Reklama

Powrót do korzeni piłki nożnej – Weszło u Wiary Lecha

redakcja

Autor:redakcja

02 maja 2013, 10:26 • 10 min czytania 0 komentarzy

Zakładanie własnych klubów przez kibiców nie jest niczym nowym, ani oryginalnym. W ostatnich kilku latach na podobny ruch zdecydowali się fani Stilonu, KSZO, Hutnika Nowa Huta, aktualnie w trakcie organizowania własnego zespołu są fanatycy z ŁKS-u Łódź. Zazwyczaj jednak impulsem do działania w takich wypadkach był upadek sekcji, której mozolna odbudowa spadała na barki tych, którzy dotychczas wspierali ją wyłącznie z trybun. O ile nam wiadomo, Lech ma się całkiem nieźle, skąd więc wzięła się idea B-klasowego odpowiednika pod nazwą Kibolskiego Klubu Sportowego “Wiara Lecha”?
– Wszystko zaczęło się od rozgrywek amatorskich, w których zespół wystawiany przez stowarzyszenie kibiców “Wiara Lecha” występował już od kilku lat. Zainteresowanie tego typu grą było naprawdę duże, kadra się rozrastała, więc wreszcie padł pomysł – spróbujmy zagrać w Pucharze Polski – tłumaczy Paweł Piestrzyński, zawodnik i jednocześnie jedna z najważniejszych osób odpowiedzialnych za organizację w klubie. – Poza rozgrywkami “szóstek” były również liczne turnieje charytatywne, czy rozgrywki kibiców, na których zawsze wszyscy świetnie się bawili, a ci którzy grali – chcieli więcej i więcej. Jako zarząd stowarzyszenia nie mieliśmy nic przeciwko i postanowiliśmy dalej to rozwijać – dodaje Marcin Kawka, członek zarządu “Wiary Lecha”.

Powrót do korzeni piłki nożnej – Weszło u Wiary Lecha

Kamień węgielny pod założenie klubu? Z pewnością wspomniany pojedynczy występ w ramach Pucharu Polski. – Czuć było, że jest to mecz o jakąś stawkę, z prawdziwymi trybunami, z prawdziwą publiką, który zostanie gdzieś odnotowany. Śmialiśmy się nawet między sobą, że przecież można tą drogą awansować do europejskich pucharów. Gdy chłopaki wychodzili na mecz, widać było, że obu stronom trzęsą się nogi, że to naprawdę jest święto, dla tych na murawie, i dla tych na trybunach – wspomina Kawka, który od początku uczestniczył w tworzeniu półprofesjonalnego klubu. Zazwyczaj w takich sytuacjach powinno się nadmienić: “początki nie były łatwe, do wszystkiego musieliśmy dochodzić sami mozolną pracą, bezustannie szliśmy pod wiatr, który biednemu nowicjuszowi zawsze wieje w oczy”. Nic podobnego. U “Wiary Lecha” to właśnie pierwszy akcent rozpoczynający piosenkę, był na tyle mocny, że melodia brzmi do dziś.

– To wszystko zbiegło się z problemami na trybunach ekstraklasowych, więc postanowiliśmy, że tutaj będziemy się bawić w swoim stylu, po kibolsku. Konkretna zabawa, konkretny doping, no i oczywiście ogromne przeżycie, również dla zawodników, którzy przecież też wciąż są fanatykami – wspomina Piestrzyński. Mecz pucharowy z Bolą Poznań, zakończony zwycięstwem 6:0 stał się jednocześnie potężnym impulsem, by nie zawracać z obranej ścieżki. Trudno się dziwić, skoro występ kiboli – tych z trybun, jak i tych z murawy – chwalili nawet… sędziowie meczu. Najlepsza rekomendacja? Sprawozdanie “Gazety Wyborczej”, która nie znalazła żadnej przesłanki, by zaatakować formujący się KKS.

– Po drugiej rundzie, gdy przegraliśmy z A-klasowym zespołem, powróciliśmy do rozgrywek amatorskich. To już jednak nie było to samo, brakowało tej atmosfery, tej zabawy, tego dopingu. Postanowiliśmy, że czas zacząć regularnie grać w B-klasie. I bawić się w naszym stylu – wspomina decyzję o zgłoszeniu zespołu do rozgrywek Paweł Piestrzyński. “Nasz styl”, “zabawa po kibolsku” – zabrzmiało groźnie, więc dopytujemy o reakcje kibiców drużyny przeciwnej, zawodników oraz sędziów. W końcu to wtedy trzeba było również zmierzyć się z szeregiem obostrzeń, które pojawiają się wszędzie tam, gdzie kibice.

