie i strzelił gola, Wujo nieco zmienił ton wypowiedzi. Jak sam uznał, jego interwencja przyniosła skutek:
Widać, że Kucharczyk posłuchał mojego apelu i popracował nad wzrokiem i skutecznością. Po meczu z Wisłą go skrytykowałem, ale czasem jest tak, że trzeba dostać obuchem przez łeb, żeby się otrząsnąć. Nie o to chodzi, żeby cały czas po nim jechać. Teraz grał nieźle, znalazł się tam, gdzie powinien. W polu karnym zachował się najsprytniej. Oby tak dalej! W tej sytuacji nie przeszkadzały mi nawet jego różowe buty.
To jest po prostu smutne. Starszy, bezrobotny pan siedzi sobie w domu, wygaduje jakieś dyrdymały i myśli, że jego słowa mają jakikolwiek znaczenie. Że Kucharczyk wziął je do siebie, że popracował nad wzrokiem (ciekawe jak to się robi) i skutecznością. A sam Wujo dał piłkarzowi obuchem przez łeb czysto dydaktycznie, w dobrej wierze. Jeżeli dalej pójdziemy tym tokiem rozumowania, dojdziemy do wniosku, że to dzięki Wójcikowi Legia wygrała swój czwartkowy mecz.
Smutna jest też sama końcówka. Wyobrażamy sobie, że dziennikarz Superaka wynotował całą wypowiedź, ale coś mu do końca nie pasowało. To musiało wyglądać mniej więcej tak:
SE: Janusz, daj na koniec coś pikantnego, no wiesz, w twoim stylu.
JW: Dobra, to napisz, że nie przeszkadzały mi nawet jego różowe buty, to będzie dobre!
SE: O to mi chodziło, dzięki!
Trochę nam to śmierdzi znęcaniem się nad gościem, który żyje w swoim świecie, i którego potrafiłoby podpuścić nawet dziecko. Jakieś to wszystko przykre i dołujące…
Fot. FotoPyK