Początek lipca, nasi zabawni ligowcy ruszają na podbój Europy i aż strach szukać streamów. Kruoja Pakruojis. Nazwa do czerwca nie mówiła nic żadnemu Polakowi poza Markiem Zubem. Ot, zespół rolników, gdzie podczas meczów ludzie przechodzą przez boisko, żeby mieć szybciej na zakupy. Zgraja, która na zwycięstwo w śmiesznej lidze czeka od dwunastu meczów, pokazała dziś futbol konkretniejszy. Gdyby nie Drągowski zakończyłoby się eurowpierdolem i agrowpierdolem naraz. A to byłby już wyczyn historyczny.
O samym meczu żal pisać. Łukasz Sekulski, który wszedł na drugą połowę, pewnie powie, że różnica między II ligą a europejskimi pucharami wcale nie jest taka duża. Irtyszem śmierdziało raz za razem. Jagiellonia nieudolnie próbowała zagrażać ze stałych fragmentów, ale sensownej akcji nie zrobił ani Gajos, ani Tuszyński, ani Vassiljev, ani Dzalamidze. Kruoja natomiast postanowiła przetestować Drągowskiego – w końcu na Litwie takich bramkarzy nie produkują. I testowała. Do tego stopnia, że „Drążek” grając nawet na takim wypizdowie, jeszcze podkręcił swój słynny współczynnik „brilliant saves”. Poza nim wyłożyli się wszyscy. Wszyscy poza młodym Świderskim, który w doliczonym czasie dał skromniutkie zwycięstwo.
Po takim meczu można jednak tylko – cytując klasyka – raz jeszcze pierdolnąć whisky.
Fot. FotoPyK