Do kuriozalnej sytuacji doszło we Wrocławiu. Śląsk nie ma reklam ani na koszulkach, ani nawet na bandach wokół boiska. Mówiąc krótko – nie ma reklam nigdzie, co jest w ekstraklasie całkowicie niespotykane. Mecz z Legią Warszawa – jeden z najatrakcyjniejszych w sezonie – nie przyniósł więc klubowi ani złotówki z przychodów marketingowych.
Jeśli nie zwróciliście uwagi, wokół boiska było kompletnie puściutko (nie ma co liczyć malutkiego Keno w rogu boiska, to umowa dla całej ligi)…
Klub przyznaje, że… nie wynajął elektronicznych band reklamowych, ponieważ zwyczajnie nie miałby na nich czego wyemitować. – Jest tak, że nie mamy jeszcze takich przychodów, abyśmy uznali, że chcemy zakontraktować sobie wynajem band na dłużej. Cały czas kosztują one tyle samo, ale nie zawsze jest taka sama liczba chętnych do pojawienia się na nich. Potrzebujemy więcej stabilnych i długoterminowych kontraktów sponsorskich. Wraz z nimi będziemy mogli rozważyć wynajem band elektronicznych – mówi Marek Drabczyk, wiceprezes odpowiedzialny za marketing. – Na razie porozumieliśmy się z naszymi sponsorami, że będziemy mieli w najbliższym czasie bandy statyczne. Mamy taką politykę, że nie chcemy wydawać pieniędzy tam, gdzie nie możemy generować zysków.
Dziwnym trafem, inne kluby nie mają aż takich problemów, a decyzja o przejściu na bandy statyczne właściwie oznacza pogodzenie się z niemożliwością znalezienia partnerów krótkoterminowych (co mogłoby się przerodzić w stałą współpracę). Ktoś we Wrocławiu może to uznać za niesprawiedliwe, ale z naszego punktu widzenia uprawnione byłoby użycie znanego z internetu hasła „wygaszone”. Marketing w tym klubie został praktycznie wygaszony.
W tym momencie trzeba przypomnieć, że Śląsk od stycznia pozostaje jedyną drużyną w ekstraklasie, której koszulki są wolne od logotypu jakiejkolwiek firmy. Poprzedni sponsor strategiczny za taką reklamę płacił wrocławianom około czterech milionów rocznie. Marek Drabczyk tłumaczy nam, że działacze robią wszystko, by wypełnić tę lukę: – Rozmowy są stale prowadzone. Obok sukcesów sportowych, rolą klubu jest poszukiwanie finansowania zewnętrznego. Prowadzimy negocjacje, ale jak dotąd nie podjęliśmy żadnych kluczowych decyzji. W pierwszej kolejności chcemy wypełnić centralne miejsce na koszulce. Mogliśmy tak jak wiele innych klubów ekstraklasy umieścić na niej logotyp właściciela, ale nie chcieliśmy wiązać sobie rąk w przypadku znalezienia sponsora. Rynek sponsoringowy w naszej piłce na pewno nie jest łatwy. Pewnie podzieli Pan moje zdanie, że spektakularnych kontraktów sponsorskich w ostatnich latach w ekstraklasie niemal nie podpisywano. Nie oznacza to jednak, że siedzimy z założonymi rękoma. Wręcz przeciwnie.
Tylko, że mamy już lipiec, a według naszych informacji Śląskowi jest daleko, by jakiegokolwiek sponsora namówić na wykładanie kasy. W listopadzie na koszulkach drużyny pojawiło się logo Amazona, jednak po dwóch meczach firma zrezygnowała z dalszej współpracy. Od tamtej pory cisza.
Wszystkie te powyższe fakty należy połączy z raportem firmy EY za sezon 2014/15 w którym czytamy:
Przychody Śląska spadły w prawie każdej kategorii, z czego najboleśniejszy dla klubowego księgowego był spadek wpływów z dnia meczu (z 8,5 mln PLN do 3,8 mln PLN), spowodowany brakiem występu w europejskich pucharach. Kolejną konsekwencją słabszej postawy sportowej Śląska w sezonie 2014/2015 Ekstraklasy był spadek przychodów ze sponsoringu i reklamy z 12,6 mln zł do 8,9 mln zł, a więc o prawie jedną trzecią.
Obecny sezon zaczął się w taki sposób, iż można zakładać, że spadki będą jeszcze większe.