Reklama

Szef Stowarzyszenia „Nigdy Więcej”: Dostajemy setki pogróżek

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

05 sierpnia 2015, 09:34 • 15 min czytania 0 komentarzy

Kapitalna była reakcja prezydenta Poznania, który wyraził zdecydowaną dezaprobatę, i zapowiedział, że miasto Poznań jest gotowe pomóc klubowi w walce z rasizmem. Zagorzały kibic Lecha, Grabaż z Pidżamy Porno i Strachów na Lachy, natychmiast napisał na Facebooku, że „pier…li waszą krew i waszą rasę”. Tymczasem kibice zajmują się tym, czy napis był zasłonięty, kto doniósł, i że był małą czcionką. Od wczoraj dostajemy setki pogróżek. Ale to pokazuje, gdzie jest ciężar debaty publicznej. Jeśli w Polsce organizacja apolityczna występuje w obronie podstawowych praw człowieka – nigdy nie byliśmy związani z żadną partią polityczną, co więcej, nie braliśmy żadnych pieniędzy nawet pochodzących z Unii Europejskiej, ale przechodzących przez polskie instytucje – to jest „antypolskim konfidentem” – mówi w dzisiejszym wywiadzie dla Rzeczpospolitej Jacek Purski, szef Stowarzyszenia Nigdy Więcej.

Szef Stowarzyszenia „Nigdy Więcej”: Dostajemy setki pogróżek

FAKT

Legia zagra z Kukesi! – krzyczy Fakt.

O wyniku rywalizacji zawsze powinno decydować boisko. Dobrze, że ten mecz się odbędzie – tak Bogusław Leśnodorski (40 l.), prezes i współwłaściciel Legii, skomentował decyzję UEFA o tym, że czwartkowe spotkanie z wicemistrzem Albanii rozpocznie się zgodnie z planem o godzinie 21. (…) Wczoraj rano, z siedziby UEFA, nadszedł wyrok: wynik 2:1 dla zespołu Henninga Berga (46 l.), przy którym przerwano spotkanie, zweryfikowano jako walkower dla Legii. Albańczycy zagrają jeden mecz w pucharach bez publiczności, nad drugim takim będzie wisiało dwuletnie zawieszenie wykonania kary i muszą zapłacić 70 tys. euro kary.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Z mniejszych tekstów:
– Ruch wziął się do roboty
– Dlaczego Śląsk został ukarany przez UEFA?
– Uryga chce zdążyć na Legię
– Danielewicz rok czeka na werdykt w sprawie ekwiwalentu

Boniek reaguje na karę dla Lecha.

Zbigniew Boniek (59 l.) w imieniu PZPN wyśle pismo do UEFA w związku z ostrą karą dla Lecha za transparent wywieszony przez kibiców Kolejorza podczas spotkania z FK Sarajevo (2:0). – Oburza mnie jej surowość, ale podkreślam, że kibice muszą dostosować się do rozgrywek, które kontroluje UEFA – mówi prezes PZPN. (…) Boniek nie zgadza się z wysokością kary i sposobem działania europejskiej centrali. – Wkurza mnie, że UEFA karze za rasizm, nazizm, a za komunizm, który był równie okrutny, nie. O systemie kar można by napisać książkę. Jest wadliwy, ale z jednym musimy się zgodzić. To są rozgrywki UEFA, w których obowiązuje zasada „Zero tolerancji”. Kibice muszą się dostosować do tych reguł. Po co prowokują dwuznacznymi transparentami i je wywieszają, skoro na sercu leży im dobro klubu – tłumaczy „Zibi”.

O samym meczu Lecha z Bazyleą potem jeszcze przeczytamy, dalej: Nawałka jednak nie chce Ostrzolka.

Image and video hosting by TinyPic

Matthias Ostrzolek w reprezentacji Polski? To na pewno nie wydarzy się w najbliższym czasie. Nikt nie ma zamiaru prosić lewego obrońcy, aby zgodził się na grę w koszulce z orzełkiem na piersi. Selekcjoner Adam Nawałka (58 l.) ma swojego faworyta na tę pozycję. Jest nim Maciej Rybus (26 l.). Temat gry dla Polski zawodnika HSV przewija się w mediach od wielu miesięcy. Ostatnio podbił go niemiecki „Bild”. Rzeczywiście odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe w PZPN Marek Koźmiński (44 l.) był dawno w kontakcie z Ostrzolkiem i pytał o jego reprezentacyjne preferencje, ale ten nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć.

