Reklama

Wójcik o Kucharczyku: Ma problem nie tylko z głową, ale i z oczami

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 sierpnia 2015, 06:58 • 13 min czytania 0 komentarzy

– Musi mieć problem nie tylko z głową, ale i z oczami. Źle to wygląda. Jeśli zawodowy piłkarz nie jest w stanie trafić do prawie pustej bramki z 5 metrów, to coś jest z nim nie tak. Założę się, że gdyby teraz zaoferować mu premię za ponowne trafienie w ten słupek, to za cholerę by mu się nie udało. Pan „Łysenko”, czyli Henning Berg powinien jak najszybciej się tym Kucharczykiem zająć. Przydałaby się wysoka kara finansowa. Gdyby mnie tak wk…, od razu powędrowałby na trybuny. Opierdziel dostałby jeszcze na boisku, wcale nie czekałbym na koniec meczu. I uwierzcie, chodziłby po murawie jak koń, z opuszczonym łbem. W szatni oczywiście poprawka, po której nawet zimny chirurg by mu nie pomógł – tak Janusz Wójcik masakruje Michała Kucharczyka na łamach Super Expressu. Zapraszamy na wtorkowy przegląd prasy.

Wójcik o Kucharczyku: Ma problem nie tylko z głową, ale i z oczami

FAKT

Zaczynamy problemami Lecha. Mistrz opadł z sił.

Image and video hosting by TinyPic

Dziewięć meczów granych w rytmie co trzy dni szybko odbiło się na kondycji zawodników. Trener Maciej Skorża (43 l.) przyznaje, że w sobotnim meczu z Koroną Kielce (0:0) po raz pierwszy było widać kryzys u jego piłkarzy. – Potrzebujemy trochę oddechu. Nie mamy nawet okazji spokojnie trenować. Dopiero przed pierwszym spotkaniem z Videotonem będzie na to szansa – tłumaczy Skorża. Piłkarze potwierdzają to, że fizycznie czuli się w sobotę słabiej.

Reklama

Mam ciężki początek – nie ukrywa Marcin Robak. I tłumaczy:

– Nie jest mi łatwo. Jestem nowym zawodnikiem, chciałbym zdobywać bramki w każdym spotkaniu, a na razie moje początki są ciężkie. Wierzę, że przyjdzie dobry moment, a drużyna zacznie wygrywać. Czasami jest tak, że drużyna nie wygrywa na początku, potem łapie drogą formę i idzie seria zwycięstw. Tak samo jest z napastnikami. Czasami są momenty słabsze, czasami są serie bramek. Jest początek sezonu, rozegrałem dopiero trzy pełne mecze. Ale jestem ambitnym napastnikiem i chciałbym w każdym meczu zdobywać bramki. Na razie mi to jednak nie wychodzi.

No to Robak wytłumaczył, dzięki! Obok tekst o nowym liderze Legii – Furmanie.

Dominik Furman (23 l.) w ciągu miesiąca stał się jednym z najważniejszych piłkarzy Legii. Cztery ligowe mecze, dwa gole, dwie asysty, a w każdym ze spotkań przynajmniej dobra postawa na boisku. Na dziś o Furmanie można powiedzieć, że jest jednym z najważniejszych graczy stołecznej drużyny, choć sam tonuje nastroje. – Powiedzmy, że mogę być zadowolony z tego początku sezonu w swoim wykonaniu, ale z pochwałami poczekajmy. Jeszcze dużo meczów przed nami, n razie nie ma sie za bardzo z czego cieszyć – słusznie zauważa zawodnik. (…) – Dominik po raz kolejny pokazał się z dobrej strony. On gra co trzy dni od początku sezonu i spisuje się rewelacyjnie. Chciałbym dać mu odpocząć, ale wśród piłkarzy środka pola mamy wiele kontuzji – chwali zawodnika trener Legii Henning Berg (46 l.).

