Odpuścił temat przenosin do Wisły, bo nie chciał czekać aż klub rozstanie się z Maciejem Sadlokiem. Dlaczego Piast? Bo stabilny, a z Gliwic blisko do domu. Mimo, że do rodzinnego Puchova będzie często wpadał, to zapewnia nas, że po alkoholu na trening już nigdy nie przyjdzie. – Jeśli mam pić piwko, to tylko po sezonie – mówi w rozmowie z Weszło Patrik Mraz.
Na Słowacji przez długie lata miałeś opinię grzecznego, ułożonego chłopca.
Z wyjątkiem tego, co się pisało na mój temat we Wrocławiu, myślę, że nadal jestem takim spokojnym człowiekiem. Zdarzyła się jedna nieprzyjemna sytuacja i ciągnąć się będzie za mną przez resztę kariery. Ludzie wytykali mnie palcami mówiąc „to jest ten”. Staram się o tym zapomnieć. Naprawdę nie jest tak, jak pisali dziennikarze. Przedstawiono mnie jako gościa lubiącego imprezy.
A nie lubisz?
Jak jest lato lub przerwa zimowa to można wyjść, ale na pewno nie w trakcie sezonu. Czasu za dużo nie mamy, jesteśmy na zgrupowaniu i chodzimy spać po 22:00. Dwie minuty i zasypiam.
Minęły trzy lata od alkoholowej wpadki w Śląsku. Wciąż żałujesz?
Już do tego nie wracam. Trafiłem później do ligi słowackiej i po krótkim czasie w Senicy spędziłem świetne dwa lata w Górniku Łęczna. Dziś naprawdę tego nie żałuję. Minęły trzy lata i nie patrzę na to co za mną. Zrobiłem błąd, byłem też wkurzony, że w Śląsku nie gram zbyt często.
U Stanislava Levego mogliście pozwolić sobie na więcej niż za czasów Oresta Lenczyka?
Piłkarz powinien wiedzieć na co sobie może pozwolić. Lenczyk ściągnął mnie do Śląska, miał w sobie to „coś”. Zdobył z tym klubem mistrzostwo i wicemistrzostwo. Kurde, to największy sukces w historii drużyny. Levy już takiego wyniku nie osiągnął, a miał praktycznie taki sam skład. Za trenera Lenczyka naprawdę ciężko się trenowało, zajęcia były długie, ale widzicie, wyniki go bronią. Podczas okresu przygotowawczego mało trenowaliśmy z piłką. Głównie skakaliśmy przez kozła. Nikt trenerowi nie może powiedzieć, że wykonał złą robotę. Czułem się mocniejszy na boisku. Przyszedłem do Polski tuż przed zimowym zgrupowaniem w Spale. Była to dla mnie duża różnica, w Żylinie przecież głównie trenowaliśmy z piłką. Na Słowacji graliśmy też atrakcyjniej.
No i przełożyło się to na wyniki, bo z Żyliną wystąpiłeś w Lidze Mistrzów.
W eliminacjach cały zespół wyglądał zajebiście. Ale już w fazie grupowej z Chelsea to oni nas zwyczajnie zmiażdżyli, przegraliśmy 1:4 na własnym boisku. Dla nas ta drużyna to był zupełnie inny świat, inna piłka. Aby dostać się do Ligi Mistrzów, musieliśmy rozegrać super mecze w eliminacjach. W ostatniej fazie wygraliśmy derby Czechosłowacji ze Spartą Praga. Byłem wtedy w dobrej formie, ale wydaje mi się, że i w Łęcznej i w Śląsku też dobrze grałem. Może nie zajebiście, ale dobrze.
Mistrzowski Śląsk mógłby się równać z tamtym zespołem Żyliny?
Wydaje mi się, że nie, chociaż bazy macie niesamowite, możecie kupić każdego piłkarza z ligi słowackiej i z zewnątrz wszystko wygląda tak, jakby Polska od lat była gotowa na Ligę Mistrzów. We Wrocławiu mieliśmy specyficzny styl. Lenczyk chciał bronić bramki, a później wyprowadzać kontrataki. W Żylinie miażdżyliśmy każdego ligowego rywala, całe mecze siedzieliśmy na ich połowie. Procentowo to było 70 do 30 w posiadaniu piłki.
