Nie ukrywam, że wychowywany byłem przez ludzi, którzy utrwalali władzę ludową. Uwielbiałem Józefa Stalina. O jego śmierci dowiedziałem się z głośnika. Byłem sam w domu, kiedy usłyszałem, że zmarł. Popłakałem się. Następnego dnia w szkole był apel, po nim poszliśmy do klasy. Wszyscy stanęli na baczność, wychowawczyni zaczęła mówić o tym wydarzeniu, kiedy jeden z kolegów zaczął się śmiać. Pobiła go – wspomina Orest Lenczyk w sentymentalnej rozmowie z Przeglądem Sportowym, będącym dziś absolutnie najlepszą propozycją, jeśli chodzi o prasę codzienną. Zapraszamy na nasz przegląd.
FAKT
Mateusz Janiak w jednym niedługim tekście podsumowuje wszystkie trzy mecze polskich drużyn w pucharach. Legia zdobyła zaliczkę, Jaga i Śląsk na remis – nie widać na horyzoncie ani jednego powodu, by to cytować.
Inaczej w przypadku rozmowy z Michałem Probierzem. Znów jest ostrzej, trochę wywlekania starych brudów. No, może to odrobinę za duże słowo.
Lubi pan polską ligę?
Jak najbardziej! Śledzę ją, nie tylko mnie elektryzuje. A poza tym statystyki pokazują, że transmisje naszej ekstraklasy cieszą się większą popularnością niż ligi zagraniczne.
Probierz kontra trenerzy z zagranicy.
Taką łatkę mi przypięto. Nie mam nic przeciwko szkoleniowcom z zagranicy. Gdy pracowałem w Grecji, w żaden sposób się nie wywyższałem, nie udawałem mądrzejszego. Nigdy nie naginałem rzeczywistości i nie miałem zamiaru ludziom wyjaśniać, na czym polega piłka. A u nas przychodzi trener z zagranicy i mówi, co inni trenerzy powinni robić. Sytuacja z Henningiem Bergiem. To nie ja zacząłem, zostałem przez niego zaatakowany. Zarzucił mi, że nie wystawiam w Lechii Jagiełły, bo on powinien grać. A co, ja z nim ustalałem, że Jagiełło ma grać?
Fakt zapytał kapitanów drużyn Ekstraklasy, kto powalczy w tym sezonie o tytuł. Niespodzianki nie są przewidziane. Nie ma mocnych na Legię i Lecha. Sukces Kolejorza wieszczą Arkadiusz Głowacji, Adam Danch, Piotr Malarczyk, Adrian Klepczyński i Konrad Ferenc. Jedynymi kapitanami, którzy uważają, że ich drużyny mogą popsuć zabawę faworytom są Rafał Grzyb i Sebastian Mila.
W ramkach:
– Sebastian Mila: wciąż jestem głodny sukcesów
– Krzysztof Mączyński wyleczył uraz i zagra z Górnikiem
– Cracovia pojechała do Gdańska Pendolino
Jarosław Koliński z kolei o tym, że Tomasz Cywka, który dziś debiutuje w Wiśle, jest wzorem profesjonalisty. Czyli pół-żartem, to nie może być ciekawy tekst. Ale dajmy mu szansę.
Jak zapewnia, nigdy nie groził żadnemu dziennikarzowi, nie odmówił wyjścia na sparing, a także nie kopał ze złości w ławkę rezerwowych. – Nie przypominam sobie, bym kiedyś zrobił coś głupiego czy nieodpowiedzialnego – zapewnia (…) Jestem bardzo ciekaw polskiej ligi, bo do tej pory znałem ją tylko z opowiadać kolegów i telewizji. Byłem z nią na bieżąco, zawsze oglądałem skróty meczów, miałem orientację, co się dzieje (…) Mecz z Górnikiem będzie dla Cywki szczególnym wydarzeniem. Wychował się bowiem na Śląsku, a jako junior reprezentował barwy Gwarka.
No rzeczywiście, nuda do kwadratu.
GAZETA WYBORCZA
Na łamach GW dwie drobne wzmianki. Najpierw jazda obowiązkowa pt. „W pucharach wciąż niepokonani”, później o Ekstraklasie: liga normalnieje.
