Chyba wszyscy doskonale pamiętamy co działo się z reprezentacją Francji na mistrzostwach świata w w RPA. Na boisku jedna, wielka kicha. Poza boiskiem nieprawdopodobnie żrący kwas. Tak się składa, że dziś mija dokładnie pięć lat od dnia, w którym wszyscy zawodnicy, którzy tworzyli kadrę trójkolorowych na tamtym mundialu, zostali zawieszeni. Taką decyzję, wspólnie z federacją, podjął nowy selekcjoner – Laurent Blanc.
Miało to być wyczyszczenie kadry przynajmniej na jeden mecz, towarzyski z Norwegią. Sankcja, jak się domyślamy, była spowodowana historiami, które wydarzyły się w Republice Południowej Afryki. Francuzi nie dość, że szybko stracili szansę na wyjście z grupy, to jeszcze Nicolas Anelka zwymyślał selekcjonera Raymonda Domenecha. Ten za karę wysłał go do domu, a drużyna wzięła stronę kolegi i zaprotestowała, odmawiając wyjścia na trening. Potem przegrali jeszcze z gospodarzami i beznadziejny turniej zakończyli na ostatnim miejscu w grupie.
Po turnieju prezes francuskiej federacji, co oczywiste, pożegnał Domenecha, a na jego następcę namaścił rewelacyjnego Blanca, który nie tak dawno zdobył mistrzostwo Francji z Bordeaux. To na jego wniosek piłkarze zostali ukarani. Istotny głos po zakończeniu mundialu zabrał bramkarz, Hugo Lloris, określając zachowanie swoje i kolegów jako “totalnie głupie”.
Blanc słowa dotrzymał i rzeczywiście postawił na zupełnie nową reprezentację, ale eksperyment okazał się kompletną klapą. Dwie bramki dla Norwegów zdobył Erik Huseklepp, a Francja odpowiedziała jedynie trafieniem Hatema Ben Arfy.