Pisaliśmy w tym tygodniu o Pawle Brożku, którego rola na boisku się zmienia – już nie strzela, więcej rozgrywa. Byliśmy nawet pod wrażeniem. A co u jego brata? Odkąd skończył mu się kontrakt w Piaście Gliwice wciąż czeka na jakiś nowy klub.
Natrafiliśmy dzisiaj w „Dzienniku Polskim” na tekst o byłym lewym obrońcy Wisły. – W tym momencie nie mam żadnej oferty – mówi gazecie Brożek. – Trenuję indywidualnie, dużo czasu spędzam na siłowni. Zobaczymy, może jeszcze ktoś będzie chciał mnie pozyskać. Jeśli nic konkretnego się nie pojawi w najbliższym czasie, to trzeba będzie po prostu poszukać sobie nowego zajęcia – podkreśla.
Brożek ma 32 lata, rozegrał prawie 250 meczów w ekstraklasie, a teraz tylko trenuje na siłowni, czeka i na poważnie myśli o zakończeniu kariery. Czeka już długo, bo ostatnie wyczyny w lidze obrońcy (średnia ocen w Piaście: 3,7, drugi najgorszy wynik w zespole) raczej nie sprawią, że kluby będą się o Brożka zabijać. Znajdą się młodsi, szybsi, bardziej zdecydowani. Zresztą w Wiśle i w Lechii było podobnie, czyli słabo. Pod Wawelem Franciszek Smuda traktował piłkarza jak młodziana, który popełnia najprostsze błędy, a w Gdańsku powstały artykuły na dobre kilka tysięcy znaków, które wyliczały przewinienia Brożka w jednym tylko spotkaniu. – Cztery gole, cztery piłkarskie „kryminały” Brożka – można wygooglać.
A pamiętamy Brożka sprzed wyjazdu do Turcji. Co prawda ostatnie pół roku miał słabe, ale wcześniej – kawał obrońcy. Może nie na reprezentację Polski, ale poziom całkiem solidny. Dopóki żarło, a Brożkowi zdarzały się świetne spotkania, dopóty widać było w nim jakąś iskrę. Potrafił powstrzymać Daniego Alvesa, zdarzało mu się odszczeknąć trenerowi: „Sam zagraj!” albo „Niech obejrzy sobie nasze mecze z Beitarem, Barceloną i Tottenhamem”, gdy Robert Maaskant wypominał mu spotkanie z Karabachem.
Teraz często odpowiada przygaszony, spokojny. Sam mówi, że są piłkarze, którzy kończyli karierę wcześniej niż on. Trochę nas to smuci, bo nikt nie lubi oglądać aż takich zjazdów piłkarzy. Jasne, można kończyć przygodę z piłką stopniowo – coraz częściej siadać na ławce, przekazywać doświadczenie, a potem rekreacyjnie w niższych ligach, ale zjazd Brożka jest jednak jakiś za szybki. W tym wieku niejeden boczny obrońca przeżywa drugą młodość.
I zastanawiamy się co by było, gdyby nie ta kontuzja w Turcji. Najpierw kilka dni nie wiedział, że ma złamaną kość strzałkową, a potem, już w Polsce, zorientował się, że ma skrzep w łydce. Groziła mu amputacja nogi, a gdyby skrzep trafił do płuc, to mogło być jeszcze gorzej. Uraz psychiczny, jak widzimy, chyba tkwi do dziś.
Smutna historia, bo patrzymy na jego brata bliźniaka, który, choć traci siły, to wciąż jest Panem Piłkarzem. Piotr nim kiedyś był, a teraz powoli żegna się już z piłką.
Fot. FotoPyK