Ten mecz miał sprawdzić naszą formę przed eliminacyjnymi meczami z Irlandią Północną i Anglią. Paweł Janas mówił o tym, że zagramy o zwycięstwo, ale przy okazji dyplomatycznie dodał: wynik nie jest najważniejszy. Gdyby było 0:2 czy 1:3, pewnie nikt specjalnie by się nie przejął, ale przy 1:5 zapaliła się wściekle czerwona lampka. I chociaż był to tylko mecz towarzyski, to spokojnie można uznać go za jedną z największych kompromitacji ostatnich lat. Jedenaście lat temu zebraliśmy solidny łomot od Danii.
Przed meczem Janas mówił, że to nie czas na eksperymenty. I rzeczywiście, postawił przeważnie na piłkarzy sprawdzonych. Do meczu z Anglią pozostało niewiele. Sprawdzian z Danią docelowo miał być ostatecznym egzaminem i dotarciem spójnej drużyny. To znaczy spójnej z założenia. Skończyło się kompletną katastrofą.
– Otrzymaliśmy surową lekcję. Początek nie zapowiadał tak sromotnej porażki. Im dalej, tym było gorzej. W drugiej połowie na boisku panował nieład. Do przerwy nasza gra nie wyglądała jeszcze najgorzej. Wpuściłem nowych graczy po to, by realizowali to, o czym mówiliśmy na odprawie, ale nie przyniosło to oczekiwanego skutku – mówił później selekcjoner i w zasadzie miał rację. Pierwsze dwadzieścia minut było naprawdę niezłe, dynamiczne. Na skrzydłach szaleli Kamil Kosowski i Jacek Krzynówek. Niestety, potem zostaliśmy zmiażdżeni, a jedynym przerywnikiem w duńskiej kanonadzie było trafienie Macieja Żurawskiego. Hat tricka z kolei ustrzelił Peter Madsen, dla którego – co ciekawe – były to jedyne reprezentacyjne gole w karierze.
Przegraliśmy 1:5, ale równie dobrze mogło skończyć się 1:8 albo 1:10. W pierwszych minutach Duńczycy wyglądali na delikatnie zaspanych, ale obudziła ich owacja trybun, którą spowodował… złoty medal Otylii Jędrzejczak na igrzyskach olimpijskich. Polacy nie mieli argumentów do tego, żeby jakkolwiek się wytłumaczyć. Jerzy Dudek powiedział wprost: to był jeden z najgorszych meczów w mojej karierze. Byli zgodni, że w drużynie zabrakło kogoś takiego, jak Tomasz Hajto, który nie mógł zagrać z powodu zawieszenia za czerwoną kartkę w meczu ze Szwecją.
Jedyny plus był taki, że na trybunach stadionu w Poznaniu pojawiło się żałośnie mało ludzi – ledwie 5 tys. Większość, z uwagi na upał, wybrała telewizor i oglądanie występu Otylii. To chyba jedyny raz, kiedy nie żałowali, że woleli pływanie od piłki.