Saga transferowa z Ondrejem Dudą trwa w najlepsze. W piątek Legia i Inter były bliskie finalizacji transferu. Zawodnik miał w poniedziałek polecieć na testy medyczne do Mediolanu, ale ostatecznie Włosi znów wstrzymali transakcję, która ma opiewać na 5 milionów 750 tysięcy euro. To zaczyna powoli frustrować polską stronę, która wreszcie chciałaby zakończyć tę operę mydlaną. Przez taki niekorzystny scenariusz legioniści nie mogą wydawać gotówki na transfery, bo nikt nie chce podjąć większego ryzyka. Bilans w kasie musi się zgadzać – pisze dzisiejszy Przegląd Sportowy. Zapraszamy na nasz codzienny przegląd najciekawszych materiałów sportowych, jakie znajdziemy w prasie.
FAKT
Zaczynamy od Faktu, który – na pierwszy rzut oka – warto dzisiaj przejrzeć. Włosi kombinują z Dudą. Legia nie kupuje, bo nie może sprzedać Słowaka.
Saga transferowa z Ondrejem Dudą trwa w najlepsze. W piątek Legia i Inter były bliskie finalizacji transferu. Zawodnik miał w poniedziałek polecieć na testy medyczne do Mediolanu, ale ostatecznie Włosi znów wstrzymali transakcję, która ma opiewać na 5 milionów 750 tysięcy euro. To zaczyna powoli frustrować polską stronę, która wreszcie chciałaby zakończyć tę operę mydlaną. Przez taki niekorzystny scenariusz legioniści nie mogą wydawać gotówki na transfery, bo nikt nie chce podjąć większego ryzyka. Bilans w kasie musi się zgadzać. Legii po prostu nie stać na wydanie dużej gotówki bez wcześniejszego zastrzyku do klubowej kasy. Miał odejść Duda i Michał Żyro. Tymczasem możliwe, że obaj będą teoretycznie do dyspozycji Berga w piątek. Teoretycznie, bo w klubie na Słowaka chuchają i dmuchają. Nikt nie ma zamiaru ryzykować jego zdrowia, dlatego pomocnik trenuje z zespołem, ale już nie grał w sparingach ze Steauą Bukareszt i Dynamem Kijów.
Tekst otaczają informacje w ramkach:
– Wisła ma Cierzniaka i Mączyńskiego
– Iwański podpisał kontrakt z Ruchem
– Glik wyłoży 150 tysięcy na orlika
W PS będzie nieco o przyszłości Karola Linettego, w Fakcie za to trochę luźniejszy wątek – o tym jak profesjonalnie dba o swoje zdrowie.
W ostatnich miesiącach ma znacznie mniej problemów zdrowotnych, bo wreszcie potrafi się hamować na treningach. Wcześniej koledzy często śmiali się z niego, że powinien się położyć, bo zaraz sobie zrobi krzywdę. – Musiałem zrozumieć, że nie zawsze można iść na całość, że czasem trzeba po prostu delikatnie spasować. Wcześniej zawsze robiłem coś dodatkowo, a teraz już wiem, że to nie zawsze było dla mnie dobre. Znam lepiej swoje ciało, wiem, jak reaguje na pewne obciążenia. Nadal chcę dużo pracować, ale tylko wtedy, gdy trener się na to zgadza – opowiada zawodnik, który wykonuje dodatkową pracę przygotowaną specjalnie dla niego. – Często się rozciągam, mam dużo ćwiczeń, które nie męczą mięśni, ale stabilizują stawy. Nie przemęczam się, a jednak wzmacniam ciało – tłumaczy.
Nie jest łatwo być piłkarzem Szachtara – mówi Darijo Srna. Zespół z Doniecka w miniony weekend uczestniczył w turnieju w Lublinie.
Nie jest łatwo obecnie grać w Szachtarze Donieck. Mieszkamy z dala od domów, cały czas gramy i trenujemy na wyjeździe. Ze względu na sprawy polityczne jesteśmy najbardziej nielubianym klubem Ukrainy. Ludzie przychodzą na nasze mecze, żeby gwizdać albo wspierać naszych rywali. Tylko w europejskich pucharach było trochę lepiej – mówi Srna o nowej rzeczywistości Szachtara, którą wymusiła wojna tocząca się na wschodzie kraju. Chorwat opowiadał nam o tym w Lublinie przy okazji towarzyskiego turnieju. Wizyta w Polsce była elementem przygotowań do sezonu, w którym klub z Doniecka będzie chciał odzyskać prymat na Ukrainie i znów zagrać w Lidze Mistrzów. Ponownie ze Srną w składzie. Bo w przeciwieństwie do wielu piłkarzy, którzy przenoszą się w bezpieczniejsze rejony świata (Luis Adriano przeszedł właśnie do AC Milan, Douglas Costa do Bayernu Monachium), Chorwat ani myśli się stamtąd ruszać. – Nie wiem, czy zostanę w Szachtarze także po zakończeniu kariery.