Reklama

RZECZPOSPOLITA

Trzy teksty piłkarskie, czyli – jak na Rzepę – naprawdę bardzo ładny wynik. Na początek tekścik o tym, że… Szwajcarzy nie boją się Lecha. No niebywałe.

Do Bazylei Lech jedzie, by wysłuchać całości wyroku. Tylko cud mógłby dać poznańskiej drużynie awans do ostatniej fazy eliminacji. Po pierwszym meczu w Poznaniu (1:3) i ostatnim występie zespołu Macieja Skorży w ekstraklasie (0:2 z Wisłą Kraków) trudno znaleźć jakiekolwiek powody do optymizmu. O tym, że Bazylea już jest pewna awansu, świadczy fakt, że organizatorzy spodziewają się na trybunach St. Jakob-Park tylko 15 tys. kibiców, czyli o ok. 10 tys. mniej, niż zwykle ogląda mecze ligowe. Po prostu nikt się nie spodziewa wielkich emocji. W Poznaniu zostali kontuzjowani Dawid Kownacki i Fin Paulus Arajuuri, a także pauzujący za czerwoną kartkę Tomasz Kędziora. Jeśli dzisiaj Lech odpadnie z eliminacji LM, przystąpi do czwartej (ostatniej) fazy kwalifikacji Ligi Europy, w której prawdopodobnie będzie rozstawiony.

Przyjezdni kibice pójdą cementowym korytarzem – pisze z Rzymu Piotr Kowalczuk.

AS Roma jako wicemistrz Włoch zakwalifikowała się do strefy grupowej Ligi Mistrzów. Lazio, by awansować, musi wygrać baraż. Ostatnim razem obie rzymskie drużyny grały w LM 14 lat temu w sezonie 2000/2001. Ale nawet jeśli Lazio odpadnie w barażu, zagra w Lidze Europy. Międzynarodowych emocji piłkarskich z pewnością w tym sezonie w Rzymie nie zabraknie. Oba kluby, szczególnie Roma, zbroją się na rynku transferowym. Zbroją się i fortyfikują również władze. W lutym tego roku na gościnne występy w Rzymie z okazji meczu Ligi Europejskiej Roma – Feyenoord przyjechali kibole z Holandii. Narobili szkód na ponad 5 milionów euro i zniszczyli jeden z symboli miasta – fontannę Barcaccia u stóp słynnych Schodów Hiszpańskich. Zrealizował ją wielki artysta baroku Gian Lorenzo Bernini, autor kolumnady wokół placu św. Piotra i kilku rzeźb w bazylice. Stała sobie spokojnie podziwiana przez turystów i opiewana przez literatów przez 386 lat, dopóki fani Feyenoordu nie zaczęli w nią rzucać butelkami po piwie. W związku z tym teraz, gdy w Rzymie odbywać się będą mecze europejskich pucharów, wokół fontanny i innych cennych monumentów Wiecznego Miasta staną wysokie ściany z pleksi. Poza tym zabytki przed kibicami będą chronić uzbrojeni policjanci. Liczne oddziały policji patrolować będą oba lotniska, dworce kolejowe i stacje metra. Kibice przyjezdni będą eskortowani po drodze na stadion. Przebudowane zostaną też trybuny Stadionu Olimpijskiego, szczególnie na północnym i południowym łuku. Powiększona zostanie strefa oddzielająca fanów gości od miejscowych. Podwyższone zostanie też ogrodzenie, żeby nie mogli się nawzajem bombardować pociskami ani przedostawać z jednego sektora do drugiego. Wybudowane mają być również cementowe korytarze dla przyjezdnych fanów, doprowadzające ich na trybuny. Natomiast bramki, przez które będą wchodzić na stadion kibice, zaopatrzone zostaną w aparaturę elektroniczną, która na podstawie rysów twarzy rozpozna kiboli mających we Włoszech zakaz stadionowy i innych niebezpiecznych gości, jeśli rzymska policja będzie dysponowała ich zdjęciami. Jej prefekt żałuje, że meczów nie można przyśpieszyć o kilka godzin, by kończyły się, gdy jeszcze jest jasno, bo wtedy chuliganów łatwiej rozpoznać i schwytać. Poza tym kibole, nie mogąc liczyć na osłonę nocy, rozrabiają o wiele ostrożniej.