Poza tym:
– Szczepaniak ratuje remis dla Podbeskidzia
– Wyleczyli serce Szwocha
– Śląsk chce grać dwoma napastnikami
– Murayama przeprasza kibiców
– Szczęsny chwalony, jak kiedyś Skorupski
– Stano chce grać do czterdziestki

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Krychowiaku możecie dziś przeczytać, że nie był zazdrosny o fotki Celii, ale też o tym, że zmierzy się z Messim.

Sevilla powalczy dzisiaj w stolicy Gruzji, Tbilisi, o swój drugi Superpuchar Europy. Pierwszy, w 2006 roku, wygrała, pokonując właśnie Barcelonę (3:0), wówczas podobnie jak teraz naszpikowaną gwiazdami. Tyle, że wtedy Leo Messi (28 l.) nie był jeszcze na szczycie. Dopiero w następnych latach mocno zalazł Andaluzyjczykom za skórę i dziś Sevilla jest jednym z ulubionych rywali genialnego Argentyńczyka.

GAZETA WYBORCZA

Stoper Krychowiak na Barcę. Tytuł niezbyt odkrywczy.

Image and video hosting by TinyPic

Chory na świnkę Neymar został w domu. Ale tylko on. Airbus A330 zabrał wczoraj do Tbilisi 160 osób z klubu z Katalonii. Są wśród nich obrońca Aleix Vidal i pomocnik Arda Turan, na których Barça wydała latem 53 mln euro, ale ponieważ ciąży na niej zakaz transferowy FIFA, z Sevillą o Superpuchar Europy zagrać nie mogą. Na boisko wyjdą dopiero w nowym roku. Za Neymara zagra Pedro. W normalnych warunkach byłoby to naturalne, ale skrzydłowy, którego odkrył kiedyś Pep Guardiola, zmęczył się rolą rezerwowego. Negocjacje z Manchesterem United są ponoć na ukończeniu, transferowi opiera się już tylko Barcelona, bojąc się sytuacji, w których tak jak teraz kontuzja lub choroba eliminują kogoś z ofensywnego trio (Messi, Neymar, Suárez). Gdyby Barça straciła Pedro (klauzula odejścia 30 mln euro), z rezerwowych napastników zostaliby tylko młodzi Sandro i Munir. Dlatego grę o Pedro śledzą miliony kibiców – jest za dobry, by siedzieć na ławce, za słaby, by wypchnąć z jedenastki jedną z supergwiazd. Thierry Henry, komentator telewizyjny, któremu kilka lat temu Pedrito zabrał miejsce w Barçy, uważa, że w Manchesterze Louisa van Gaala urodzony na Teneryfie piłkarz zaadaptowałby się natychmiast. Pedro gra więc być może pożegnalny mecz w Barcelonie. W 2009 r. jego gol w dogrywce przeciw Szachtarowi Donieck rozstrzygnął o zwycięstwie Katalończyków w Superpucharze Europy. Piłkarz jest cichą legendą na Camp Nou, strzelił dla Barcelony 115 goli w 375 meczach, co dało 20 trofeów (12 krajowych i 8 międzynarodowych). Do tego zagrał w kadrze 50 razy, zdobył 16 bramek, jest mistrzem świata i Europy. Nie należy do piłkarzy medialnych, ale trudno o gracza skromniejszego, bardziej pracowitego i oddanego drużynie. Barça nie chce go oddać. Jeśli United zapłaci klauzulę wykupu, decyzja należy jednak do zawodnika. Katalończycy są zdecydowanym faworytem meczu z Sevillą. Ale w 2006 r. też byli, gdy obie drużyny mierzyły się o Superpuchar Europy w Monako. To był traumatyczny wieczór dla Barçy, rozbitej 0:3. Tamten mecz uchodzi za początek końca ówczesnego króla piłki Ronaldinho i drużyny Franka Rijkaarda, która znalazła się na równi pochyłej, co doprowadziło do głębokiego kryzysu i zatrudnienia Guardioli.

Dalej list otwarty Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita do prezesa PZPN. Chodzi o to, że Boniek dał sygnał do nagonki na Stowarzyszenie Nigdy Więcej.