Rafał Janicki przeniesie się do FC Koeln? Tak podają niemieckie media. Twierdzą, że jest blisko podpisania umowy. Konkretów brak.
Śląsk wciąż się zbroi – o Marcelu Gecovie pisaliśmy już wczoraj, więc zakończymy krótką wzmianką o zainteresowaniu Porto Ikerem Casillasem.
Wydawało się, że w Realu Madryt będzie grał do końca swojej bogatej kariery, ale nic z tego. Iker Casillas przeniesie się do FC Porto! (…) Informację podała wczoraj hiszpańska stacja telewizyjna TVE. W portugalskim klubie miałby pewne miejsce w podstawowym składzie, natomiast w Realu musiałby wygrać rywalizację z Davidem de Geą, który ma trafić do Madrytu z Manchesteru United. Casillasa chętnie widziałaby też AS Roma i PSG.
GAZETA WYBORCZA
Piotr Leśnikowski o tym, jak Lech nie buja w obłokach.
Chciałbym, żeby odszedł od nas maksymalnie jeden zawodnik i żeby nie był to Karol Linetty – mówił kilka tygodni temu trener Lecha Maciej Skorża. Odeszło co prawda pięciu zawodników (kontrakty skończyły się Vojo Ubiparipowi, Luisowi Henr~quezowi i Arnaudowi Djoumowi, a wypożyczony do Norwegii został Muhamed Keita), ale tak naprawdę strata jednego – Zaura Sadajewa – może być odczuwalna dla “Kolejorza”. Czeczen przyleciał do Polski po wakacjach, ale tylko po to, by powiedzieć, że nie chce być drugi raz wypożyczony do Lecha. – Odległość od domu okazała się kluczowa. Nie pieniądze, nie poziom sportowy, ale to, żeby być blisko domu, rodziny. Musimy to uszanować – mówi Skorża. Napastnik, który miał duży wkład w zdobycie tytułu, wrócił do Tereka Grozny, ale trener Raszid Rachimow nie wystawił go w pierwszym letnim sparingu. – Przyszłość Zaura w Tereku jest niejasna – powiedział szkoleniowiec.
Inter targuje się o Dudę. Niekończąca się opowieść.
Dziś kością niezgody jest kwota, którą Legia miałaby otrzymać natychmiast, dzięki czemu klub mógłby sfinansować transfery w letnim oknie. Bo w perspektywie kilkuletniej najnowsza oferta Interu mogłaby warszawskiemu klubowi dać dużo więcej pieniędzy niż wcześniejsze propozycje. Na pierwszym razem obie strony nie doszły do porozumienia. Inter dawał 5 mln euro w ratach rozbitych na dwa lata, przy czym natychmiast około 2 mln euro. I do tego dorzucał bonusy. Ale Legia rozpoczęła rozmowy z Interem od kwoty 6 mln i po zejściu do 5 mln euro dalej twardo negocjowała każdy najdrobniejszy bonus. Te negocjacje nie zakończyły się sukcesem.
SPORT
Okładka Sportu.
Szukamy ciekawostek. Najpierw rozmówka z prezesem Podbeskidzia Wojciechem Boreckim. Rzućmy okiem na wątek transferowy.
Kato, Możdżeń, Kaczmarek czy Janicz to grupa piłkarzy, na których nas aktualnie stać. Ale podkreślamy jedną rzecz. Przy żadnym transferze nikt nie jest w stu procentach pewien, że on wypali. Obojętnie ile by wydało się pieniędzy, to takiej gwarancji nie ma (…) Nie możemy powiedzieć, że ci gracze byli przez nas monitorowani od roku. To są piłkarze, którym przyglądaliśmy się przez krótki czas i podjęliśmy decyzje.
(…)
Przede wszystkim myślimy jeszcze o defensorze. I nie chciałbym wchodzić w szczegóły, czyli o jego konkretnym miejscu na boisku w tej formacji. I myślimy jeszcze o napastniku, bo wciąż nie wiemy, co będzie z Korzymem. Chorował, a na dwa dni przed meczem, stanowi to jakiś problem. I jeżeli ten problem ma pozostać, to musimy napastnika szukać.
Bogdan Nather zrobił rozmowę z Kamilem Glikiem. Poczytać można, ale żadnych konkretów, ani przełomowych informacji nie ma
Brał pan pod uwagę wariant przeprowadzki do tureckiego Galatasaray Stambuł, czy też były to li tylko spekulacje włoskiej prasy?