Największą niespodzianką zaczynającego się dziś sezonu byłby brak Lecha i Legii na czołowych dwóch miejscach. Ale zdziwi również brak Lechii w najlepszej piątce, Jagiellonii w szóstce, a Śląska w ósemce. Zaskoczenie wywoła utrzymanie się biednej Korony. Tyle można powiedzieć o ekstraklasie, bo każda jej edycja poza regularnością klubów z Poznania i Warszawy stanowi zupełnie nowe rozdanie. W tym roku liga będzie rekordowo długa – pierwsza część sezonu zakończy się trzy dni przed Bożym Narodzeniem. Do tego momentu piłkarze rozegrają aż 21 kolejek. Wiosną czeka ich dziewięć serii gier sezonu zasadniczego, a potem – Ekstraklasa SA utrzymała formułę – po podziale punktów zagrają dodatkowe siedem kolejek w grupach mistrzowskiej i spadkowej. Trener Jagiellonii Michał Probierz uważa, że sezon będzie najsłabszy od dziesięciu lat. Ale niekoniecznie musi nas to martwić. – Prezesi w końcu poszli po rozum do głowy i przestają przepłacać. Kluby funkcjonowały w ostatnich latach na zasadzie “zastaw się, a postaw się” – mówi Probierz. – Aż przyszło otrzeźwienie. Teraz jest czas na zaciśnięcie pasa, na poszukiwanie młodych, co na pewien czas może mocno odbić się na poziomie ligi – dodaje zwolennik postawienia na młodzież, która wprawdzie “ma wciąż dużo mankamentów, ale to ją można najwięcej nauczyć”.
SUPER EXPRESS
Z okazji startu ligi mamy dziś 150. w tym roku rozmowę z Sebastianem Milą. Nie zrozumcie nas źle, Sebek zwykle gada do rzeczy, ale Super Express eksploatuje go już do granic możliwości. Dziś: „Moją Lechię widzę na tronie”
Czego należy spodziewać się po Lechii w tym sezonie?
Ubiegłe rozgrywki pokazały, że stać nas na wiele. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i nie boimy się mówić głośno o naszych ambicjach. Bo dlaczego mielibyśmy mieć kompleksy? Mamy piękny stadion, drugą frekwencję w Polsce i potencjał, aby zajść naprawdę wysoko.
To jaki jest cel Lechii?
Mogę wypowiadać się tylko w swoim imieniu. Celuję w mistrzostwo Polski. Za dwa lata chcę Ligi Mistrzów, a z reprezentacją finałów mistrzostw Europy, a potem świata. Jednak jeśli tego nie uda się zrobić, to przecież nie zabiję się z tego powodu. Ale trzeba wysoko zawiesić poprzeczkę. Jesteśmy świadomi presji ze strony kibiców. Jednak mamy stworzone takie warunki, że sami także dużo od siebie wymagamy.
Jest też Czesław Michniewicz – w Pogoni za sukcesem.
Po sezonie mocno przewietrzył pan szatnię, rezygnując z trzech wiodących piłkarzy: bramkarza Radosława Janukiewicza oraz pomocników Michała Janoty i Maksymiliana Rogalskiego. To rewolucja czy ewolucja?
– Pamiętacie, co zrobił Josep Guardiola, gdy przyszedł do Barcelony? Zrezygnował z trzech utytułowanych piłkarzy. Pożegnał Zambrottę – mistrza świata, Deco – najlepszego pomocnika Ligi Mistrzów, i Ronaldinho, który zdobywał Złotą Piłkę. Trzeba podejmować takie decyzje, aby budować po swojemu. Jak kupujesz mieszkanie, to też chcesz zmieniać. Nie chcesz mieszkać w cudzym.
Ci piłkarze czymś panu podpadli?
Mówią, że był między nami konflikt. Nic takiego. Nie mam do nich zastrzeżeń. Pomogli mnie i drużynie. To nie tylko moja decyzja, ale i władz klubu. Wspólnie uznaliśmy, że mieli już swój czas w Pogoni. Potrzebujemy nowych wyzwań, nowej atmosfery w szatni, świeżej krwi. Przed rokiem Stephane Antiga nie wziął na turniej Bartka Kurka. Najpierw była wielka awantura i pytania dlaczego? A potem okazało się, że Polska została mistrzem świata. Trener musi podejmować trudne decyzje.
W ramkach wokoło znajdziecie jeszcze wykaz wszystkich letnich transferów i przewidywane jedenastki poszczególnych zespołów Ekstraklasy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Dziś PS ze Skarbem Kibica. Opasła lektura.
Na początek puchary. Szwedzka stal nie pękła.
