Obrazek, który widzicie wyżej, na stałe zapisał się w historii mistrzostw świata. Roberto Baggio. Jeden z najlepszych napastników świata. Idol milionów dzieciaków na całym świecie, także w Polsce. Na tej fotografii daleko mu jednak do gestu triumfu. Przyjął pozę przegranego, bo przed momentem nie wykorzystał najważniejszego rzutu karnego w karierze. Rzutu karnego, który równo 21 lat temu przesądził o tym, że mistrzami świata zostali Brazylijczycy.
To był najtrudniejszy moment w karierze. Przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych mój buddyjski mistrz ostrzegał, że będę mieć do czynienia z problemami i że wszystko rozstrzygnie się dosłownie w ostatniej chwili. Przymknąłem na to oko. Nie zdawałem sobie sprawy, że przepowiednia będzie aż tak brutalnie dokładna.
Stadion Rose Bowl w Pasadenie. Niedziela, prażące słońce. Upał. Włosi dotarli, ale droga do finału do pewnego momentu była drogą przez mękę. W grupie wygrali tylko z Norwegią, remisując z Meksykiem i przegrywając z Irlandią. Awansowali przy dozie szczęścia, zajmując trzecie miejsce. Potem poszli już z górki. Z trudem ograli Nigerię, potem Hiszpanię i Bułgarię. Głównym bohaterem był oczywiście Baggio.
Mistrzostwa nie rozpoczęły się dla nas dobrze. Czułem presję, ogromną odpowiedzialność. Wszyscy wokół mówili, że to miały być moje mistrzostwa. Byłem przytłoczony. Gdyby nie moja wiara, byłoby jeszcze gorzej, ale za wszelką cenę próbowałem odnaleźć wewnętrzną siłę, modląc w absolutnej ciszy.
Karta odwróciła się w meczu 1/8 finału z Nigerią, w którym Baggio zdobył wyrównującą bramkę dosłownie w ostatnich minutach. W tamtym momencie się odblokował. Stał się jednym z głównych postaci amerykańskich finałów i… został nim aż do samego końca. Rzecz w tym, że na ostatniej prostej karta się odwróciła. I dlatego nie pamiętamy go cieszącego się, a właśnie takiego, z opuszczoną głową. A za nim rozradowanych Canarinhos.
Podczas całej kariery zmarnowałem ledwie kilka rzutów karnych. Kiedy podchodziłem do tego w Pasadenie, wiedziałem, że Taffarel się rzuci. Postanowiłem trafić mniej więcej w środek. Tak, żeby nie miał możliwości zmiany decyzji. To była mądra decyzja, bo poszedł na lewo i gdybym trafił, to nigdy by tej piłki nie sięgnął. Nie mam pojęcia jakim cudem przeleciała trzy metry nad bramką. To był najgorszy moment w mojej karierze. Jeśli mógłbym wyrzucić ze swojego życia jedno, jedyne wydarzenie, to byłby właśnie ten niewykorzystany karny.
Prawda jednak jest taka, że wcześniej swoje próby zmarnowali również Franco Baresi i Daniele Massaro. Baggio, nawet gdyby trafił, tylko przedłużyłby włoskie nadzieje. Nie trafiając stał się jednak symbolem porażki.