Szanowny Panie Prezesie,

jako organizacje działające na rzecz otwartego, wolnego od ksenofobii i antysemityzmu społeczeństwa, nie możemy przejść obojętnie nad Pana publicznymi wypowiedziami dotyczącymi kary nałożonej przez UEFA na Lecha Poznań za rasizm kibiców tej drużyny. Zamiast zdecydowanie potępić wykorzystywanie trybun sportowych dla hańbiącego polski sport propagowania rasizmu i nienawiści, wysunął Pan nieuzasadnione i niesprawiedliwe oskarżenia wobec Stowarzyszenia Nigdy Więcej, zarzucił Pan „nakablowanie do UEFA” Jackowi Purskiemu i zespołowi Stowarzyszenia, którego jednym z głównych celów jest propagowanie sportu opartego o zasady fair play – wolnego od antysemityzmu, ksenofobii, szowinizmu. Tonem Pańskiej wypowiedzi na Twitterze jesteśmy dotknięci wszyscy, którzy staramy się zmieniać postawy polskiego społeczeństwa wobec grup mniejszościowych, budować otwartość, wzmacniać tolerancję i akceptację dla inności.

Całość znajdziecie sobie w sieci, my już odpuszczamy. Na kolejnej stronie jeszcze Radosław Nawrot pyta: Dlaczego Lech wpadł w kłopoty?

Image and video hosting by TinyPic

Teoretycznie nic złego jeszcze się nie stało. Odpadnięcie w eliminacjach Ligi Mistrzów z Basel, choć przykre, nie zaprzepaściło szans na osiągnięcie głównego celu Lecha, jakim jest awans do fazy grupowej Ligi Europy (za tydzień w IV rundzie eliminacji klub z Poznania zmierzy się z Videotonem). Wiceprezes Piotr Rutkowski twierdził zresztą, że jego zespół nie jest jeszcze gotowy na awans do LM. (…) W kolejnym meczu – z FK Sarajevo – kontuzji doznali Karol Linetty i Dawid Kownacki. Od tej pory trenerowi Maciejowi Skorży co rusz wypadał istotny piłkarz. W ostatni weekend urazów doznało aż pięciu – Barry Douglas (złamanie śródręcza, konieczna operacja i zapewne długa przerwa), Darko Jevtić, Tamás Kádár, Szymon Pawłowski i Kasper Hämäläinen. – Brakuje nam kilku zawodników, którzy dawali nam siłę mentalną, takich jak Arajuuri, jak Kownacki [wszedł do gry dopiero na ostatni kwadrans meczu z Koroną], jak Zaur Sadajew. To był szkielet drużyny – mówi Skorża. „Kolejorz” w tym sezonie wygrał trzy mecze. Z czterech ostatnich trzy przegrał i jeden zremisował. To fatalny bilans, po którym Skorża jest w kropce. Kadra się rozsypała, a zmiennicy nie dają Lechowi tej jakości, którą ma on w wyjściowym składzie. Próby gry rezerwowymi skończyły się źle, jak w przegranym 1:2 meczu z Pogonią. To po tym spotkaniu Skorża oświadczył, że tym się Lech różni od Legii, że nie stać go na rotacje, bo nie ma odpowiedniej kadry. I że postanowił tego nie robić, o ile nie będzie musiał. Teraz musi. Na dzisiejszy mecz Pucharu Polski z pierwszoligową Olimpią Grudziądz pojedzie zapewne w mocno rezerwowym składzie. Skorża chce bowiem dać odpocząć najbardziej eksploatowanym piłkarzom. Także po to, by spokojnie z nimi popracować.

