Reklama

Lech nikogo nie sprzeda? Rutkowski: Gotowi, by zaryzykować

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 sierpnia 2015, 06:33 • 9 min czytania 0 komentarzy

„Jeśli Lech awansuje do fazy grupowej Ligi Europy, to latem powinien utrzymać w kadrze wszystkich piłkarzy. – Powinniśmy kogoś sprzedać, ale jesteśmy gotowi zaryzykować – mówi wiceprezes klubu Piotr Rutkowski (31 l.)”. Czytamy w środowej prasie, w której naprawdę ciężko znaleźć coś ciekawego…

Lech nikogo nie sprzeda? Rutkowski: Gotowi, by zaryzykować

FAKT

W Fakcie piłka nożna na czterech stronach – bez perełki, ale dobrze wypchany i opakowany. Na początek strona o Lechu: Videoton zmienia trenera, natomiast…

Image and video hosting by TinyPic

Kolejorz gra, by ocalić cały skład.

Reklama

Jeśli Lech awansuje do fazy grupowej Ligi Europy, to latem powinien utrzymać w kadrze wszystkich piłkarzy. – Powinniśmy kogoś sprzedać, ale jesteśmy gotowi zaryzykować – mówi wiceprezes klubu Piotr Rutkowski (31 l.). (…) Sam awans do niej to kolejne 2,4 mln euro! Razem – 3,3 mln. A nie doliczamy premii za wyniki oraz prawa marketingowe. Tylko trzech piłkarzy w historii klubu odeszło za większe pieniądze: Robert Lewandowski (26 l.), Artjoms Rudnevs (27 l.) oraz Łukasz Teodorczyk (24 l.). Od kilku tygodni szefostwo Kolejorza powtarzało, że niezależnie od tego, co się stanie w Europie, potrzebna jest sprzedaż piłkarza. A w razie braku wejścia do fazy grupowej – nawet dwóch. Teraz okazuje sie, że w przypadku powodzenia może udać się uniknąć obu tych wariantów. I tacy piłkarze jak Karol Linetty (20 l.), Dawid Kownacki (18 l.) czy Marcin Kamiński (23 l.) zostają jeszcze co najmniej pół roku.

Poza tym:
– Piast po Legii chce ograć Lechię
– Występ Lovrencsicsa pod znakiem zapytania
– Posada Moskala wisi na włosku

Czy uda się zastąpić Dudę?

Szanse na występ Ondreja Dudy (21 l.) w jutrzejszym meczu fazy play-off Ligi Europy pomiędzy Zorią Ługańsk a Legią (godz. 19, TVP 2) są iluzoryczne. Słowacki pomocnik wciąż odczuwa ból w kostce, dlatego nie brał udziału we wczorajszym treningu. – Przechodzę zabiegi rehabilitacyjne. Przed wylotem, po konsultacjach ze sztabem medycznym zdecydujemy, czy polecę do Kijowa razem z zespołem – mówi Faktowi legionista. (…) – Oczywiście ta sprawa siedziała mi w głowie. Zostałem w Legii i nie zamierzam z tego powodu płakać, bo czuję się tutaj świetnie, co wielokrotnie podkreślałem. Zależy mi, by klub w razie transferu godnie zarobił. Okno jest otwarte jeszcze przez kilkanaście dni, dlatego różnie się może potoczyć moja sprawa.

Image and video hosting by TinyPic

Stronę dalej rozmowa z Łukaszem Piszczkiem. Mam nowe zadania – informuje obrońca Borussii.

Reklama

U Tuchela pana rola się zmieniła?
– Diametralnie nie, ale muszę być jeszcze bardziej skoncentrowany. Mieć większe wyczucie przy włączaniu się do akcji ofensywnych. To dlatego, że w związku ze zmianą systemu gry mamy do siebie większe zaufanie. Razem z drugim bocznym obrońcą jestem ustawiony wyżej i szerzej na boisku. Wcześniej musiałem często schodzić do środka, aby asekurować kolegów przy ewentualnej stracie piłki. Teraz to mnie asekurują zawodnicy z pozycji nr 8. Bardzo ważny jest wysoki poziom koncentracji, aby dobrze czuć rytm i tempo akcji oraz nie popełnić błędu przy odległościach lub ze stratą piłki.

I obok dwa teksty z kraju:
– Janicki bał się o zdrowie, ale odetchnął
– Wielki powrót Małeckiego

GAZETA WYBORCZA

Skromnie, z dwoma materiałami – w tym jednym większym o Barcelonie. Dariusz Wołowski pisze, że Barca się teraz otrząsa, stawiając pytanie: czy to tylko wpadka?