I materiał trzeci, najważniejszy. Wywiad z Jackiem Purskim, szefem Stowarzyszenia Nigdy Więcej: Nie piszemy donosów.

Jest pan „antypolskim konfidentem”?
– Nie, jestem antyrasistą. Mówienie o konfidentach i o donosach jest najlepszym dowodem niezrozumienia sytuacji. My, Stowarzyszenie Nigdy Więcej, nie piszemy donosów, to słowo jest nie na miejscu. Prawdziwym problemem jest rasizm na naszych stadionach, a nie ci, którzy zwracają na to uwagę.

(…)

Rozumiem, że gdy słowa „krew i rasa” pojawiają się na fladze, to jest to podejrzane. Ale musiałem korzystać z Google, żeby się dowiedzieć, że to chodzi o piosenkę skinheadowskiego zespołu Konkwista 88.
– Wszystkim, którzy próbowali kwestionować rasistowski przekaz tej flagi, tłumaczę: to tytuł płyty i piosenki najbardziej znanego w Europie Wschodniej zespołu neonazistowskiego Konkwista 88. Gdzie „88″, od ósmej litery alfabetu, jest akronimem pozdrowienia „Heil Hitler”. To jest hasło wykorzystywane od lat przez ruch neonazistowski. Cytuję tekst piosenki: „Za krew naszej rasy, nasz honor, Narodowy Socjalizm będziemy walczyć do końca swych dni”.

A za chwilę te same osoby wznoszą okrzyki wysławiające Powstanie Warszawskie.
– I to jest właśnie żenujące. Normalnym kibicom powinno być wstyd, że coś takiego się pojawia na ich stadionie. Kapitalna była reakcja prezydenta Poznania, który wyraził zdecydowaną dezaprobatę, i zapowiedział, że miasto Poznań jest gotowe pomóc klubowi w walce z rasizmem. Zagorzały kibic Lecha, Grabaż z Pidżamy Porno i Strachów na Lachy, natychmiast napisał na Facebooku, że „pier…li waszą krew i waszą rasę”. Tymczasem kibice zajmują się tym, czy napis był zasłonięty, kto doniósł, i że był małą czcionką. Od wczoraj dostajemy setki pogróżek. Ale to pokazuje, gdzie jest ciężar debaty publicznej. Jeśli w Polsce organizacja apolityczna występuje w obronie podstawowych praw człowieka – nigdy nie byliśmy związani z żadną partią polityczną, co więcej, nie braliśmy żadnych pieniędzy nawet pochodzących z Unii Europejskiej, ale przechodzących przez polskie instytucje – to jest „antypolskim konfidentem”.

A skąd macie pieniądze? W internecie można znaleźć teorie, że dostajecie prowizję od każdej kary wymierzonej przez UEFA?
– Nie pobieramy żadnych procentów od kar z UEFA, to oczywisty absurd. Przed Euro koordynowaliśmy program odpowiedzialności społecznej Respect Diversity i wtedy mieliśmy umowę o współpracy podpisaną bezpośrednio z UEFA. Ale to było w 2012 roku. Jedynym naszym źródłem finansowania jest FARE, które dostaje wsparcie z UEFA i innych instytucji. To są jednak małe pieniądze, nie możemy sobie pozwolić na zatrudnianie ludzi. W naszym stowarzyszeniu działają głównie wolontariusze. Zabawne są oskarżenia o to, że mamy prowizje od kar, ale przecież to, na co idą pieniądze z kar nakładanych przez UEFA, nie jest żadną tajemnicą. Przeznaczane są na przykład na wsparcie dla organizacji zajmujących się promowaniem sportu niepełnosprawnych, na olimpiady specjalne czy futbol niewidomych. Te pieniądze nie są przeznaczone na Stowarzyszenie Nigdy Więcej. Prezes Zbigniew Boniek piszący na Twitterze „skąd ci ludzie biorą pieniądze”, mógłby się przez sekundę zastanowić i się dowiedzieć, na co UEFA, organizacja, której jest członkiem, przeznacza te środki.

W świetle ostatnich wydarzeń – ten wywiad to pozycja obowiązkowa.

GAZETA WYBORCZA

Czy Lech był gotowy? – pyta Radosław Nawrot.

