Reklama

Niepokonani zachowują swój status. Moskal już niekoniecznie.

redakcja

Autor:redakcja

21 sierpnia 2015, 19:40 • 2 min czytania 0 komentarzy

Eurosport powoli nas zaczyna do tego przyzwyczajać – kiedy komentuje Andrzej Strejlau, nie trzeba się martwić o zaangażowanie. Zawsze tym najbardziej ambitnym, zdeterminowanym i wykazującym najwięcej zainteresowania meczem będzie trener znany również jako zdobywca pucharu i superpucharu z tym zespołem. Pan Andrzej tak bardzo wczuwa się w swoją rolę, że im dłużej trwa konfrontacja, tym częściej przejmuje pałeczkę od pierwszego komentatora, a gdyby mógł, to najchętniej usiadłby na dwóch ławkach trenerskich na raz – tak strasznie przeżywa błędy zawodników i eksponuje ich trafne decyzje. Słowo „świetnie” jest dzięki niemu w trakcie transmisji równie częste co niewymuszone błędy zawodników.

Niepokonani zachowują swój status. Moskal już niekoniecznie.

Andrzej Strejlau – dlatego tak mocno uwypuklamy jego udział – to oczywiście plus meczu Pogoni z Wisłą. Meczu równorzędnych drużyn, o dwóch zupełnie różnych połowach. Pierwsza – rozgrywana w takim tempie, jakby upały panowały do dzisiaj. Druga – już po wyrzuceniu na trybuny wściekłego Michniewicza – jakieś 85 razy szybsza. Trudno jednoznacznie stwierdzić, kto był lepszy (a raczej gorszy) – raz wrzutkami imponowała Wisła, która próbowała skorzystać z wyskoku Guerriera. Raz Pogoń, która po zdjęciu bezużytecznych skrzydłowych (Lewandowskiego i Danielaka) w końcu się rozegrała. I to do tego stopnia, że nawet lekkoatleta Przybecki momentami zaczął przypominać piłkarza. Zresztą to Miłosz do spółki z sędzią Przybyłem uratował Pogoni ten mecz. Po jednym z jego rajdów arbiter podyktował karnego za wątpliwy faul Burligi (wiślak zdecydowanie wygrał walkę o piłkę!), a jedenastkę na gola zamienił Frączczak.

Jednym słowem: Jarosław Przybył, ale nie dojechał.

To jednak żadna niespodzianka. Akurat ten arbiter – coraz częściej odnosimy takie wrażenie – ma olbrzymi problem z samym prowadzeniem meczu. Jest nieprzewidywalny w negatywny sposób. Kiedy wypada puścić grę, odgwizduje faul. Ogólnie gwiżdże jak nawiedzony, kiedy tylko może. Przypuszczamy, że z jedenastki arbiter ostatecznie na siłę się wybroni, ale bądźmy szczerzy: kto śledzi występy tego pana, ten wie, że o ile Przybył nie zmieni swojego postępowania, to na wielką karierę nie może liczyć.

Kazimierz Moskal wykręcił natomiast swój dwunasty remis i jego aktualny bilans to 4-12-4. Biorąc pod uwagę, co działo się w Krakowie w tygodniu (dla tych, którzy nie wiedzą: trener został wezwany przez Cupiała), można się spodziewać, że stryczek na jego szyi zacisnął się właśnie do samego końca. Mimo że jego drużyna jest – obok Pogoni – jedyną niepokonaną w tym sezonie w lidze.

Reklama

5OOCawR

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...