Reklama

Czy Berg już gra o posadę, a kibice odwracają się od Legii?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 lipca 2015, 08:11 • 12 min czytania 0 komentarzy

Legia zaczyna dziś walkę w Lidze Europy meczem z rumuńskim FC Botosani i od razu jest to spotkanie o być albo nie być dla Henninga Berga (46 l.). Gdyby warszawianom powinęła się noga, to niemal na pewno Norweg straciłby posadę. Po przegranym w fatalnym stylu meczu o Superpuchar na trenera Legii spadły gromy. Ten pociesza się jednak tym, że to dla niego deja vu, bo rok temu było tak samo – czytamy w Super Expressie. I o ile na tę walkę Berga o posadę można przymknąć oko, bardziej martwią doniesienia Faktu o… pięciu tysiącach biletów sprzedanych na dzisiejszy mecz.

Czy Berg już gra o posadę, a kibice odwracają się od Legii?

FAKT

Jagiellonia marzy o wygranej 2:0 i trudno jej się dziwić. My spoglądamy jednak w Śląsk – wzmocnienia przyszły dla Pawłowskiego za późno.

Image and video hosting by TinyPic

Dla Śląska wizyta IFK Goeteborg to okazja do przepędzenia starych koszmarów sennych. Trzy lata temu inny zespół ze Szwecji – Helsinborg bardzi brutalnie obudził wrocławian ze snu o fazie grupowej Ligi Europy. (…) Śląsk jednak też jest znacznie groźniejszym zespołem niż wtedy. Starcia z Helsinborgiem przypadły na schyłkowy okres pracy „Dziadka” we Wrocławiu. Atmosfera w klubie była kiepska. Na dodatek drużyna po mistrzostwie się osłabiała. Teraz zbroi się po zęby, jak na polskie warunki całkiem solidnymi zawodnikami. Tylko, że trochę późno. Trener Tadeusz pawłowski (62 l.) nie miał czasu na wkomponowanie w skład Czecha Marcela Gecova (27 l.) i wracającego do Wrocławia po kilkuletnich wojażach za granicą Kamila Bilińskiego (27 l.).

Reklama

Kibice odwrócili się od Legii?

Przed dzisiejszym meczem eliminacji Ligi Europy pomiędzy Legią a Botosani szefowie stołecznego klubu mają o czym myśleć. Sprzedaż biletów na spotkanie idzie im bardzo opornie. Wygląda na to, że fani wicemistrza Polski mają dosyć słabej gry zawodników Henninga Berga (46 l.). Do tej pory przedstawiciele Legii rozprowadzili ok. pięciu tysięcy kart wstępu.

Prijović, nowy napastnik Legii: Nie obrażam sie jak mówią o mnie Ibra. No bo od kiedy to jest powód, by się obrażać?

Jest pan często porównywany do Zlatana Ibrahimovicia. Lubi pan to?
– To sprawa mediów. Zaczęło się we Włoszech, gdy grałem w Parmie. Miałem 17 lat, byłem wysoki, szczupły i wołali na mnie „Ibra”. Był wtedy najlepszym piłkarzem Interu, więc mi to nie przeszkadzało. Potem tak samo nazywali mnie w Norwegii, Szwecji i Turcji.

(…)

W Legii to akurat ważne. Wielu zawodników nie wytrzymało nerwowo.
– Presji doświadczyłem już w Djurgarden, gdzie 6-7 tysięcy ludzi potrafiło jechać sześć godzin na mecz wyjazdowy. Gdybym ja tyle czasu podróżował, a potem zobaczył na boisku kogoś, kto zachowuje się jak p…, to też bym się wkurzył.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Nie jesteśmy farbowanym mistrzem – wyjaśnia, gdyby ktoś miał wątpliwości, Łukasz Trałka.

