Na to wydarzenie czekaliśmy od miesiąca. Eurosport w końcu zaprezentował światu polskie Hoffenheim, o którym od kilku tygodni pisały poważne europejskie tytuły. Emocjonowała się cała wieś, zebrała się nawet kilkudziesięcioosobowa ekipa wyjazdowa, ale z dużej chmury spadła jedynie mżawka. A mówiąc konkretniej – tym razem beniaminek przekonał się, że przeskok do Ekstraklasy bywa dość znaczący. Bo wbrew temu, co sugeruje wynik, Piasta i Termalikę dzieliła dziś naprawdę spora różnica. Szczególnie pod względem takiego typowo piłkarskiego wyrachowania.
Nieciecza wyszła na ten mecz jak na sparing w polu kukurydzy. Ot tak, żeby sobie poklepać, już od bramkarza, na luzie, bez większego forsowania tempa, na zerowej intensywności. Momentami wyglądało to nawet fajnie. Szczególnie imponowały kilometrowe auty Patryka Fryca i gra nogami Sebastiana Nowaka, który wyprowadza pewnie lepiej od wielu stoperów, ale co z tego, skoro Piast nauczył się Niecieczy mniej więcej w dwunastej sekundzie meczu i niemal każdą próbę rozegrania momentalnie kasował. Radoslav Latal dobrze przygotował ten mecz i zneutralizował w zasadzie wszystkie atuty rywala. A że tych jest póki co niewiele, to z Gliwic – jakkolwiek patrzeć: jednego z najsłabszych kadrowo zespołów ligi – Termalica wyjeżdża bez punktów. Mało tego – wyjeżdża nawet bez dziewiczego strzału, jak ująłby to pewnie Tomasz Lach, który namiętnie korzystał dziś z tego określenia.
Co jeszcze zapamiętamy z tego meczu? Niezłe rozgrywanie i poprzeczkę Gerarda Badii, który coraz częściej przypomina Daniego Quintanę, koncertowe spartolenie akcji przez Paluchowskiego i pomysłowy sposób na rożnego w wykonaniu Mraz-Vacek. Vacek (główne foto, twarz do zapamiętania) ogólnie stanął dziś na wysokości zadania, potwierdzając, że zaskakująco przepastne CV nie wzięło się chyba z niczego. Zapamiętamy też komentatorów, którym Eurosport zapewnił warunki tak spartańskie, że momentami zastanawialiśmy się, czy aby nie siedzą w jakiejś piwnicy i komentują z 60-letniego telewizora, który dodatkowo śnieży. Żarty żartami, ale Gianni ratował się do tego stopnia, że w pewnym momencie wyrecytował cały (cały!) skład Kaiserslautern sprzed 20 lat.
Naprawdę, niewiele nas już zaskoczy przy Ekstraklasie.