SUPER EXPRESS

Kucharczyk, idź do lekarza od oczu! – Superak nie oszczędza piłkarza Legii. Teoretycznie, to Janusz Wójcik wyśmiewa piłkarza, ale tabloid robi swoje takim oto fotomontażem…

Image and video hosting by TinyPic

Ten Michał Kucharczyk powinien zostać wysłany natychmiast na kompleksowe badania neurologiczno-okulistyczne! – kpi trener Janusz Wójcik (62 l.) po ostatnim wyczynie gwiazdora Legii. Piłkarz przyzwyczaił już kibiców do tego, że błyskotliwe akcje przeplata nieprawdopodobnymi kiksami. Jednak w meczu z Wisłą (1:1) przeszedł samego siebie. W 50. minucie przy prowadzeniu Legii 1:0 Kucharczyk dostał idealne podanie od Nemanji Nikolicia. Jednak z pięciu metrów nie zdołał trafić do praktycznie pustej już bramki. Kopnął w słupek! – Musi mieć problem nie tylko z głową, ale i z oczami. Źle to wygląda. Jeśli zawodowy piłkarz nie jest w stanie trafić do prawie pustej bramki z 5 metrów, to coś jest z nim nie tak. Założę się, że gdyby teraz zaoferować mu premię za ponowne trafienie w ten słupek, to za cholerę by mu się nie udało – żartuje z Kucharczyka trener Wójcik, były selekcjoner reprezentacji Polski (1997-1999) i trener Legii (1992-1993). – Pan „Łysenko”, czyli Henning Berg powinien jak najszybciej się tym Kucharczykiem zająć. Przydałaby się wysoka kara finansowa. Gdyby mnie tak wk…, od razu powędrowałby na trybuny. Opierdziel dostałby jeszcze na boisku, wcale nie czekałbym na koniec meczu. I uwierzcie, chodziłby po murawie jak koń, z opuszczonym łbem. W szatni oczywiście poprawka, po której nawet zimny chirurg by mu nie pomógł – dodaje „Wójt”.

Nie damy się wykoleić – zapewnia Marcin Kamiński.

Bez sześciu kontuzjowanych piłkarzy Lech zagra dziś w Pucharze Polski z Olimpią Grudziądz. Pierwszoligowiec to koszmar Lecha – za kadencji Mariusza Rumaka to właśnie Olimpia skompromitowała poznaniaków w tych rozgrywkach. Teraz mistrz Polski chciał mecz przełożyć, ale nie zgodził się na to PZPN. – To nie ma prawa się powtórzyć, w ogóle nie biorę pod uwagę takiego rozwiązania – mówi o wydarzeniach sprzed trzech lat Marcin Kamiński. – Nie możemy nawet myśleć, że możemy odpaść, przecież nie zapomnieliśmy, jak się gra w piłkę, jesteśmy mistrzami Polski – przypomina obrońca Kolejorza. (…) PZPN nie zgodził się jednak na przełożenie terminu, trzeba więc postawić na młodzież i dublerów. To jednak spore ryzyko, a ewentualna porażka pogrąży Poznań w czarnej rozpaczy. – To by nawet nie była rozpacz, tylko wściekłość i ogromne rozczarowanie – podkreśla Marcin Kamiński. – Teraz każde zwycięstwo, nawet każdy gol, doda nam skrzydeł, musimy się przełamać – kończy stoper Lecha.

Image and video hosting by TinyPic

Z kolei Krychowiak znów chce zatrzymać Messiego.