Lech Poznań pokonał FK Sarajewo 2:0 i rozpoczął sezon od dwóch zwycięstw. Tym samym piłkarze Kolejorza zamknęli usta krytykom, którzy twierdzili, ze wygranie ekstraklasy był przypadkiem. – Wiemy, co mówili ludzie z Warszawy. Że to Legia tytuł straciła, a nie my zdobyliśmy, ale przyjmowaliśmy to spokojnie. A spotkaniem o Superpuchar Polski udowodniliśmy, że tytuł zdobyliśmy nieprzypadkowo – zarzeka się obrońca Lecha Marcin Kamiński (23 l.). – Niektórzy wolą udzielać wywiadów i opowiadać w gazetach różne historie. My wolimy wyjść na boisko i grą pokazać, kto ma racje – kończy kapitan zespołu Łukasz Trałka (31 l.).

GAZETA WYBORCZA

Legia musi mieć Ligę Europy, Jagiellonia i Śląsk mogą.

Image and video hosting by TinyPic

Właściciele Legii wliczyli zyski z gry w fazie grupowej Ligi Europy do budżetu klubu na ten sezon. Piłkarze mają więc obowiązek ograć trzech rywali w klasyfikacjach. Jagiellonia i Śląsk „na musiku” nie są. Do 2013 roku stołeczny klub traktował grę w fazie grupowej Ligi Europy jako sukces. Potem jako obowiązek. Jeden z właścicieli Legii Dariusz Mioduski powiedział niedawno „Wyborczej”, że od 2014 roku budżet klubu zakłada, iż drużyna będzie zarabiała na siebie w LE. – Zdajemy sobie sprawę, że to duże ryzyko, ale musimy je podjąć, by się rozwijać. Wzmacniamy zespół, wydajemy pieniądze na nowych graczy, koszty rosną, trzeba je czymś pokrywać – dodał.

SUPER EXPRESS

Hamalainen w trzech pytaniach o meczu z Sarajewem. Nic z niej nie wynika, poza tym, że Fin był szczęśliwy po golu.

Co poczułeś, strzelając pierwszego gola w tym meczu
– Najpierw chyba wielką ulgę, a dopiero potem wielką radość. Zdobyliśmy ważnego gola, na którym bardzo nam zależało. Warto zaznaczyć, że dostałem superpodanie od naszego kapitana Trałki. To był też pierwszy gol po urodzeniu mojego syna, więc z radością dedykuje mu to trafienie.

W Sarajewie zrobiliście pierwszy krok w stronę Ligi Mistrzów?
– Zdecydowanie tak. Myślę, że dla nas to zwycięstwo było dobrym początkiem. Teraz musimy zagrać dobry mecz na naszym stadionie, zrobić dobry wynik i awansować do kolejnej rundy. Początek jest moim zdaniem obiecujący.

O piłce dziś dwie strony, z czego większość miejsca i tak pochłaniają kolejne fotki od Roberta Lewandowskiego. Tym razem już nie tylko wypoczynek i sporty wodne, ale również wnętrze domu.

Image and video hosting by TinyPic

Poza tym, Probierz lubi wygrywać mecze i książki.

A wracając do książek. Co pan czyta?
– Bardzo lubię biografie. Z życia bohaterów wyciągam wnioski, naukę dla siebie. Jestem fanem trylogii Zygmunta Miłoszewskiego – „Uwikłanie”, „Ziarno prawdy” i „Gniew”. Ja tak mam, że lubię czytać kilka książek jednocześnie. To pomaga w ćwiczeniu koncentracji.

Podobno sporo książek wygrał pan od swoich piłkarzy?
– Rzeczywiście, dzięki chłopakom mój zbiór jest coraz większy. Zostajemy po treningach i zakładamy się, kto lepiej wykona rzut wolny czy dośrodkowanie. To taka gra, która bawiąc, uczy. Jeśli ja przegram, to wypłacam im kasę. Zakłady są niewielkie, do pięćdziesięciu złotych. Jak wygram, to nie biorę od chłopaków pieniędzy, tylko podaję tytuł, który mi mają kupić. Nie ma chyba w drużynie takiego, który nie wzbogaciłby mojej kolekcji.

I jeszcze jeden tekścik przed dzisiejszym meczem, bo Berg gra o głowę.