Image and video hosting by TinyPic

– Nasze szanse umarły po czerwonej kartce – stwierdził trener Luis Enrique. W 55. min rewanżu na Camp Nou Gerard Piqué wyleciał z boiska za obrazę asystenta sędziego. „Sram na twoją k… matkę” – te słowa zacytował w protokole z meczu arbiter główny Velasco Carballo. Ponieważ pochodzi on z Madrytu, katalońskie media posądzają go o celową działalność na szkodę Barçy. Trzy lata temu pokazał już Piqué czerwoną kartkę. „Nie ma wątpliwości, że ten pan nie powinien więcej sędziować meczów Barcelony” – napisał komentator „El Mundo Deportivo”. Nawet dalekie od obiektywizmu katalońskie media nie mają jednak wątpliwości, że Barcelona na Superpuchar Hiszpanii nie zasłużyła. Gdy Piqué wylatywał z boiska, prowadziła z Athletic 1:0 (gol Leo Messiego), a przecież pierwszy mecz przegrała w Bilbao aż 0:4. Rewanż na Camp Nou zakończył się remisem 1:1 po bramce 34-letniego Aritza Aduriza, który na San Mamés zdobył hat-tricka. Baskowie świętowali hucznie, to ich pierwsze trofeum od 31 lat. 5 maja 1984 r. na Santiago Bernabéu w Madrycie pokonali w finale Pucharu Króla Barcelonę, której liderem był Diego Armando Maradona, teraz pobili zespół Messiego.

Ten mniejszy tekścik traktuje o czwartkowych pucharowiczach, a właściwie – jednym pucharowiczu. Jaką Legię zobaczy Zoria?

Image and video hosting by TinyPic

W czwartek o 19 Legia gra w Kijowie pierwszy mecz IV, decydującej rundy LE. – Naszym celem jest awans do fazy grupowej – mówi Jurij Wernydub, trener Zorii. Według bukmacherów minimalnym faworytem jest Legia. I także w tym Ukraińcy upatrują szansy. – Jeśli piłkarze z Warszawy nas nie doceniają, to niech tak sobie dalej myślą. Przygotujemy się i na boisku pokażemy, że się pomylili – mówi pomocnik Andrij Pylawśkyj. Wiernydub przywołuje mecze III rundy eliminacji z Charleroi LE. Zdaniem trenera Belgowie przegrali dwumecz 0:5, bo zlekceważyli jego piłkarzy. – Teraz może być podobnie – twierdzi 49-letni szkoleniowiec. (…) Klub z Ługańska jest jednym z dwóch, które nie mogą występować na swoich stadionach. Jako gospodarz w lidze gra w Zaporożu, zaś w europejskich pucharach – w Kijowie. Na mecz z wicemistrzami Polski Zoria wynajęła stadion Dynamo im. Walerego Łobanowskiego, choć do UEFA zgłosiła też obiekt stołecznego Obołonia. Nie można spodziewać się dużej frekwencji, ponieważ Zoria to klub mało popularny na Ukrainie, a Ługańsk od stolicy dzieli blisko 800 km. Zresztą wyjazd z miasta rządzonego przez rebeliantów jest utrudniony z powodu blokady przez ukraińską armię.

Jak się okazuje, to nie jest tekst o Legii, tylko o Zorii. W dodatku niezbyt interesujący.

SUPER EXPRESS

W Rzeczpospolitej nic nie ma, z kolei z Superakiem mamy problem techniczny. Dlatego tylko jeden materiał, czyli rozmówka z Michaiłem Siwakowem. Były piłkarz Wisły zapowiada: Będę miał oko na Nikolicia.

Na którego z piłkarzy Legii powinniście uważać szczególnie?
– Z obecnego składu kojarzę Michała Kucharczyka. Wiem, że przed sezonem Legia pozyskała napastnika z Videotonu Nikolicia, który znakomicie wprowadził się do drużyny i strzela gola za golem. Trzeba będzie na niego mieć oko.

Sytuacja w Donbasie cały czas jest niebezpieczna. Nie miał pan obaw przed transferem do Zorii?
– Zoria mnie chciała, a ja chciałem grać w dobrym zespole. Wszyscy w klubie wierzą, że niebawem nadejdzie ten dzień, gdy drużyna wróci do Ługańska. Teraz mieszkamy w Zaporożu i tam gramy mecze ligowe. Kontrakt także podpisywałem w tym mieście, nigdy nie byłem w Ługańsku.

Nic w tej rozmowie odkrywczego. Z drugiej strony, o co można zapytać Siwakowa i co Siwakow mógłby powiedzieć?

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na okładce obok Kamila Syprzaka jest Ondrej Duda. Mówi, że na dziś zostaje w Legii. To chyba żadne zaskoczenie, co?

Image and video hosting by TinyPic

Większy wywiad z Dudą, jeszcze raz o transferze.

Walizki wciąż spakowane czy ubrania znowu wiszą w szafach?
– Jestem rozpakowany, musiałem wcześniej spakować walizki, bo kupiłem mieszkanie i czekała mnie przeprowadzka (śmiech). Oczywiście nie będę nikogo okłamywał, że nie myślałem o transferze do Interu. To nie była prosta sprawa, żeby odpowiednio nastawić się mentalnie, kiedy rozmowy działaczy utknęły w martwym punkcie. W Legii jest mi bardzo dobrze, dlatego nie było powodu roztrząsać tę sytuację. Co ma być, to będzie.