W ostatnią sobotę na stadionie we Wrocławiu odbył się finał polskiej ligi futbolu amerykańskiego, po którym na murawie zostały linie i oznaczenia jardów. Zmieniła się dyscyplina, klimat jakby pozostał ten sam. Starcie z Göteborgiem przypominało jeden wielki klincz. Różnica taka, że tym razem dwudziestu dwóch facetów biegało bez kasków i ochraniaczy. Śląsk już na początku spotkania znalazł się w sytuacji niemal sobie nieznanej. Że nie ma Marco Paixao – przywykliśmy, już strzela dla Sparty Praga. Ale brak nawet Flavio w wyjściowej jedenastce? Panie i panowie, ostatni raz bez któregokolwiek z Portugalczyków wrocławianie poważny mecz to grali prawie dwa lata temu – u siebie z Sevillą, kiedy Flavio nawet jeszcze nie był graczem Śląska. Trener Pawłowski nie chciał, ale musiał – młodszy z bliźniaków nadal ma problemy z urazem pleców, którego nabawił się tydzień temu z Celje. Dlatego w czwartek usiadł tylko na ławce. I stamtąd przez ponad siedemdziesiąt minut sfrustrowany patrzył, jak koledzy bezskutecznie próbują wymanewrować Szwedów.
Jagiellonia nie wywalczyła zaliczki – to już wiemy. Sprawdźmy, jak Przegląd Sportowy opisuje wczorajszy mecz Legii. Pisze o wymęczonym zwycięstwie.
Bez pomysłu, ładu oraz składu – tak wyglądała Legia przez 75 minut meczu z Botoszani, klubem o którym, nim przyjechał do Warszawy, mało kto słyszał. Swoją grą męczyła garstkę kibiców. Gdyby grała na poziomie frustracji własnych kibiców, do przerwy rozbiłaby rywali w proch i pył. Ale długo nie pokazywała nic, czego przy Łazienkowskiej nie oglądano przez ostatnie pół roku. Wiosną człapiąca Legia straciła mistrzostwo, a sześć dni temu bez walki oddała Lechowi Superpuchar. Na trybunach wisiały „mobilizujące” zawodników transparenty, ale ci grali swoim jednostajnym, słabym tempem. Po 20 minutach kibice zaczęli ciskać gromy w zawodników Z gardeł kilku tysięcy kibiców, wściekłych na nieporadność piłkarzy, płynęły gwizdy, ironiczne „piłkarzyki-pajacyki” oraz kpiące „ole” po dobrym podaniu. A przecież do Warszawy przyjechała ledwie ósma drużyna ligi rumuńskiej poprzedniego sezonu, która debiutuje w pucharach tylko dlatego, że cztery inne zespoły nie dostały licencji na występy w Europie. W rankingu UEFA oba kluby dzieli 150 miejsc, mecz był najlepszym dowodem, że klasyfikacje mają znaczenie wyłącznie przy rozstawieniu przed losowaniem.
No to liga na start. Czy rzeczywiście wszyscy są zdania, że w kraju nie ma mocnych na Legię i Lecha? Pisze Tomasz Włodarczyk:
Przed oczami mamy wciąż świeże obrazki z poznańskiej fety, o której jak najszybciej chcą zapomnieć w Warszawie. Szef Legii Bogusław Leśnodorski samobiczuje się srebrnym medalem – wywieszonym na złość i ku przestrodze na ścianie gabinetu. Lech i Legia. Legia i Lech. Jaka będzie kolejność w tabeli? Trudno wyobrazić sobie innych kandydatów do walki o mistrzostwo. Raport „Ekstraklasa piłkarskiego biznesu” zaprezentowany w minioną środę dobitnie pokazał, jak te dwie firmy odjechały pod względem sportowym i organizacyjnym reszcie peletonu i biorą udział w osobnym wyścigu. Pieniądze mistrzostwa nie dają, ale robią przewagę. Dlatego bitwa o tron najpewniej rozegra się między Kolejorzem, a legionistami.
Jak wspominaliśmy przeglądając Fakt, PS proponuje dziś sondę wśród kapitanów. Standardem jest, że wszyscy bohaterów sezonu, kandydatów do korony króla strzelców widzą tylko w swoim zespole, ale poszukajmy ciekawostek. Ivica Vrdoljak uważa, że z Ekstraklasy spadną Nieciecza oraz Ruch Chorzów. Rafał Grzyb stawia na Koronę i Niecieczę. Generalnie, dostrzegamy powszechny brak wiary w Termalicę Sebastian Mila przekonuje, że królem strzelców może zostać… Adam Buksa, a Arkadiusz Głowacki typuje do miana odkrycia Michała Helika.
Mamy sporo do zacytowania. Raczej nie damy rady wszystkiego, więc odpuścimy na przykład tekst o piłkarzach, którzy w przyszłości chcą zostać trenerami. Na rzecz kolejnego kawałka wywiadu z Michałem Probierzem.
Piłkarz ligowy, którego pan ceni?
Lubię oglądać Barry’ego Douglasa z Lecha. Z Polaków imponuje mi Michał Kucharczyk. Zrobił nieprawdopodobny postęp.