Legia zaczyna dziś walkę w Lidze Europy meczem z rumuńskim FC Botosani i od razu jest to spotkanie o być albo nie być dla Henninga Berga (46 l.). Gdyby warszawianom powinęła się noga, to niemal na pewno Norweg straciłby posadę. Po przegranym w fatalnym stylu meczu o Superpuchar na trenera Legii spadły gromy. Ten pociesza się jednak tym, że to dla niego deja vu, bo rok temu było tak samo. Wtedy warszawianie tylko zremisowali u siebie na początek z irlandzkim St-Patrick i rewanż wydawał się dużą niewiadomą. W Dublinie jednak legioniści „odpalili”, wygrali 6:1 i od tamtego meczu wszystko szło już jak trzeba. Berg liczy, że teraz będzie tak samo. Być może w odbiciu od dna pomoże mu Aleksandar Prijović, nazywany „szwajcarskim Zlatanem”, który znalazł się w kadrze meczowej i może dostać szansę debiutu.

RZECZPOSPOLITA

Blatter na ekranie, a świat się śmieje.

Fabularny film o historii FIFA, zrealizowany za jej pieniądze, to spektakularna klapa. Aktorzy przepraszają, że w nim zagrali. W roli Seppa Blattera wystąpił Tim Roth, znany m.in. z filmów Quentina Tarantino, nominowany do Oscara za drugoplanową rolę w „Rob Royu”. Szef FIFA w jego wykonaniu jest obrotnym gościem, który najpierw wybawia organizację z kłopotów finansowych, a następnie przejmuje ster z rąk antypatycznego Joao Havelange’a (Sam Neill). Zanim jednak do tego dojdzie, na ekranie króluje trzeci prezydent FIFA, Francuz Jules Rimet, który doprowadził do organizacji pierwszych mistrzostw świata (1930). W tej roli Gerard Depardieu, czy może raczej Żerar Depardiejew, jako że aktor ma teraz nową, przybraną ojczyznę. Właśnie w Rosji i pozostałych krajach Wspólnoty Niepodległych Państw przesłodzony i hagiograficzny film „United Passions” zarobił najwięcej, choć to i tak kropla w morzu kosztów produkcji (ok. 30 mln dolarów), pokrytych głównie przez FIFA. Film został pokazany widzom podczas ubiegłorocznego festiwalu w Cannes. Nie w konkursie głównym, gdyż – jak uznał dyrektor artystyczny Thierry Frémaux – nie miał odpowiednich walorów, ale na pobliskiej plaży. Jednak nawet Cannes temu dziełu nie pomogło. Film wyświetlono w kilku krajach; wyjątkowo upokarzająca była premiera w USA, zakończona niechlubnym rekordem – podczas pierwszego weekendu film zarobił 918 (!) dolarów w dziesięciu dużych miastach. To najgorszy wynik w historii, do tej pory „rekordzista” pierwszego weekendu miał na koncie 1380 dol. Tak wyrażone opinie widzów podzielili krytycy. „Blatter i spółka sprawiają, że Kim Dzong Un wygląda na skromnego” – pisał „London Evening Standard”, a „Hollywood Reporter” dodał, że dzieło ma dramaturgię prezentacji w PowerPoint.

Dziś Liga Europy, czyli czas na polskie kłopoty i norweski spokój.

„Upokorzony jestem… wyłączam telefon i piję” – napisał na Twitterze po piątkowej porażce 1:3 z Lechem w Superpucharze Polski współwłaściciel Legii Bogusław Leśnodorski. Trudno wyobrazić sobie gorszy prezent na 40. urodziny. Gra wicemistrzów Polski na początku sezonu nie napawa optymizmem, a rozwieszone na mieście plakaty reklamujące nowe koszulki na stulecie klubu hasłem „Gotowi do walki” stają się obiektem kpin i żartów. – Martwi mnie, że mamy problemy ze strzelaniem bramek, ale o naszą formę jestem spokojny. Na pewno nie jest tak zła jak w meczu z Lechem – opowiada w wywiadach Henning Berg, choć kibiców tłumaczenia trenera nie przekonują. Dali temu wyraz, opuszczając trybuny stadionu w Poznaniu po trzecim straconym golu. Pamiętając jednak słaby start Legii w minionym sezonie (przegrana w Superpucharze z Zawiszą, remis z St. Patrick’s w eliminacjach Ligi Mistrzów, porażka z Bełchatowem na inaugurację ekstraklasy), a potem zwycięski dwumecz z Celtikiem Glasgow i udaną jesień w pucharach, nie można wykluczyć, że za kilka tygodni zobaczymy inną drużynę. W czwartek minorowe nastroje przy Łazienkowskiej może poprawić tylko wygrana w drugiej rundzie kwalifikacji LE z FC Botosani. Legia jest zdecydowanym faworytem, rywale w pierwszej lidze rumuńskiej grają dopiero od dwóch lat, w Europie zadebiutują tylko dlatego, że cztery zespoły, które skończyły na wyższym miejscu w tabeli, nie spełniły wymogów UEFA.

