Nie strzelał, nie strzelał, nie strzelał, ale jak już trafił w Ligue 1 to tak, że pozamiatał całą konkurencję do miana bramki kolejki. Ba, niektórzy – i to nie Polacy, ale również Francuzi – piszą wręcz o kandydaturze do gola całego sezonu (o ile Zlatan nie wyskoczy z jakimś odpałem…). Proszę państwa, Kamil Grosicki i jego perełka dająca Rennes zwycięstwo nad Montpellier.
Różne piękne gole przychodzi nam oglądać co weekend, ale tylko niewielka część z nich piękna jest już w samym zamyśle – już na etapie świadomie podjętej decyzji. Takie się docenia najbardziej. Grosicki tym zagraniem ewidentnie chciał zrobić coś ekstra i sęk w tym, że idealnie mu wyszło.
Latem przepracował pełny okres przygotowawczy, co najważniejsze – obyło się bez kolejnych urazów. Tuż przed rozpoczęciem sezonu szczerze mówił w wywiadach, że konkurencja jest na tyle poważna, że nie ma pojęcia czy będzie grał w pierwszym składzie i na razie dwukrotnie zaczął od ławki. Kto wie jednak, co będzie dalej – statystycy, którzy obserwują mecze Rennes dostatecznie wnikliwie, odnotowują dziś, że miał udział przy czterech z sześciu ostatnich goli drużyny. No i wreszcie sam trafił w meczu ligowym, bo dotąd zdarzało mu się tylko w pucharze oraz w rezerwach.
Co tu wiele gadać, tym jednym kopnięciem pozamiatał.
***
Korzystając z okazji, odnotujmy jednak, że to wcale nie koniec dobrych strzeleckich wieści, bo przecież wczoraj sezon godnie zainaugurował Lewandowski, a dziś swoje dorzucił też Milik. Statystyki, jakie ten drugi wykręca ostatnimi czasy w Ajaksie, są wręcz takie, że trudno uwierzyc – do zdobycia dziesięciu bramek potrzebował dwunastu celnych uderzeń (i trzydziestu w sumie). Maszyna.
Dziś napoczął Willem II.