Którego stadionu w Polsce pan nie lubi?
99 stadionów odczarowałem. Poza Bełchatowem. Dla mnie to obiekt przeklęty. Nienawidzę tam grać. Nie wygrałem tam jako trener Bełchatowa, chociaż prowadziłem cztery mecze, nie wygrałem jako trener przyjezdny.
(…)
Kreujmy lokalnych bohaterów. Zachęcajmy do przychodzenia na polskie stadiony. Niech sprzedają kiełbaski i słonecznik. I nawet się nie obrażam, kiedy ktoś mnie zwyzywa. Ostatnio na Legii usłyszałem „ty łysolu”, więc pytam „to do mnie, czy do Berga?”. A no i teraz doszedł trzeci łysol- Michał Pazdan.
Japończyk Kohei Kato ma w tym sezonie kierować grą zespołu Dariusza Kubickiego. Ponoć dla gry w Polsce zrezygnował z Ligi Mistrzów.
– W Czarnogórze poznałem język serbski, więc mam nadzieję, że pomoże mi to w nauczeniu się polskiego. Okres spędzony w Rudarze był dla mnie zdecydowanie lepszy pod względem piłkarskim. Byłem podstawowym zawodnikiem, miałem wiele zadań ofensywnych, strzelałem gole i zaliczałem asysty – wspomina nowy piłkarz Podbeskidzia. Kiedy pojawiła się okazja gry w Polsce, nie zastanawiał się ani chwilę. – Wiem, że w ekstraklasie występuje kilku rodaków i radzi sobie dobrze. Takafumiego Akahoshiego i Takui Murayamy nie znam, ale przy okazji meczu z Pogonią na pewno sobie porozmawiamy. Bardzo chciałem trafić do Polski, bo wasza liga jest na pewno mocniejsza niż czarnogórska. Mecze rozgrywane są na nowoczesnych i pięknych stadionach. Mogłem walczyć z Rudarem o awans do Ligi Mistrzów, ale zdecydowałem się na transfer, bo myślę, że Podbeskidzie jest silniejszą drużyną.
Poczytacie dziś jeszcze o:
– Cywce, który nigdy niczego nie przeskrobał
– Rzeźniczaku – od beksy do twardziela
– o tym, jak kluby próbują walczyć o kibiców
My zacytujemy dwie rzeczy. Barry Douglas – różne historie: o Poznaniu, o tatuażach, początkach w Lechu. My wybieramy ten o znajomości z Sadajewem.
Sam nie wiem jak się porozumiewaliśmy. Chyba google translatorem. On mówił po czeczeńsku, ja po angielsku. Czegoś się nawet od niego nauczyłem, znam kilka słówek. Codziennie się kontaktujemy. Rozumiem jego decyzję o wyjeździe. W Poznaniu był sam, musiało mu być trudno. Inny kraj, nieznany język, obca kultura. Mnie udało się zaaklimatyzować, bo po angielsku w Polsce mówi więcej osób. Założyłem sobie, że jestem otwarty na nowe miejsce i nowe doświadczenie. Poza tym mam Debbie. Ona bardzo mi pomogła i nie wyobrażam sobie, że taki towarzyski człowiek jak ja radziłby sobie sam.
Na koniec… Wywiad z Orestem Lenczykiem. Niemal same wspominki i paradoksalnie w niedużym stopniu związane z futbolem. Czytamy:
Jakie ma pan pierwsze obrazy z dzieciństwa?
– Jak przez mgłę pamiętam powrót z zachodu żołnierzy radzieckich, którzy zatrzymali się u nas na podwórzu. Jakieś pojazdy, konie… Sanok był malutkim miastem, więc o wszystko było trudno, tym bardziej, że tylko ojciec pracował, a nas była czwórka rodzeństwa. Często chodziło się boso, ale to było normalne. Najważniejsze, że nigdy nie chodziłem głodny. Po wojnie przyjechał do nas repatriant ze Związku Radzieckiego. Wsadzono go do naszego „majątku”. Został nam pokój z kuchnią, on zajął resztę. Nie ukrywam, że wychowywany byłem przez ludzi, którzy utrwalali władzę ludową. Uwielbiałem Józefa Stalina. O jego śmierci dowiedziałem się z głośnika. Byłem sam w domu, kiedy usłyszałem, że zmarł. Popłakałem się. Następnego dnia w szkole był apel, po nim poszliśmy do klasy. Wszyscy stanęli na baczność, wychowawczyni zaczęła mówić o tym wydarzeniu, kiedy jeden z kolegów zaczął się śmiać. Pobiła go. Nie rozumiałem o co chodzi, byłem jednak bardzo krytyczny wobec wszystkiego, co związane z Hitlerem.