Reklama

Pozbierać się po moralniaku. Trener Kiereś i GKS Tychy zaczynają od nowa

redakcja

Autor:redakcja

27 czerwca 2015, 20:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

Trenerska karuzela kręci się w zawrotnym tempie. Niektórzy, jak Brosz czy Ulatowski wracają z zaświatów, inni – mogą złapać głębszy oddech na urlopie. Ale rzecz, która równie mocno nas dziwi, jak powrót „Uli” do Bełchatowa, to zjazd jego poprzednika dopiero na trzeci poziom rozgrywek. Bo kto spodziewał się Kamila Kieresia w drugoligowym GKS-ie Tychy?

Pozbierać się po moralniaku. Trener Kiereś i GKS Tychy zaczynają od nowa

Biorąc pod uwagę, jak dziwne perypetie dotykały i trenera, i klub – dobrali się idealnie.

Kiereś to, jak raz zażartowaliśmy, trenerski bumerang. Odchodzi z Bełchatowa i do Bełchatowa wraca. Najpierw idzie mu dobrze, potem łapie dołek, wybiera się na krótki odpoczynek, no i znów porządkuje sytuacje. Ale w ostatnim sezonie chyba troszkę się pogubił. Zdarzyło się przecież tak, że – jak opowiadał na naszych łamach też Adrian Basta – Kiereś w trakcie sezonu zrezygnował sam: Z tego, co wiem, to odejść chciał sam trener. Może musiał przemyśleć sprawę, może odpocząć… Gdyby wytrzymał jeszcze jeden mecz, być może byłoby inaczej.

No i jak sprawę przemyślał, a klub zaproponował mu ponowne prowadzenie zespołu – uznał, że odpoczął przez kilka tygodni wystarczająco. Rzecz w tym, że po tymczasowym pobycie Marka Zuba na skuteczny ratunek było dla bełchatowian już za późno. – Pewnie, wygodnie byłoby nie wracać na ławkę. Dziś jednak muszę przyjąć ten spadek na klatę. Trudno mi powiedzieć, co będzie dalej z GKS-em. Ja też przez trzy lata włożyłem wiele sił, by klub nie przestał istnieć. Zależało mi na klubie i zależy nadal. Nie chciałbym, żebyśmy przepadli w pierwszoligowej otchłani – mówił Kiereś już po meczu, który przesądził spadek.

Ale o tę pierwszoligową otchłań dopiero będzie walczył. W Bełchatowie postawili na innego trenera, on sam – zszedł poziom niżej.

Reklama

W Tychach też mają niemałego moralniaka. Zimą podpisali 3,5-letnią umowę z Tomaszem Hajtą i po spadku do drugiej ligi uznali, że z tej umowy rezygnują. Trener za wcześniejsze rozwiązanie kontraktu dostanie „odprawę” (pewnie niemałą, bo miałby pracę jeszcze przez 3 lata), a żegnają się też wszyscy jego ludzie – od masażysty, przez trenera przygotowania motorycznego i asystenta, po dyrektora sportowego. Był zimowy obóz w Turcji, była kadrowa rewolucja, w ramach której dziesięciu piłkarzy odeszło i dziesięciu przyszło. I co? Spadek, do tego bardzo kosztowny.

Dlatego klub pokazuje, że uczy się na błędach – z Kieresiem zawiera tylko roczną umowę. Ale ciekawy to przykład na drugą ligę: trener z Ekstraklasy, piękny stadion na 15 tysięcy ludzi oraz mecz otwarcia z FC Koeln. Trochę to nie pasuje do ligowego rozkładu, na którym są choćby Olimpia Zambrów czy Nadwiślan Góra…

Fot.FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Awans do wyższej ligi, czyli „wyrok” dla polskich trenerów

Bartosz Lodko
0
Awans do wyższej ligi, czyli „wyrok” dla polskich trenerów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...