I jeszcze Piotr Kowalczuk o bzdurach, które pojawiają się w prasie. Letni amok medialny.

Polskie sportowe media żyją informacją, że Roberta Lewandowskiego chce kupić Manchester United, choć wszyscy zdają sobie sprawę, że nic z tego nie będzie. Źródłem informacji są brytyjskie dzienniki „Daily Star” i „Daily Telegraph”. One piszą, a nasze media powtarzają, że na szczycie listy życzeń Louisa van Gaala, trenera Man United, znajduje się Lewandowski. To jedna z tysiąca nic niewartych produkcji europejskich mediów sportowych, które obiegają masowo świat w czasie, gdy piłkarze są na wakacjach. Następnego dnia jedną rewelację zastępuje inna, i tak w kółko. Tak się dzieje co lato w krajach futbolocentrycznych, czyli niemal w całej Europie i Ameryce Południowej.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Piłka nie wygrywa okładki.

Image and video hosting by TinyPic

Od lat wołają na mnie „Ibra”. Wracamy do rozmowy z napastnikiem Legii.

Mówił pan, że rok temu miał ofertę z Lecha, ale wybrał turecki Boluspor. Wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski powiedział tymczasem, że tak naprawdę nigdy im pan nie pasował i to była ich decyzja, że z pana zrezygnowali.
– Może mówić, co chce, obaj znamy prawdę. Mam e-maile. Dzień przed moim wyjazdem do Turcji sprzedali Łukasza Teodorczyka. Byli zdesperowani, żebym do nich przyszedł. Rutkowski pisał do mnie i dzwonił bezpośrednio. Trzy razy przyjeżdżali mnie oglądać, rozmawialiśmy. Interesowało ich nawet to, co jem na śniadanie. Podjąłem instynktowną decyzję, zresztą propozycja Bolusporu była dużo lepsza. Zaryzykowałem i zebrałem owoce, bo dzięki temu jestem teraz w największym klubie w Polsce.

Image and video hosting by TinyPic

Legia na cenzurowanym.

Plan nakreślony przez trenera Henninga Berga przed spotkaniem z rumuńskim klubem jest prosty. – Musimy zagrać lepiej niż w piątek w Poznaniu o Superpuchar, zaatakować, strzelić gole i jechać na rewanż z przewagą – powiedział Norweg na konferencji prasowej. W czwartek od godziny 21 piłkarze będą starali się wprowadzić jego słowa w czyn. Przy Łazienkowskiej panuje pozorny spokój. Prezes Bogusław Leśnodorski zapewnił wczoraj, że trener Berg nie siedzi na gorącym krześle i nie musi się martwić o posadę. Ale cierpliwość ma granice. Właściciele Legii oczekują poprawy gry oraz skuteczności zespołu, który nie rozpieszcza ofensywnym stylem i wieloma okazjami do strzelenia gola. Celem, jak mówił Dariusz Mioduski, inny współwłaściciel klubu, nie jest awans do grupy, ale wiosenna faza pucharowa. (…) Dla Legii mecz jest ważny nie tylko ze względów sportowych. Aby budżet nie zadrżał w podstawach, konieczne są sukcesy w pucharach. Berg wystawi więc najmocniejszy skład. Michał Pazdan zagra na środku obrony, a nie – jak w Poznaniu – jako defensywny pomocnik. Szansę może dostać Michał Masłowski, choć gotowy do gry przez 90 minut jest Ondrej Duda, który w Poznaniu wszedł po przerwie. Rok temu Legia zaczęła sezon od porażki w Superpucharze, gorzkiego remisu z St. Patrick’s w el. LM oraz przegranej w lidze z Bełchatowem. Później, przede wszystkim w Europie, grała jak z nut. Nie tylko Berg liczy, że teraz forma przyjdzie szybciej.