Reklama

– Faktycznie, trochę się obawialiśmy, że te nasze zabawy zostaną źle odebrane, ale gospodarze meczu w Kaźmierzu, który zainaugurował rozgrywki, byli naprawdę zachwyceni. Powiedzieli, że to dla nich coś wyjątkowego, atmosfera prawdziwego piłkarskiego święta, którego pewnie już nigdy nie będą mieli okazji obejrzeć. Nawet sędziowie podeszli do nas po meczu i podziękowali, za umożliwienie im uczestnictwa w spotkaniu, które miało klimat tej profesjonalnej, ekstraklasowej piłki – opowiada Marcin Kawka z zarządu “Wiary Lecha”. Piłkarze zadowoleni, kibice zadowoleni, sędziowie, związek, rywale też. Ł»yć nie umierać?

Organizacja, kasa, baza

Zapał, chęci i niezła atmosfera wokół klubu to jednak ledwie pierwszy, w dodatku niewielki krok do zorganizowania choćby półprofesjonalnego zespołu. Do tego potrzebne są zaś przede wszystkim pieniądze oraz infrastruktura. – Dopiero teraz dostrzegamy problemy ekip na tak niskim poziomie – zaznacza Marcin Kawka, który wraz z resztą zarządu odpowiada za kwestie organizacyjne. – Największe problemy są z pewnością z boiskami, których po pierwsze nie ma zbyt wiele, a po drugie są dość drogie. Naprawdę duże słowa uznania dla wszystkich drużyn, które utrzymują się wyłącznie ze składek zawodników, bo nie są to z pewnością małe koszty – dodaje Piestrzyński. Jak radzi sobie z tym “Wiara Lecha”? Na dotacje z miasta nie ma co liczyć, wielkiego sponsora pokroju Wojciechowskiego, czy Cupiała też próżno szukać. – Staramy sobie radzić na różne sposoby, udało się pozyskać sponsora, który reklamuje się na koszulkach, czyli firmę “Tifosi”, do tego mamy zaprzyjaźnioną drukarnię, która pomaga nam z drukowaniem pamiątek rozdawanych podczas meczów. Dochodzą różnego typu aukcje… Jest ciężko, ale dajemy radę. Musimy dawać radę! – kwituje Kawka. Problem boisk w pewnym stopniu pomaga rozwiązywać Poznański Ośrodek Sportu i Rekreacji, ale i tu nie ma co oczekiwać cudów.

– Obecnie gramy na boisku przy ulicy Gdańskiej. Chciałoby się powiedzieć stadionie, ale to chyba byłoby lekkie nadużycie – uśmiechają się działający przy “Wiarze Lecha” kibice. Jedna skromna trybuna, w dodatku w remoncie, ograniczona pojemność i absolutny dysonans poznawczy po przesiadce z nowoczesnego stadionu przy Bułgarskiej. – Swoją drogą ta trybuna podczas naszej zabawy w “robienie Poznania” się wygięła i to również rzecz warta zaznaczenia. Nie zrobiliśmy tego specjalnie, wiadomo że był to kompletny przypadek, ale i tak wzięliśmy na siebie koszty pokrycia strat – objaśnia Marcin Kawka. POSiR zresztą widząc zaangażowanie kiboli w swój projekt postanowił delikatnie zmodernizować stadion, by odpowiadał potrzebom coraz silniejszego B-klasowca. Ich marzeniem jest jednak inny obiekt. Doskonale podkreślający charakter całego przedsięwzięcia…

– Nie ukrywamy, że chcielibyśmy kiedyś zagrać na obiekcie w dzielnicy Dębiec, na historycznym, obecnie zarośniętym stadionie Lecha. To miałoby dla nas olbrzymie znaczenie, pomijając już, że w tej dzielnicy dzieciaki mają niewiele dostępnych rozrywek – objaśniają kibice Lecha. – Gra w tej lokalizacji byłaby korzystna dla wszystkich, a gdyby powstały jeszcze boiska treningowe, na których mogłyby grać w przyszłości drużyny młodzieżowe… Zresztą, juniorzy to jeden z wymogów licencyjnych po awansie do wyższej ligi i to jeden z tych wymogów, które z przyjemnością spełnimy. Niektóre kluby starają się uzyskać od PZPN-u zwolnienie z tego obowiązku, my nie mamy zamiaru – zapowiada Kawka. Planowanie juniorów zaczęto już teraz, bo “Wiara Lecha” pewnie kroczy po awans do A-klasy. Piłkarsko to absolutna czołówka na tym poziomie. Jak skonstruowano skład?

Kibolskie CV

Reklama

– To nie jest tak, że ktoś mieni się kibicem Lecha i dobrze gra w piłkę, dzięki czemu momentalnie zyskuje miejsce w drużynie. Nie, to kibolski klub i bardzo dbamy, by tak pozostało – uśmiecha się Marcin Kawka, a kierownik drużyny siedzący obok zdradza w jaki sposób odbywa się selekcja. – Potencjalni zawodnicy muszą skontaktować się ze mną, na przykład poprzez forum “Wiary” i załączyć dwa CV, to piłkarskie oraz równie ważne, kibolskie. Dopiero po przejściu tego pierwszego sita, o losach kandydata decyduje trener. Ważne jest również, aby gra i kibicowanie Kibolom nie przeszkadzało kibicowaniu Kolejorzowi.

