Leszek Ojrzyński – co dało się nawet odczuć w ostatnim wywiadzie – może mieć coraz większą satysfakcję. Leci kolejka za kolejką, minęła już nawet większość okienka, doszło do rewolucji kadrowej i jak się w Bielsku nie zanosiło na puchary, tak nie zanosi się dalej. Za nami już cztery kolejki, drużyna Kubickiego wciąż trze nosem o dno, a – co najgorsze – nawet na tle statycznego Ruchu nie potrafi narzucić swojego stylu. Dziś dzięki świetnemu zachowaniu Szczepaniaka udało się rzutem na taśmę wyrwać remis, ale bądźmy szczerzy: to Podbeskidzie jest tak pomysłowe w swojej grze jak student decydujący się z braku laku na socjologię. Mówiąc wprost: gdyby nie Kato, Eurosport mógłby oddać mecze tej drużyny jako produkt niezdatny do spożycia.
Tomasz Hajto przekonywał dziś co prawda, że województwo bielskie (!) zasługuje na Ekstraklasę, ale gra za tym jakoś nie idzie. Oczywiście – bramka dla Ruchu padła po ewidentnym błędzie sędziego Przybyła, bo Visnakovs, czyli autor kluczowego podania, zdecydowanie przekroczył przepisy, ale w samej grze bielszczan trudno dostrzec jakiś skok jakościowy, którego po aż tylu transferach trzeba jednak wymagać. Nie znaczy to jednak, że Ruch prezentował się zdecydowanie lepiej. Nie, zupełnie nie w tym rzecz. Oglądając pierwszą połowę, nasuwało się tylko słynne szatniowe powiedzenie Oresta Lenczyka: „a piłka krąży, krąży, krąży i tak sobie krąży, aż trafi do najsłabszego ogniwa i zaczyna krążyć po przeciwnej stronie”. Ogólnie – poza jednym strzałem Urbańczyka – nie dało się na to patrzeć.
W drugiej połowie tempo ciut ruszyło. Wynik (po wspomnianym błędzie arbitra) otworzył Lipski, który już w poprzednich meczach pokazywał, że w piłkę grać potrafi i choć może nie ma tak wysokich umiejętności technicznych jak Starzyński, to jednak zdecydowanie częściej się pokazuje do gry. Nieźle w rozegraniu wygląda też Urbańczyk, który przejął pozycję Babiarza i nie tylko wygląda jak Babiarz, ale też podobnie gra. Jakości zabrakło jednak zdecydowanie na skrzydłach, bo i Gigołajew to co najwyżej pierwsza liga. Nie wspominając o Rafale Grodzickim, który coraz częściej idzie w ślady Piotra Stawarczyka.
Wymienił latem Ruch napastnika i rozgrywającego, następni w kolejce środkowi obrońcy.