Z włoskiej drużyny, do Realu, odszedł właśnie Mateo Kovacić. To coś zmienia w pana sytuacji?
– Dopóki okno transferowe jest otwarte, wszystko może się wydarzyć. Nie zamykam się na żadną opcję. Dzisiaj jestem nastawiony, że zostaję.

Adam Dawidziuk zapowiada też zmiany w składzie. Do składu wracają Bereszyński i Pazdan, a kontuzjowanego Dudę zastąpi Prijović.

Image and video hosting by TinyPic

Dla odmiany – Czesław Jakołcewicz, były piłkarz Lecha, mówi właśnie o Lechu. Gra co trzy to nie wytłumaczenie.

Lech pokaże w pucharach swoją lepszą twarz?
– Nie uznaję tłumaczenia słabszych rezultatów grą co trzy dni. Przecież o tym, że tak będzie wiedziano dużo wcześniej. Po to jest szeroka kadra, po to byli kontraktowani zawodnicy. Piłkarze nikomu nie robią łaski tym, że się sprężą na mecz w europejskich pucharach. Zdobyte mistrzostwo Polski zobowiązuje, żeby w tych rozgrywkach potwierdzać klasę i nie bać się tak rozbitego rywala jak Videoton. Zwycięstwo Lecha nie może podlegać dyskusji, powinniśmy raczej rozmawiać o rozmiarach zaliczki przed rewanżem.

W Lechu wyprzedaży nie będzie. Spoglądamy w inny fragment tekstu niż w Fakcie.

– Sprzedaż zawsze sprawia, że klub jest zabezpieczony finansowo. Jest to w tym momencie ważne, bo nie chcemy powielić błędów sprzed pięciu lat. Wtedy po udanej przygodzie pucharowej były wysokie wynagrodzenia i kosztowne transfery. Skutki tamtych działań odczuwaliśmy do poprzedniego sezonu. Musieliśmy przyhamować, przejść restrukturyzację. Zrobiliśmy to i wreszcie jesteśmy gotowi do kolejnego uderzenia. Mam nadzieję, że kolejne sezony będą już lepsze. Już za długo nie ma nas w fazie grupowej. Jeśli obecnie nie mamy nikogo transferować, jest jeden warunek: awans do faza grupowa. Bez tego ani rusz – mówi wiceprezes Rutkowski. Na razie nie zanosi się na to, żeby przed zamknięciem okna transferowego Lech miałby się wzmocnić. Dwumecz z Videotonem rozstrzygnie się 27 sierpnia, czyli będzie kilka dni na ewentualne ruchy. Gdyby w teraz klub miałyby się decydować na transfery, byłby na nie, bo nie ma zamiaru kupować na kredyt. Nie oznacza to jednak, że przy Bułgarskiej nie są prowadzone żadne negocjacje. Trzy, cztery sprawy są otwarte i czekają na finalizację.

Image and video hosting by TinyPic

Trener dał rozkaz: Ognia! Czyli ofensywa Śląska.

Czekam na bramki Toma Hateleya i Krzysztofa Danielewicza. Przecież nasze „szóstki” potrafią je zdobywać i aż dziwne, że w Śląsku do tej pory im się nie udało – przyznaje trener Tadeusz Pawłowski. (…) Dla Śląska już od bardzo dawna w lidze bramki zdobywa bardzo wąska grupa piłkarzy – Flavio Paixao, Robert Pich i Kamil Biliński. Ostatnim zawodnikiem spoza tego grona (nie liczymy Marco Paixao, bo jego w Śląsku już nie ma), który strzelił gola w ekstraklasie, był Piotr Celeban, ale działo się to cztery miesiące temu. Od tego czasu wrocławianie zdobyli 15 bramek.

Nie trzeba liczyć już minut Patrykowi Małeckiemu. Ostatni tekst na dziś.

Po półtora roku Małecki zdobył pierwszą bramkę dla Pogoni w ekstraklasie, po czym pobiegł pod trybunę zajmowaną przez fanów Portowców. – Chciałem podziękować kibicom, że nie zwątpili we mnie i ciągle wierzyli, że zacznę dobrze grać i strzelać gole – twierdzi pomocnik ekipy ze Szczecina. Miał za co dziękować, bo sympatycy Pogoni wspierali go od pierwszych dni w klubie w styczniu 2014 roku. (…) – Cieszę się, że już nikt nie będzie mu wyliczał minut bez zdobytej bramki – przyznaje Michniewicz. Fani uwielbiają Małeckiego, bo ten darzy ich szacunkiem. Najlepiej postawę skrzydłowego wobec kibiców pokazuje sposób, w jaki potraktował łowców autografów w czasie lipcowego obozu we Wronkach. Do hotelu, w którym mieszkała drużyna Pogoni, przyszła kilkuosobowa grupa chłopaków zwariowanych na punkcie piłki nożnej. Najpierw zebrali podpisy od całego zespołu, a następnie codziennie przychodzili specjalnie do Małeckiego. Za każdym razem były piłkarz Wisły Kraków cierpliwie spędzał z nimi co najmniej kwadrans, rozmawiając nie tylko o futbolu, lecz o zwykłych sprawach życiowych.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...