Mimo dobrej gry w pucharach, nie miałeś co liczyć na powołanie do reprezentacji Słowacji.
Była duża konkurencja na lewej obronie. Grał Marek Cech, były zawodnik FC Porto. Gdy jego brakowało, występował Tomas Hubocan z Zenitu. Dla mnie to troszeczkę inny świat.
Zgodzisz się jednak, że w ostatnim czasie było odrobinę za dużo afer wokół czeskich i słowackich piłkarzy. Mieliśmy przypadek Droppy, który skończył w Śląsku tak samo, jak ty. Do tego Milos Lacny, który miał za dużo do powiedzenia.
Są wypały i niewypały. Ondrej Duda wypalił i dziś śpiewają o nim cały czas. Nie wiem w ogóle o co chodziło z Droppą, słyszałem tylko, że miał jakieś inne propozycje. Lacny łącznie rozegrał może z 80 minut, grałem z nim w reprezentacjach młodzieżowych. Nie wiem, jak wyglądał na treningach, ale w ekstraklasie za bardzo się nie pokazał. Ciężko mu było walczyć o miejsce w składzie z Marco Paixao. Trener by chyba tego Paixao nie posadził na ławce.
W naszym rankingu lewych obrońców zająłeś pierwsze miejsce po rundzie jesiennej minionego sezonu. Wiosną było już dużo gorzej i to dotyczy całej drużyny.
Z każdej strony w Łęcznej nas o to pytano. W klubie, na ulicy. Jesienią na własnym boisku Górnik grał fajną piłkę. Czasem grasz pół roku dobrze i nie wiesz, czym to jest spowodowane, później pojedziesz na obóz i już za bardzo to nie wygląda. Nie miałem żadnych problemów kondycyjnych. Dołożyłem wiosną mniej bramek i asyst, jednak i cała drużyna wiosną nie grała dobrze.
Na którym miejscu sklasyfikowałbyś siebie w hierarchii lewych obrońców?
Nie wiem. Jak oglądam ligę, to podoba mi się Brzyski. Ma zajebiście ułożoną lewą nogę.
Dlaczego zdecydowałeś się na Piasta?
Działacze byli szybcy i konkretni. Pojawiły się słuchy, że mam iść do Wisły, jeśli odejdzie od nich Maciej Sadlok. Jednak dobrze trafiłem, Piast jest ustabilizowanym klubem, zrobiono trochę zmian. Chciałem jak najszybciej znaleźć nową drużynę. Nie było sensu czekać dwa, trzy tygodnie, bo później słabiej wyglądałbym w lidze. W dodatku z Gliwic mam też blisko do rodzinnego domu.
Nie brałeś pod uwagę przedłużenia kontraktu z Górnikiem Łęczna?
Jak mam powiedzieć prawdę, to nie wiem, czy zaproponowaliby mi lepszy kontrakt niż ten ostatni. Nikt mi nawet nie przedstawił propozycji nowej umowy.
Wygląda na to, że znów będziesz w ekstraklasie walczył tylko o utrzymanie. Tym bardziej, że z Piasta odeszli Kamil Wilczek, Konstantin Vassiljev.
Wilczek był najlepszym napastnikiem w lidze, ale przyszło kilku nowych zawodników. Wzmocnił nas Kamil Vacek, którego uważam za świetnego piłkarza. Dwa lata spędził w Serie A, później był w Sparcie Praga. Musimy dobrze rozpocząć ligę i wtedy będzie dobrze. O utrzymanie w ekstraklasie to czasem i dwanaście zespołów walczy, ale ja wierzę, że zrealizujemy cel stawiany przez klub, czyli awansujemy do grupy mistrzowskiej. Ciężko mi na razie ocenić mój zespół, bo jeszcze się za dobrze nie znamy.
To w przyszłym sezonie piwko wyłącznie po meczu?
Nie, jak już to tylko po sezonie. Tak jak mówiłem, teraz nie ma na to czasu. Głupoty odstawiamy na bok i musimy, jak najlepiej przygotować się do nowego sezonu.
Rozmawiał Michał Wyrwa