Grzegorz Krychowiak (25 l.) zagra dzisiaj w Tbilisi w finale Superpucharu Europy. Kibice Sevilli mają nadzieję, że Polak znów zatrzyma Leo Messiego (28 l.), jak w trakcie ligowego meczu kilka miesięcy temu. Tamta akcja przeszła do historii La Liga jako jedno z najbardziej efektownych zagrań defensywnego pomocnika. Dziś Polak też będzie miał mnóstwo pracy.Choć faworytem jest Barcelona, to „Krycha” nie pęka przed gwiazdami „Dumy Katalonii”. – Jestem tak skonstruowany, że nie znoszę przegrywać. Niezależnie od tego, w co i z kim gram. Tak samo ważne są dla mnie gierki treningowe, bo jak trenujesz, tak grasz – powiedział dla portalu Łączy Nas Piłka reprezentant Polski, który kilka miesięcy temu w efektowny sposób dogonił i wślizgiem zabrał piłkę pędzącemu Messiemu. Między innymi za to zagranie „Krycha” trafił do jedenastki sezonu La Liga. Niewykluczone, że dziś Polak wystąpi w nowej roli, na środku obrony, bo dwóch defensorów Sevilli jest kontuzjowanych, a dwóch kolejnych zmaga się z zatruciem pokarmowym. Hiszpańskie media podkreślają jednak walor ofensywny naszego piłkarza, przypominając, że Krychowiak jest jedynym uczestnikiem dzisiejszego meczu, który strzelił już bramkę na stadionie w Tbilisi. W listopadzie ubiegłego roku trafił tam w starciu Gruzja – Polska (0:4), zdobywając swoją pierwszą bramkę dla biało-czerwonych.Dla Krychowiaka to już trzeci europejski finał w barwach Sevilli.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Już na okładce Messi sprawdzi Krychowiaka.

Image and video hosting by TinyPic

A my nie chcemy już sprawdzać, co na ten temat jest w PS. Wystarczy. Szukamy czegoś innego… W Romie nie pali się w szatni – mówi trener bramkarzy Guido Nanni.

– Od dłuższego czasu nie było tajemnicą, że poszukujemy bramkarza. To była konieczność wobec trudnego sezonu, jaki nas czeka. Bramkarz pełni ogromnie ważną rolę w drużynie. Roma musiała wzmocnić się na tej pozycji, skoro chcemy walczyć o mistrzostwo w Serie A i liczyć się w Lidze Mistrzów. W ostatnich dwóch sezonach do przejęcia roli podstawowego bramkarza był szykowany Łukasz Skorupski, który jednak potrzebował jeszcze ogrania i doświadczenia. Pomimo wspaniałego przygotowania fizycznego, brakowało mu cech wymaganych od bramkarzy do gry na tak wysokim poziomie. Propozycja zaangażowania Szczęsnego bardzo mnie zainteresowała, ponieważ znałem i doceniałem jego umiejętności. Pomimo młodego wieku ma już imponujące doświadczenie.

(…)

Jakie są pana wrażenia z pierwszych trzech występów Polaka?
– Jak najbardziej pozytywne, pod każdym względem. Zaledwie po paru tygodniach treningów wystąpił przeciwko Sportingowi, potem rozegrał fantastyczny mecz na Camp Nou przeciwko Barcelonie i wreszcie zwycięski z Walencją. Wpuszczał bramki, ale zachwycił świetnymi interwencjami. Widać, że jest w dobrej formie i gra na wysokim poziomie. Tego potrzebowała Roma – doświadczonego, a zarazem młodego bramkarza. Jestem bardzo zaskoczony osobowością Wojtka. Podchodzi do meczów poważnie, bije od niego niesamowity spokój, a to znaczy, że potrafi panować nad emocjami i doskonale się koncentruje. Nic sobie nie robi z przesadnego entuzjazmu kibiców Romy, na jaki jest narażony na każdym kroku, czy przytłaczającego wyjścia na taki stadion, jak Camp Nou! Patrzyłem na niego i ciągle widziałem pewną siebie twarz, nie wyrażającą żadnych obaw.

Image and video hosting by TinyPic

Radosław Majewski w centrum rewolucji.

Majewski miał konkretną ofertę z Wisły Kraków, ale podziękował, bo priorytetem było dla niego pozostanie za granicą. Dostawał propozycje m.in. z angielskiej League One (trzeci poziom rozgrywek) i szkockiej Premier League, ale tam nie chciał grać. Ostatecznie do przylotu przekonali go prezesi greckiej Verii. – Tłumy na lotnisku mnie nie witały, bo pewnie nikt nie wiedział, że przylatuję – śmieje się zawodnik. – Veria była najbardziej konkretna, dlatego tu jestem. Liga recka też brzmi ciekawie, bardziej techniczna niż w Anglii. No i będę miał okazję mierzyć się z takimi firmami jak Panathinaikos i Olympiakos. Wizja klubu, którą nade mną roztoczono, podoba mi się. Rozmawiałem o niej z dyrektorem sportowym dobrych kilka godzin – mówi Majewski.