Białystok marzy o 2:0.

Wyeliminowanie litewskiej Kruoji wielkiej chwały Jagiellonii nie przyniosło. Dziewięć goli wbitych w dwóch meczach i zero na koncie trat zrobiło jednak przyzwoite wrażenie. Czy napędziło strachu Cypryjczykom z Omonii Nikozja, z którymi białostoczanie powalczą w II rundzie eliminacji Ligi Europy? – Omonia to zupełnie inna półka niż zespół z Litwy – uważa Taras Romanczuk. (…) – My się nikogo nie boimy, jednak patrząc na skład Omonii trzeba mieć respekt – komentuje Romanczuk. Ma na myśli – Irlandczyka Sheridana, który występował w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów (w barwach APOEL) i dobrze znanego z Zawiszy Bydgoszcz Herolda Goulona.

Image and video hosting by TinyPic

Cel piłkarzy Jagi? Zostać milionerami.

– Analizowaliśmy grę Omonii Nikozja i na pewno będzie bardzo trudno ją przejść. Zrobimy jednak wszystko, żeby jak najlepiej reprezentować polską piłkę – mówił w poniedziałek podczas Ogólnopolskiej Konferencji Trenerów w Białej Podlaskiej Michał Probierz. – Dla piłkarzy nie ma lepszej drogi do rozwoju niż europejskie puchary. Po dobrych występach za pół roku każdy z nich może być milionerem – dodał szkoleniowiec Jagiellonii. Piłkarze doskonale wiedzą, że dobra gra w Lidze Europy może otworzyć im drzwi do wielkiego futbolu. – Dla nas wszystkich to niesamowita przygoda i szansa promocji – mówi napastnik Jagi Patryk Tuszyński. – Mamy młody i perspektywiczny zespół. Dobre występy, nawet w eliminacjach Ligi Europy, mogą spowodować, że wpadnie się komuś w oko, a to zaowocuje zagranicznym transferem. Skauci i trenerzy innych klubów patrzą. Każdy z nas w tych meczach walczy o swoją przyszłość – podkreśla strzelec hat-tricka w rewanżowym meczu I rundy z litewską Kruoją (8:0).

Image and video hosting by TinyPic

Natomiast Lechowi presja niestraszna.

Piłkarze Lecha od kilku lat mieli problem z wygrywaniem w rozgrywkach o europejskie puchary z drużynami teoretycznie słabszymi. Žalgiris Wilno, AIK Solna, Stjarnan – lista wpadek jest długa i wszyscy w Poznaniu mieli nadzieję, że nie będzie trzeba dopisać do niej mistrza Bośni i Hercegowiny. Wątpliwości co do postawy Kolejorza umacniała atmosfera wokół rywalizacji. Zamieszki kibiców, ślady wojny na budynkach i nieobliczalna drużyna FK, według jej członków trzecia siła Bałkanów, podnosiły ciśnienie przed spotkaniem. Tym razem zawodnicy trenera Macieja Skorży wytrzymali presję. – Spodziewaliśmy się, że będzie gorąco i faktycznie było, ale wiedzieliśmy także, że jesteśmy faworytem i musimy tutaj wygrać – mówi nam stoper Marcin Kamiński. Wtóruje mu kapitan zespołu Łukasz Trałka. – Przed meczem było kilka znaków zapytania. Nie wiedzieliśmy, jak dotrzemy na stadion, jak będą się zachowywać kibice, jak FK zacznie spotkanie, ale daliśmy radę. Znowu pokazaliśmy, że w takich momentach potrafimy trzymać się razem – tłumaczy środkowy pomocnik.

Poza tym:
– W obronie Lechii gra czterech kadrowiczów
– Podgórski ma podpisać kontrakt z Ruchem
– Dwaliszwili może trafić do Cracovii lub Podbeskidzia
– Brosz liczy na powrót Kapo
– Działacze dorównali piłkarzom, czyli mądre zarządzanie w klubach

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...