Stagnacja reprezentacji Brazylii to genialny moment na przypomnienie kształtowania się jej potęgi. A tak się składa, że dokładnie 57 lat temu Canarinhos sięgnęli po swoje pierwsze mistrzostwo świata. Nie będziemy szpanować tym, że znamy cały wyjściowy skład, ławkę rezerwowych i nazwiska masażystów. To jako jedyny na całym świecie wykute na blachę ma chyba tylko Tomasz Wołek. My przypomnimy tylko kilka nazwisk – Pele, Garrincha, Didi, Vava, Zagallo.
W mundial w Szwecji weszli słabiutko. Mniej więcej jak dzisiejsi, koślawi Canarinhos. Pokonali Austrię, ale bezbramkowo zremisowali z Anglią. Ostatni grupowy mecz o awans grali ze Związkiem Radzieckim. A ci byli znani na całym świecie z najwyższej technologii, komputerów, analiz. W pewnym sensie wyprzedzili epokę, przynajmniej w głowach przeciwników. Radzieccy piłkarze w dniu meczu robili sobie czterogodzinną rozgrzewkę. Dwa poprzednie mecze, dla Brazylijczyków średnio udane, Garrincha przesiedział na ławce rezerwowych. Pamiętajmy, że wtedy przepisy nie dopuszczały przeprowadzania zmian.
– Chodzą słuchy, że mam zagrać. Ale uwierzę w to tylko, jak ty mi powiesz. To prawda? – spytał Garrincha swojego kolegi z reprezentacji, Niltona Santosa.
– Wygląda na to, że tak. Jutro dasz Ruskom popalić!
– Ciekawe czy oni umiom grać! – odpowiedział w swoim stylu.
Garrincha może i był ograniczony poza boiskiem, ale z piłką przy nodze nie do zatrzymania. Brazylijczycy wygrali i dotarli aż do finału, gdzie los skojarzył ich z gospodarzami turnieju – Szwedami. Miejscowi kibice niespecjalnie utożsamiali się ze swoją reprezentacją. Każdy chciał zobaczyć tą znakomitą Brazylię. Wynik gospodarzy dla miejscowych był właściwie obojętny. Finał Szwecji z Brazylią w 1958 roku był pierwszym transmitowanym na żywo w telewizji. Murawa była nasiąknięta. Cały poprzedni dzień padał rzęsisty deszcz, co miało sprzyjać słabszym technicznie gospodarzom.
Finał był jednak popisem tych drugich. Szwedzi stawiali opór. Nawet jako pierwsi zdobyli bramkę, ale zderzenie z brazylijską wirtuozerią bardzo bolało. Skończyło się srogim 5:2. Po dwa gole strzelili Pele i Vava, jeden dorzucił Zagallo. To właśnie wtedy Brazylia pokazała światu jednego z najlepszych napastników w historii futbolu.