Tak, wiem… Za chwilę pod tym tekstem pierwsze komentarze dotyczyć będą kwestii formalnej rozgrywek o Mistrzostwo Polski, że na tę chwilę Legia Warszawa jest zaledwie wicemistrzem. Śmiało ulżyjcie sobie, zrównajcie z ziemią, oplujcie i wytknijcie z szyderczym uśmiechem palcem. Nie dbam o to. Dla mnie Legia to zawsze Mistrz.
Nazywam się Łukasz Jurkowski, od dzieciństwa pseudonim „Juras”. Mam 34 lata, żonę, córkę, psa, kredyt we frankach. Przez pół życia biłem się na matach, ringach, klatkach. Jestem fanatykiem warszawskiej Legii od 20 lat. Widziałem i przeżyłem w tym czasie wiele. Od Ligi Mistrzów przy Łazienkowskiej, przez mecz z Widzewem 2:3, lata protestów i odrodzenie potęgi. Dlaczego zatem ten krótki felieton? Otóż gryzie mnie kilka spraw związanych z moim ukochanym klubem, a wiem, że portal Weszło jest najlepszym miejscem, aby się wypisać i ulżyć sobie w cierpieniu.
Co się, kurwa, z nami – kibicami Legii – dzieje? O co jest ten cały napięty klimat? O brak wyników? Postawę piłkarzy? Berga? Prezesa? Nie wiem… Słabą pogodę? Drażliwą pracę? Skąd tyle frustracji w nas i żali wylewanych w internecie? Serio pytam, bo wydaje mi się, że trochę się zagalopowaliśmy w oczekiwaniach.
Od pół roku nasi piłkarze nie dają nam powodów do zadowolenia. Pełna zgoda. Styl jest fatalny, przegrane Mistrzostwo na własne życzenie… Mam jednak dziwne wrażenie, że współczesny kibic Legii za szybko przyzwyczaił się do dobrobytu. Dwa z rzędu tytuły Mistrza Polski, dobra gra w Europie, w końcu poukładane sprawy na linii Klub-My. Prezes Leśnodorski, który trzyma naszą stronę, bez zająknięcia płacąc kary za nasze wybryki. Zaufał nam. My zaufaliśmy jemu. Klub zaczął po latach biedy wychodzić na prostą. Legia Warszawa to już nie tylko piłka nożna, ale szereg innych sekcji, które dzięki inwestycjom klubu dźwignęły się z ruin. Bilety za drogie? Bzdura. Tańsze niż w poprzednim sezonie. Po latach biedy doczekaliśmy się w końcu Fan Store z prawdziwego zdarzenia. Może dla niektórych błaha sprawa, ale dla mnie to spory krok ku piłkarskiej „Europie”. Kilka lat temu będąc w takiej Barcelonie wchodziłem do ich sklepu jak dziecko PRL-u do współczesnego C.H. Arkadia. Teraz nikt mi nie powie, że reprezentuje jakiś klub z pastwiska. Bo mam powody do dumy. Bezwarunkowej dumy. Tak samo jak bezwarunkowa jest moja miłość do Legii. Ile razy śpiewamy „czy wygrywasz czy nie”? No to, do cholery, róbmy to. Nie patrzmy na to co na murawie, bo mimo iż chłopaki naprawdę chcą, to ostatnio średnio im to wychodzi. My kibice z Łazienkowskiej nie poddamy się, będziemy z Tobą zawsze, i na dobre, i na złe… To bądźmy do cholery! Bo na tę chwilę to tylko melodyjna zaśpiewka i nie do końca jest tak, że pokazujemy to, o czym śpiewamy. Jak idzie to wszyscy pieprzą na około, jakimi to nie są kibicami, że z Legią to choćby i do III ligi, a prawda jest taka, że jakbyśmy dziś grali w III lidze, to przychodziło by nas nie 30 tysięcy, a może trzy… Przez lata kibicowsko tworzymy nie tylko top Polski, ale i świata. Nieznani Sprawcy i pełna Żyleta nie raz pokazywała, że w ruchu Ultras jesteśmy Mistrzami Świata. W rytm bębnów, jak w transie tańczymy, śpiewamy, szalejemy pod batutą Piotrka. Jedność. Kilkanaście tysięcy ludzi w tym samym celu. Mistrz, Mistrz, Legia Mistrz! Chcę tego, może nie na każdym meczu, bo wiadomo, że inaczej spinamy się na Lecha, inaczej na Podbeskidzie, ale na większości. Wy też tego chcecie! To jest magnes dla wielu nowych kibiców. Ta niepowtarzalna, kreowana przez nas, atmosfera.
Są wyniki? super. Radość wielka, choć sami przyznacie, że zmanierowaliśmy się już trochę i kiedy Legia drugi raz z rzędu została Mistrzem Polski, feta jakby skromniejsza. To samo po zdobyciu w tym sezonie Pucharu. Niby sukces, a morze ludzi płynące po Moście Poniatowskiego jakoś tak cicho… Zapomnieliśmy już poprzednie lata? Brak wyników, gra marna jak spot o dopalaczach, no i protest. Nie chcę ponownie Legii za czasów ITI. Może dramatyzuje, ale wczoraj na meczu z Botoszanami poczułem przez chwilę ten niepokój w sercu. My mamy za złe, że piłkarze olewają sprawę. Piłkarze, że My z nimi jedziemy. Frekwencja na wczorajszym meczu była dramatyczna w mojej opinii. My jesteśmy Legia Warszawa i nie chodzi o to, że mamy chodzić z nosem do góry, ale o szacunek dla tradycji tego klubu.
Róbmy swoje. To co wczoraj działo się na w pół zapełnionej Żylecie to jest to, co powinno dziać się również na superpucharze w Poznaniu. Ogień piekielny. Zmobilizowaliśmy naszych piłkarzy do gry. Uwierzcie mi, gdyż wiem co mówię. Oni chcą. Oni wierzą, że sukcesy przyjdą. Może czasami nie do końca potrafią to przekazać nam kibicom, ale dajmy im szansę. Mamy nowy sezon. Nowe otwarcie. Poczekajmy jeszcze trochę zanim będziemy osądzać. Nie przychodzimy na mecz dla pięknego futbolu, dla trenera czy zniżki na hot doga. Jesteśmy fanatykami. Rzucisz wszystko, aby jechać przez pół Polski dopingować swój klub. Bądźmy z Legią. Zobaczycie, że będziemy mieć jeszcze wiele powodów do dumy. Wszyscy poobrażani na „wojskowych”? Abyście później nie mieli moralnego kaca… Do końca!
Mamy to w sercach, umysłach na tatuażach. Mamy to w kodach DNA, nie masz szans tego wymazać. Liczy się tylko nasza duma i sława. Jedno miasto, jeden klub… Legia Warszawa! Polecam raz jeszcze odwinąć sobie ten kawałek Deobsona. Jednego z nas.
PS nikt mi z klubu za ten artykuł nie zapłacił.
PS 2 też chcę pięknej gry i wyników. Poczekam razem z wami.
PS 3 też nie jestem fanem trenera Berga.
PS 4 Legia Mistrz!
Pozdrawiam całą kibicowską Polskę. Do zobaczenia na szlaku!
Juras – kibol Legii Warszawa.