Image and video hosting by TinyPic

Mistrz Polski sprowadził latem graczy, który z marszu mieli wzmocnić drużynę. W lidze przegrał jednak dwa z trzech meczów, przed dzisiejszym rewanżem z FC Basel szans na awans do czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów nie ma praktycznie żadnych. Co poszło nie tak? „Keine Chance für Lech” – pisze szwajcarska prasa przed dzisiejszym rewanżem. Tydzień temu Lech przegrał z Basel 1:3. Odrobienie takich strat na wyjeździe jest – według statystyki – równe 2 proc. szans. Mistrza Polski czeka więc dziś mecz o honor. – Pewnie chcielibyście, abyśmy odpuścili rewanż. Nic z tego, nie odpuścimy – mówił trener Basel Urs Fischer. Lech znalazł się w trudnej sytuacji, nie tylko w związku z rywalizacją w Europie, ale i ze startem ekstraklasy. Przegrana z silnymi Szwajcarami niespodzianką nie jest, ale porażki z Wisłą w Krakowie 0:2 oraz Pogonią w Szczecinie 1:2 wskazują, że drużyna nie ma formy. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, w jaki sposób Lech przygotowywał się do sezonu. (…) Lech ma szerszą kadrę, ale jakość podstawowej jedenastki się nie zmieniła. To za mało, by powalczyć o Ligę Mistrzów z taką solidną ekipą jak Basel, czyli regularnym uczestnikiem rozgrywek. Zwłaszcza, gdy kontuzjowani są tak kluczowi gracze jak Paulus Arajuuri uważany za opokę obrony Lecha i skrzydłowy Dawid Kownacki. Lechowi nie udało się zatem wzmocnić drużyny, nowi piłkarze nie wprowadzili go od ręki na wyższy, europejski poziom, o którym mówił trener Maciej Skorża. Ale na prawdopodobnym odpadnięciu z Basel misja się nie kończy, mistrz Polski zagra jeszcze o awans do fazy grupowej Ligi Europy.

Manchester nie dla aniołów. Czyli kolejny Argentyńczyk nie wypalił przy Old Trafford.

Nie mają szczęścia do Argentyńczyków w tym Manchesterze. W 2001 r. Juan Sebastián Verón kosztował United 28 mln funtów, na Old Trafford pracował tylko dwa lata. Alex Ferguson wspominał, że rozgrywający na boisku robił, co chciał, nie sposób było go zmusić, by trzymał się jakiejkolwiek pozycji. (…) Di Maria wytrwał w MU rok. Przybywał na Wyspy po zdobyciu z Realem Pucharu Europy, kosztował rekordowe w Anglii 75 mln euro. Wydawał się kandydatem na najlepszego piłkarza Premier League. Madryt nie wyganiał go dlatego, że był z niego niezadowolony, ale dlatego, że musiał zrobić miejsce dla sprowadzonego bohatera mundialu Jamesa Rodrigueza. Argentyńczyk zaczął świetnie, w pierwszych pięciu meczach strzelił trzy gole i miał dwie asysty. Później zgasł. Do końca sezonu dodał już tylko jedną bramkę i siedem asyst. Nie pomogły mu kontuzje, ale najbardziej w podboju Premier League przeszkodziło mu to, że nigdy w Manchesterze nie czuł się jak u siebie. W styczniu do jego posiadłości włamali się złodzieje, i to w czasie, gdy Ángel, jego żona i córka Mia byli w domu. Jorgelina Di Maria zażądała wówczas natychmiastowego powrotu do Madrytu. Sytuację próbował ratować klub, przenosząc piłkarza do hotelu w centrum miasta, ale wszystkich problemów rozwiązać nie był w stanie. – Pogoda nie pomaga mi w aklimatyzacji. Mój angielski jest fatalny, uczę się, ale mało mówię i niewiele rozumiem – opowiadał w lutym 27-letni skrzydłowy. Język to stały problem, od Veróna Fergusona miał słyszeć tylko słowo „mister”, Tévez najbardziej zaprzyjaźnił się w Manchesterze z dukającym po angielsku Parkiem Ji-sungiem, obaj komunikowali się przez tłumacza, którym został obrońca Patrice Evra. Do kłopotów Di Marii doszły nieporozumienia z Louisem van Gaalem. – Piłkarze muszą przystosować się do mojej filozofii. Di Maria nie jest wyjątkiem. Tylko sam musi tego chcieć – mówił holenderski trener MU pod koniec sezonu, gdy Argentyńczyk często był rezerwowym.

SUPER EXPRESS

Tabloid uderza: Lech załatwiony donosem?!

