Reklama

PGE Arena zdobyta. “Nowa” Cracovia zdaje trudny egzamin.

redakcja

Autor:redakcja

17 lipca 2015, 21:51 • 2 min czytania 0 komentarzy

Pod koniec ubiegłego sezonu często żartowaliśmy: Jacek Zieliński musi w końcu zacząć przegrywać, bo za bardzo rozbudził apetyty. Wielu już było takich, którzy najpierw wykręcili wynik ponad stan, by potem zapłacić za to głową. Tyle że do trenera Cracovii na razie to nijak nie pasuje. Rozpoczął się już sezon 2015/16, a „Pasy” wciąż idą ścieżką wytyczoną jeszcze w poprzednich rozgrywkach. To po prostu Cracovia w wersji 2.0 albo jeszcze wyższej. W końcu udało się odkleić łatkę wystraszonych, elektrycznych i przegranych. Może do czasu – wkrótce się przekonamy – ale egzamin pt. PGE Arena to zawsze jeden z najtrudniejszych testów sezonu. 

PGE Arena zdobyta. “Nowa” Cracovia zdaje trudny egzamin.

Cracovia zdała go na… Na piątkę? Takie stwierdzenie byłoby przesadą. Mocną czwórkę. “Pasy” zrobiły po prostu to, co musiały, ale – biorąc pod uwagę jakość przeciwnika – trudno też pisać o minimum przyzwoitości. W Gdańsku zobaczyliśmy przede wszystkim zespół zrównoważony od bramkarza aż po atak. W zasadzie każdy spisał się co najmniej solidnie, co wynika pewnie ze stabilizacji w obronie. Zieliński wywalił z koszyka wszystkie zgniłe jabłka, Marciniaka wysłał na Cypr, oparł środek na dwóch skałach Polczak-Sretenović, a na lewą wymyślił świetnie grającego dziś Wołąkiewicza. Mamy w pamięci miliony błędów każdego z tych zawodników i pewnie nieraz jeszcze nas nimi uraczą, ale dziś w defensywie to była niemal perfekcja. W porównaniu z poprzednimi latami – poprawa o jakieś kilkaset procent.

No i obrona dała zwycięstwo – Polczak wyczuł, że Wawrzyniak przysypia przy stałych fragmentach. To wystarczyło, by ograć jednego z pretendentów do pucharów.

Lechia zawiodła na całej linii. Sam wynik nie świadczy o żadnej kompromitacji – nie o to chodzi. Wawrzyniak sam apelował, że to dopiero pierwszy mecz i nie ma co wyciągać daleko idących wniosków, ale po tylu sparingach z poważnymi rywalami chyba można było oczekiwać jakiejkolwiek płynności w grze. Choćby minimalnej. Dziś tego nie było. Mila grał swoje, Vranjes walił po górnych sektorach, Nazario nie do końca wiedział gdzie biegać, a osamotniony Buksa mógł się tylko rozpychać (choć raz ładnie przetestował Pilarza). To pewnie kwestia tygodni, kiedy ta drużyna się dotrze, ale dziś mizeria była totalna. Po prostu falstart.

189ea1bf28457

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
11
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...