Kilka tematów w sprawie mojej przynależności klubowej już było, pojawiły się nowe opcje. Okienko transferowe dopiero się otworzyło i niczego nie można wykluczyć. Podchodzę jednak do tego wszystkiego bardzo spokojnie, bo mam jeszcze przez dwa lata ważny kontrakt z Torino. Co się jednak wydarzy tego lata, naprawdę nie wiem. To się dopiero okaże. Mam jeszcze tydzień wakacji, a po nich na pewno rozpocznę treningi w Torino.
Prezydent pańskiego klubu Urbano Cairo żądał ponoć za pana 15 milionów euro, Galatasaray tymczasem oferował za pana „tylko” 5 milionów euro. Ale załóżmy, że strony doszłyby do porozumienia w kwestii ceny za transfer. Czy liga turecka nie byłaby krokiem w tył?
Oczywiście, ale z drugiej strony Galatasaray Stambuł to nie jest byle jaki klub, nie regionalny, tylko wielki, znany w całej Europie. Przed kilkoma dniami podpisał z nim przecież kontrakt reprezentant Niemiec Łukasz Podolski, podobno lada dzień do ligi tureckiej przyjdzie reprezentant Holandii Robin van Persie, który w tej chwili jest zawodnikiem Manchesteru United, a wcześniej był Arsenalu Londyn. To świadczy o renomie klubów ze Stambułu – Galatasaray, Fenerbahce i Besiktasu, które grają w Lidze Mistrzów. Ale na dzisiaj tematu zmiany przeze mnie barw klubowych nie ma, więc nie ma sensu się nad tym rozwodzić.
Jeszcze jakieś wieści z Ekstraklasy? W Zabrzu niegroźny uraz Jeża i komplet zwycięstw w przedsezonowych sparingach. W Chorzowie roczny kontrakt dla Artura Lenartowskiego.
Nie ma sensu cytować, lecimy dalej.
SUPER EXPRESS
Superaka możecie dziś w całości pominąć, chyba że chcecie pooglądać jak Łukasz Szukała zabrał ukochaną na Malediwy.
Dziewczyna naszego kadrowicza pochodzi z Bukaresztu, gdzie pracuje jako modelka i prezenterka w telewizji DigiSport. Poznali się, gdy Szukała był piłkarzem Steauy. Przez kilka dni polsko-rumuńska para wypoczywała na Malediwach. Humory dopisywały. Szukała zabrał partnerkę na romantyczną kolację na bezludną wyspę oraz na wycieczkę po Oceanie Indyjskim. W programie było też pływanie na desce windsurfingowej i kajakiem.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Znów Radwańska i transfery Legii.
A raczej ich brak…
W Legii są coraz bardziej przekonani, że z transferu do Interu nic nie będzie. Chcą jak najszybciej wyjaśnić status zawodnika, chociaż do zakończenia okna transferowego dużo czasu. Wciąż bardzo realne jest jego odejście, bo zainteresowania nie brakuje. Ale piłkarz był już zdecydowany na współpracę z Roberto Mancinim. W Warszawie chcieli mu pójść na rękę, ale nie jest wykluczone, że jeśli negocjacje będą się przedłużały, Legia postawi na inny kierunek. Kiedy skończy się zamieszanie wokół reprezentanta Słowacji? Nie wiadomo, ale fakty są takie, że Legia przygotowuje się do tej pory do sezonu tak, jakby Dudy w składzie już nie było. Mimo to upływający czas nie jest korzystny zarówno dla zespołu jak i piłkarza, który nie może przygotowywać się do rozgrywek na sto procent.
Miał być tekst o przyszłości Linettego, no to jest.
Fakty są takie, że na biurku szefów Kolejorza nie ma w tej chwili konkretnej oferty dla reprezentanta Polski. Owszem, jest spore zainteresowanie klubów angielskich, ale mistrzowie Polski chcieliby dostać 4–5 milionów euro, a na razie nikt nie jest skłonny wyłożyć takie pieniądzie. Na dodatek, Lechowi zależy na możliwie jak największym opóźnianiu ewentualnej transakcji, żeby młody piłkarz wspomógł zespół w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Należy jednak zaznaczyć, że nikt nie zamierza blokować piłkarza, bowiem zawarto z nim dżentelmeńską umowę, że zostanie puszczony, jeśli pojawi się ciekawa propozycja. Sam Linetty odcina się od wszystkich spekulacji. Kiedy był na wakacjach, nie chciał słyszeć o szumie wokół niego. – Wyjechałem, żeby się zresetować. Wtedy też poprosiłem menedżera: „Nic mi nie mów, bo na wakacjach będę myślał tylko o tym”.