Image and video hosting by TinyPic

UEFA znów ukarała polski klub. Tym razem Lecha Poznań, który będzie musiał rozegrać mecz IV rundy eliminacji do europejskich pucharów w Poznaniu (LM lub LE) bez udziału publiczności i zapłacić grzywnę 200 tys. zł. Wszystko przez… flagę, którą kibice Lecha wywiesili na meczu w Sarajewie. Jest na niej napis: „Legion Piła – krew naszej rasy” – ale na stadionie widoczne było tylko hasło „Legion Piła” (czego dowodzą zdjęcia). Delegat UEFA, którym był Fin Pertti Alaja, nie widział w tym żadnych przejawów rasizmu i w jego pomeczowym protokole nie było na ten temat ani słowa. Ale UEFA mimo wszystko ukarała Lecha. Wszystko wskazuje na to, że dostała zgłoszenie o rasistowskich treściach po meczu od… polskiego stowarzyszenia „Nigdy Więcej” (lub organizacji FARE). – To hasło jest rasistowskie i neonazistowskie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości – twierdzi w rozmowie z „WP” członek stowarzyszenia Jacek Purski. nnego zdania jest prezes Lecha Karol Klimczak. – Ten transparent był używany przez kibiców z Piły przez kilkanaście lat. Wcześniej zajmowała się nim Komisja Ligi Ekstraklasy i nigdy nie miała zastrzeżeń co do jego treści – kręci głową prezes. (…)

PS „Super Express” próbował skontaktować się z stowarzyszeniem „Nigdy Więcej”, aby dowiedzieć się, czy to ono złożyło doniesienie do UEFA o rasistowskich treściach na transparencie kibiców Lecha. Jacek Purski raz odebrał i prosił o kontakt za dwie godziny, ale potem wyłączył telefon.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Lech na drugim planie.

Image and video hosting by TinyPic

Jak odpaść to tylko z honorem.

Lechici polecieli do Szwajcarii samolotem czarterowym we wtorek przed południem. Pełni nadziei, mimo tego że statystyki są dla nich wręcz beznadziejne. 1:3 – taki wynik gospodarz pierwszego meczu pucharowego osiągał w XXI wieku 68 razy. I ani razu nie udało mu się odrobić strat w rewanżu na wyjeździe! Czasami było faktycznie blisko. Zdarzały się wyniki 2:0 – taki rezultat osiągał np. dwukrotnie Arsenal, który rywalizował w Lidze Mistrzów z Bayernem Monachium i w poprzednim sezonie z AS Monaco – ale promocji do następnego etapu to nie dawało. Potrzeba bowiem zdobycia co najmniej trzech bramek. Czy stać poznaniaków na to w Bazylei? W poznańskim obozie o awansie wprost się nie mówi. Na razie założenie jest proste – zaprezentować się z jak najlepszej strony i pozostawić po sobie dobre wrażenie w dwumeczu. Chodzi o to, żeby kibice utrwalili sobie dobrą pierwszą godzinę starcia przy Bułgarskiej, a nie ostatnie dwa kwadranse. – Chcemy pokazać sobie i wszystkim, że potrafimy grać w piłkę i że potrafimy pokonać taki zespół, jak FC Basel – zaznacza wiceprezes Kolejorza Piotr Rutkowski. Także Lech ma problem z odrabianiem strat w dwumeczu. W pucharach 14 razy przegrał pierwsze spotkanie i tylko w trzech przypadkach awansował dalej – w 1999 roku przeciwko łotewskiemu Metalurgsowi Lipawa (2:3 i 3:1), dziewięć lat później z Austrią Wiedeń (1:2 i 4:2 po dogrywce) i w poprzednim sezonie, kiedy rywalizował z estońskim Nomme Kalju (0:1 i 3:0). Po pierwsze, zawsze jednak rewanż miał u siebie. A po drugie, strata była tylko jednobramkowa.

Image and video hosting by TinyPic

Gdzie są granice rasizmu? – pyta Łukasz Cielemęcki.

