Nie każdy może być Aleksem Fergusonem, nie każdy trener może kupować graczy według swojego uznania. Znacznie częściej decyduje o tym grupa ludzi, jakiś komitet transferowy, w którym oczywiście szkoleniowiec ma mniej lub więcej do powiedzenia. Tak jednak nie było w przypadku Chińczyka Zhanga, który właśnie trafił do Rayo, a którego wepchnął tam chiński sponsor. Paco Jemez, trener Vallecano rozbroił nas totalnie swoją wypowiedzią odnośnie azjatyckiego pseudowzmocnienia: “Jest mi potrzebny jak dziura w głowie”.
Oficjalnie, publicznie, bez ceregieli, bez cienia dyplomacji, chęci stwarzania pozorów, tylko prosto z mostu o tym, co mu się nie podoba, a co bezwzględnie jest patologią. Paco Jemezie, order cementowych jaj od Weszło dla ciebie, a także szarfa imienia Wojciecha Łazarka za arcykwieciste wyrażenie.
Istotnie, Jemez nie wygląda jak koleś, któremu można wcisnąć kukułkę, akwizytorzy raczej omijają jego dom szerokim łukiem
Powiecie: a co jak Chińczyk, pierwszy Chińczyk w historii La Liga, okaże się dobry? To oczywiście możliwe, bo w futbolu wszystko jest możliwe, moglibyście wrzucić Darka Zjawińskiego do Rayo i kto wie, może by odpalił, nigdy nie wiadomo. Fakty są jednak takie: Zhang to żadna rewelacja i nigdy nie miałby szans na takie przenosiny, gdyby nie plecy. A to jest zwyczajnie chore, by kontrakty reklamowe i chęć ekspansji na chińskim rynku decydowały o ruchach transferowych.
Jasne, widzieliśmy to już wcześniej, przecież nawet Man Utd miał u siebie Donga Fanghzuo, późniejszego niedoszłego ulubieńca Żylety – jednak to był gość gdzieś do rezerw, jakiś tam talenciak, który miał wystąpić w trzech sparingach, posiedzieć na ławce w drugiej drużynie i sprzedać parę koszulek. Real też niby właśnie kupuje Lina Liangminga z Evergrande, jest jednak zasadna różnica: tutaj sprowadza się dwudziestosześciolatka do grania, a sponsor, firma QBAO, niemalże wymusił wepchnięcie Zhanga do szatni i wątpliwe, by spodobało im się, jeśli nie będzie grał.
– Nie chodzi o to, czy Zhang jest dobry czy zły, ale o to, że wymuszono na nas sprowadzenie tego gracza. To prawdopodobnie najgorsza decyzja klubu odkąd tutaj jestem – dolewał oliwy do ognia Jemez. Pogoń za chińską kasą zaczyna przybierać już teraz kuriozalne kształty. Czy za chwilę dyrektor chińskiej firmy telekomunikacyjnej mailem będzie ustalał jedenastkę? A przecież La Liga to nie kurnik, poważne, jedne z najpoważniejszych rozgrywek na świecie.