Osuch nie wie za czym głosował? Dziesięć miesięcy temu nie miał zastrzeżeń co do finansów Ekstraklasy. Teraz wywołał gorący spór.
– Proszę pana Wandzela raz jeszcze, by pokazał mi rozliczenie 22 milionów złotych rocznie, czyli 44 milionów za dwa lata, kiedy Zawisza grał w ekstraklasie! – mówił na łamach wczorajszego „Przeglądu Sportowego” właściciel Zawiszy Bydgoszcz Radosław Osuch. Twierdzi, że przez dwa lata nie mógł doprosić się informacji, na co spółka wydaje pieniądze.– Po dwóch latach walki dostaliśmy jedynie kartkę papieru, jakby chodziło o handel na straganie z warzywami – oznajmił. Jego wersję obalili nam jednak kolejni przedstawiciele klubów, którzy pojawili się we wrześniu ubiegłego roku na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Ekstraklasy SA. Ale co ważniejsze, sprawozdanie finansowe spółki za okres od 1 lipca 2013 roku do 30 czerwca 2014 roku zostało zatwierdzone jednogłośnie. Na liście uczestników, którzy brali udział w jawnym głosowaniu i opowiedzieli się „za”, widnieje podpis między innymi Anity (prezes Zawiszy) i Radosława (właściciel) Osuchów.
Łukasz Olkowicz rozmawia z Jarosławem Fojutem.
Jaka jest dzisiejsza młodzież?
Czasami zbyt grzeczna. Lubię młodych, których trzeba temperować. Tacy robią kariery. Pamiętam Wojtka Szczęsnego i Grześka Krychowiaka z młodzieżowych mistrzostw świata w Kanadzie. Byli trzy lata młodsi od nas. Skończyliśmy grać w dziadka, powiedziałem im: „zbierzcie piłki i do szatni”. „Co? Dlaczego my?”. „Bo jesteście najmłodsi”. Strasznie się wtedy oburzyli, nie wiem, może nawet obrazili na mnie. Ale mimo wszystko nie dali się popychać. Patryk Małecki też zawsze był niepokorny.
Kto z tamtej kadry jest talentem niespełnionym?
– Filip Burkhardt był niesamowicie utalentowany. Nie wiem, czy jest niespełniony. Łączono go wtedy z wielkimi klubami w Europie. Coś poszło nie tak. Oglądałem go w zeszłym sezonie w Ekstraklasie i nadal ma duże możliwości (…) Ja nie byłem talentem, tylko wyrobnikiem. Spójrzmy na Grześka Krychowiaka, jego etykę pracy, odpowiednie podejście i mentalność. Dzięki temu nadrobił niedociągnięcia w wyszkoleniu technicznym, choć i tak się pod tym względem wyróżniał. Sam osiągnąłem więcej dzięki głowie niż talentowi. No, ale może wyrobnik to niewłaściwe słowo.
Z drobiazgów: Rafał Grzyb nie zagra w rewanżu z Kruoją. Na boisku zastąpi go Taras Romanczuk, a w roli kapitana Sebastian Madera.
Na koniec kawałek o tym, co dzieje się w lidze tureckiej. Gwiazdy zlatują nad Bosfor. Władze ligi złagodziły limity kupowania piłkarzy z zagranicy.
„Eto’o, Nani, Podolski i wielu, wielu innych… W najbliższym sezonie zobaczymy na boisku recitale najsłynniejszych piłkarzy” – ekscytuje się turecki serwis „Foto Mac”. Skąd ten wysyp znanych piłkarzy? Powody są dwa. Pierwszy wynika ze zmian przepisów w tureckiej lidze. Do stycznia tego roku każdy klub mógł zgłosić maksymalnie ośmiu piłkarzy z zagranicy, z czego pięciu mogło przebywać jednocześnie na boisku. Siedem miesięcy temu postanowiono znacznie złagodzić ten limit – w 28-osobowej kadrze może być 14 graczy tureckich i 14 zagranicznych. Jeśli jakiś trener będzie miał życzenie, może wystawić całą jedenastkę złożoną tylko z obcokrajowców. To zachęciło prezesów do szukania wzmocnień w innych ligach, zamiast wydawać pieniądze na lokalnych, znacznie przepłacanych, graczy. I choć oponenci nowych zasad twierdzą, że to może zadziałać destrukcyjnie na drużynę narodową, prezesi klubów oczywiście je popierają. – Przez ten limit płaciliśmy za tureckich piłkarzy zbyt duże sumy, zupełnie nieprzystające do ich realnej wartości – twierdzi Tolunay Kafkas, menedżer Karabuksporu.