Rok 2012, okolice Centrum Olimpijskiego w Warszawie. To właśnie tu UEFA zorganizowała centrum medialne na EURO 2012. Nieopodal znajduje się tunel. Ktoś notorycznie maluje w tym miejscu swastykę. Działacze Ekstraklasy S.A., której siedziba znajduje się nieopodal, ciągle dzwonią do odpowiednich służb, aby zlikwidować ten symbol. W końcu już niedługo zjadą się dziennikarze z całego świata i pierwszą relację mogą rozpocząć właśnie od tematu faszyzmu w Polsce, a właśnie ta wymalowana przez idiotę swastyka może być wodą na młyn dla organizacji FARE, zajmującej się tropieniem wszelakich form przejawów faszyzmu i ksenofobii w naszym kraju. Już wtedy wiele instytucji piłkarski z jednej strony obawia się organizacji, z drugiej ani PZPN, ani Ekstraklasa nie dążą do nawiązania z nią stałej kooperacji. – W przeszłości współpracowaliśmy z FARE, ale w przypadku, kiedy chodziło o ogólnoeuropejskie akcje – wspomina Adrian Skubis, były rzecznik Ekstraklasy S.A. – Na stałe nie współpracujemy, gdyż nie ma takiej potrzeby. Według naszych statystyk bardzo rzadko dochodzi do rasistowskich incydentów na ligowych stadionach – mówi obecny rzecznik Waldemar Gojtowski.

Image and video hosting by TinyPic

W ramkach:
– Cracovia chce zatrzymać Rakelsa
– Hiszpański idzie do Podbeskidzia
– Sadlok gotowy na Legię
– Czy Śląsk musi zapłacić za Danielewicza? (było w Fakcie)

Vlasko zaczyna się spłacać.

Radosław Majewski, Krzysztof Mączyński, a nawet Denis Popovič – to lista zawodników, których latem KGHM Zagłębie usiłowało ściągnąć na zasadzie wolnego transferu do gry w środku pola. Ostatecznie kupiło Jana Vlasko ze Spartaka Trnawa, a Słowak już zaczyna się spłacać. Mecz z Jagiellonią w Białymstoku był kolejnym potwierdzeniem, że udało się sprowadzić piłkarza nietuzinkowego. Nie trenował w tygodniu, wszedł w niedzielę tylko z ławki, a i tak precyzyjnymi zagraniami ze stałych fragmentów walnie przyczynił się do odwrócenia losów meczu. – Obserwowaliśmy go jeszcze w Spartaku Trnawa i wiedzieliśmy, że dobrze kopie stojącą piłkę. Cały czas jesteśmy jednak zdania, że tego zawodnika stać na jeszcze lepszą grę niż do tej pory – mówi drugi trener lubinian Łukasz Smolarow. W miedziowym klubie na boiskowe wyczyny tego zawodnika oczekują ze sporym napięciem. Nie był tani (Spartak dostał za niego około 150 tys. euro), co dla klubu, chcącego mocno postawić na wychowanków, było pewnym wizerunkowym ryzykiem.

Image and video hosting by TinyPic

A na koniec wywiad z Tomaszem Jodłowcem: Dostaliśmy nauczkę.

Zaczęliście rundę od bolesnej porażki w Poznaniu w Superpucharze, ale zespół błyskawicznie wrócił na właściwe tory.
– Łatwo jest oceniać i krytykować po jednym nieudanym spotkaniu. Gdybyśmy mieli się tym przejmować, nic byśmy nie osiągnęli. Zdarzyła się nam wpadka w spotkaniu z Lechem, ale od razu potraktowaliśmy to jako wypadek przy pracy. Wiemy, że jesteśmy silni. Początek poprzedniego sezonu był bardzo podobny, bo przegraliśmy w Superpucharze z Zawiszą i zremisowaliśmy w eliminacjach Ligi Mistrzów z Saint Patrick’s. Teraz wszystkie tryby w drużynie zaczęły funkcjonować szybciej. Po poprzednich rozgrywkach mamy dużo bolesnych doświadczeń, z których powinniśmy wyjść silniejsi. Dołowanie się jest bez sensu, powoduje, że zostaje się w blokach. By iść do przodu, trzeba myśleć pozytywnie.

Każda porażka Legii powoduje lawinę krytyki, bo od tego klubu zawsze wymaga się dużo. Jak pan radzi sobie z tak olbrzymią presją?
– Przede wszystkim zbyt często nie czytam tekstów na nasz temat zamieszczanych w internecie czy gazetach. Czasami zajrzę, bo to normalne, ale bez wielkiego przywiązywania wagi do negatywnych komentarzy czy opinii. Niektórzy autorzy piszą, co im tylko przyjdzie do głowy, bez zastanowienia. Ja po prostu robię swoje na boisku i z tego jestem rozliczany przez trenera. Jeśli on mnie krytykuje, wiem od razu, co mam poprawić.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...