Bartek Śpiączka to ponoć niezły kozak. Dużo naczytaliśmy się jak to nie odstawia nogi na żadnym treningu, grałby nawet z połamaną w ośmiu miejscach nogą i generalnie walczy, walczy i jeszcze raz walczy. Ojrzyński mówił nawet, że musiał chłopaka studzić, bo Śpiączka połamałby własnych obrońców – normalnie samozwańczy człowiek-Wimbledon, Vinnie Jones bałby się na niego grać. No i dobrze, niech sobie ma taki styl, tacy są potrzebni na boisku.
Ale, pseudokozaku, po cholerę oszukujesz? Taki z ciebie walczak, a potem się kładziesz bo cię Pawełek dotknął?
Najpierw staranowałeś Pawełka w obrzydliwy sposób, bo widać, jak zdajesz sobie sprawę, że do piłki nie zdążysz, więc wchodzisz chociaż zrobić krzywdę golkiperowi. Mariusz otrzepał się, opieprzył cię zupełnie prawidłowo, bo za to opieprzyłby cię każdy (nawet, podejrzewamy własny trener), a ty padasz jak rażony gromem. Szerszeń cię ukąsił czego nie wyłapała kamera, dostałeś spontanicznego wylewu? O, albo okres, to by było nawet logiczne! A może jednak żenująca szopka i pajacowanie? To jest zachowanie tego niby twardziela, który grał z krwiakiem gdzieś w niższych ligach, byleby drużyna zdobyła punkty?
Frajerstwo, ciężkie frajerstwo. W naszych oczach jesteś panienką. Na szkolnym boisku któryś z weteranów ustawiłby cię równo – może ten rzeczony Pawełek, przy poklasku wszystkich pozostałych, także twoich kumpli z drużyny.
Chyba że faktycznie o czymś nie wiemy i to nagły przeszywający ból menstruacyjny.