Darko Jevtić wypada na dwa miesiące. Wróci najwcześniej w październiku.

22-latek doznał skręcenia stawu skokowego z uszkodzeniem więzadeł, częściowo są one zerwane. W nodze powstał bolesny krwiak. Z tego powodu lekarze zdecydowali się na leczenie zachowawcze, a nie zabieg operacyjny. Przez minimum trzy tygodnie Szwajcar będzie miał unieruchomiony staw skokowy i musi się poruszać o kulach. Sytuacja jest poważna, a okazuje się, że mogło być znacznie gorzej. – Gdyby Darko nie uciekł lekko z nogą, mógłby mieć nawet złamaną kość strzałkową, a to by oznaczało minimum sześć miesięcy przerwy w treningach – mówił nam w poniedziałek po południu szef sztabu medycznego Lecha Poznań, doktor Krzysztof Pawlaczyk. Po zdjęciu usztywnienia piłkarz rozpocznie rehabilitację, a później treningi indywidualne. – To będzie możliwe najwcześniej po wrześniowej przerwie na mecze reprezentacji narodowych – dodaje Pawlaczyk. Oznacza to, że przy optymistycznym rozwoju wypadków, ofensywny pomocnik wróci do gry w połowie października.

Image and video hosting by TinyPic

I jeszcze kilka mniejszych tekstów ligowych. Spoglądamy w jeden konkretny: Wrocławska wersja na ostro.

Trener Tadeusz Pawłowski uważa, że gra dwójką napastników to oznaka odwagi i braku kompleksów. – Chcemy tak grać, szczególnie z drużynami, które walczą o podium – tłumaczy szkoleniowiec Śląska. Właśnie w taki sposób potraktował ostatnio Lechię Gdańsk. Skończyło się bezbramkowym wynikiem, ale pod bramką rywali gospodarze mieli wyraźną przewagę. – To, że nie strzeliliśmy gola, nie jest efektem źle dobranej taktyki, ale wyłącznie zadziwiającej nieskuteczności. Na pewno będziemy stosować ten ofensywny system również w innych meczach – zapowiada Pawłowski. Nowy pomysł jest jednak przede wszystkim sposobem na zagospodarowanie całego ofensywnego kwartetu: Flavio Paixao, Robert Pich, Jacek Kiełb i Kamil Biliński. Gdy tydzień wcześniej drobny uraz wykluczył z gry Kiełba, szansę wykorzystał grający na „9” Biliński, który strzelił gola Termalice Bruk-Bet (2:0). Wydawało się jednak, że gdy były gracz Korony szybko wrócił do zdrowia, któryś z nich musi usiąść na ławce i pełnić rolę dżokera. Tymczasem trener uznał, że skoro wszyscy ofensywni piłkarze są w dobrej formie, skład należy ułożyć tak, by na boisku znalazło się miejsce dla każdego z nich. (…) Przy okazji trener Śląska pokazuje – tak jak wcześniej w przypadku Marco Paixao – że nie zwraca uwagi na długość kontraktu danego piłkarza. Pich w każdej chwili może podpisać obowiązującą od początku przyszłego roku umowę z dowolnym klubem, lecz w żaden sposób nie osłabia to jego pozycji w Śląsku. – Dla mnie jedynym kryterium jest forma zawodnika. A na to, czy Robert u nas zostanie na dłużej, nie mam żadnego wpływu – tłumaczy trener. Inna sprawa, że Śląsk podjął rozmowy ze Słowakiem w sprawie przyszłości. Nie tylko dlatego, że z nowym kontraktem mógłby dłużej grać w Śląsku. I tak byłby na sprzedaż, ale (jeżeli nie straci w formy) za dużą gotówkę.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...