Cytując Tomasza Hajtę można powiedzieć, że piątkowe starcie Wisły z Górnikiem było “dwustustuprocentowym” meczem Ekstraklasy. Mieliśmy kuriozalnego gola, ale i piękną bramkę. Kontrowersje sędziowskie (karny dla zabrzan w pierwszej połowie?), komentatorskie kurioza, przerwę na wodę, pudło z metra do pustaka. Nie mogło też więc braknąć jakiejś osobliwej wypowiedzi pomeczowej i wiemy już, kto był jej autorem: Robert Warzycha.
– Powiedziałem Sebastianowi po meczu, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale w drugiej połowie była podobna sytuacja, gdy podawał do Madeja. Myślę, że Sebastian tego więcej nie powtórzy. Uczymy się na błędach – tak Warzycha dla Slask.Sport.pl komentował trafienie Crivellaro.
Pan trener Robert ewidentnie nie śledził Ekstraklasy podczas swojego pobytu w Stanach, bo gdyby to robił, wiedziałby, że Przyrowski długo i rzetelnie pracował na reputację specjalisty od dziwacznie przepuszczonych strzałów. To dla niego rutyna, może nawet nałóg, a na pewno znak rozpoznawczy, co potwierdził wczoraj, pięknie przypominając o swoich atutach ekstraklasowej publiczności. Wiara w to, że Przyroś żadnego “przyrosia” już nie puści jest jak żywcem wyjęta ze świata fantasy, albo jak kto woli – ze słownika Wojciecha Stawowego. Przecież Warzycha nawet sam przyznaje, że Przyrowski mało co nie powtórzył swojego sztandarowego triku już w drugiej połowie, a co tu mówić o perspektywie całego sezonu.
Oczywiście jest szansa na to, by słowa trenera Górnika się sprawdziły – musiałby oddelegować Sebę na ławę. Jeśli taki jest sens zdania “myślę, że Sebastian tego więcej nie powtórzy, uczymy się na błędach” to inna sytuacja. My osobiście mamy nadzieję, że tak się jednak sprawy nie mają, bo liga z Przyrosiem w bramce jest o wiele weselsza.
Fot. FotoPyK