Nie ma więc w składzie nikogo przypadkowego, a pierwszy człon nazwy opisuje nie tylko działaczy klubu, ale również biegających po murawie zawodników. Swoją drogą – kibicowską lojalność widać choćby po transferach, często z lig o wiele wyższych, czasem nawet tych, w których można na graniu w piłkę zarobić pieniądze. Od nich ważniejsza okazuje się jednak pasja, jakkolwiek cukierkowo i nierealnie to brzmi. Według Piestrzyńskiego, także trener wyrasta ponad B-klasowy poziom. – W szczególny sposób zauważają to ci, którzy przyszli z wyższych lig. Według nich trener Dariusz Kustoń, też wieloletni sympatyk Kolejorza, prowadzi treningi, które spokojnie sprawdziłyby się nawet w czwartej lidze – opowiada. I ciężko to w jakikolwiek sposób zanegować– Kustoń doprowadził nieco niesforną gromadę do drugiego miejsca jesienią, a jeśli forma zostanie utrzymana, bez większych problemów powinien wywalczyć awans.

– Trafiło do nas właśnie dwóch chłopaków z IV ligi, dwóch z okręgówki i dwóch z A-klasy. Także skauting mamy na wysokim poziomie – żartują lechici, ale już całkiem poważnie dodają, że zejścia o cztery ligi niżej nie mogą pozostać niezauważone. – Chwała tym chłopakom, bo to tak jakby spaść z europejskich pucharów do jakiejś II ligi, cztery szczeble niżej. Zupełnie inny futbol. Ale dzięki temu są duże szanse na awans do A-klasy.

Klub na specjalnych zasadach

Sala, sporo garniturów, upchnięci w pomieszczeniu przedstawiciele kilku klubów, policjanci, ludzie ze związku, słowem: niższo-klasowa śmietanka. Temat spotkania? Hity, szlagiery i mecze “specjalnej troski” w wielkopolskiej B-klasie. Nie ma co ukrywać, obecność kiboli na tym szczeblu rozgrywkowym odbiła się szerokim echem po całym środowisku piłkarskim, a niekontrolowane przejazdy kilkusetosobowych grup po województwie od razu zwróciły też na siebie uwagę policji. Na tym, jak i na wszystkich wcześniejszych konferencjach, czy “briefingach”, tematem numer jeden stało się szeroko rozumiane “bezpieczeństwo”. Garść ustaleń, wprost ze sprawozdania na forum Wiary Lecha:

– wszystkie mecze Wiary Lecha będą sędziować sędziowie przynajmniej IV-ligowi
– wszystkie mecze B-klasy będą monitorowane przez służby policyjne
– zmiany w organizacji bezpieczeństwa w rozgrywkach organizowanych przez WZPN zakończyły się na drużynach IV ligowych. Wyjątkiem jest ten sezon, gdzie z uwagi na K.K.S. Wiara Lecha – zmiany dotyczą B-klasy
– jeden z mundurowych policjantów obecnych na spotkaniu zapewniał nas, że podczas Euro 2012 obowiązywało zupełnie inne prawo niż przed i po Mistrzostwach Europy (SIC!)
– “generalnie fajnie się gra w piłkę, ale największym problemem są kibice Wiary Lecha” – za każdym razem Policja i WZPN do tego stwierdzenia dodawała – “oczywiście chodzi o ilość”.

– Plany sięgają nawet wprowadzenia systemu identyfikacji kibiców na meczach B-klasy, czy A-klasy… – przyznaje Marcin Kawka, który jest oddelegowany do uczestnictwa w niekończących się konsultacjach z policją, okręgowym związkiem oraz szeregiem innych instytucji, które z niepokojem patrzą na kibiców obecnych na tak niskim szczeblu rozgrywkowym. – Były do tej pory dwa spotkania, najpierw dla wszystkich klubów A-klasowych i B-klasowych, drugie już tylko dla nas i naszego pierwszego wiosennego rywala, “Trzynastki”. Dlaczego wezwano akurat nas? Nie usłyszeliśmy odpowiedzi na to pytanie.

“Kibole terroryzują B-klasę”

Mimo niezłych frekwencji, całkiem pozytywnej opinii wśród rywali oraz słów uznania ze strony sędziów, Wiara Lecha nie ma najlepszej prasy. Co prawda wszystkie negatywne artykuły posiadają jednego autora, ale przecież w każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Jak więc wyglądają incydenty na meczach KKS-u?

– Była taka sytuacja, gdy sędzia prowadzący spotkanie miał trochę nadprogramowych kilogramów. Nasi kibice… Jak to kibice, trochę z tego szydzili, baliśmy się reakcji i tego jak to zostanie odebrane. Sędzia tymczasem powiedział nam po meczu, że na każdym stadionie spotyka się z obelgami i wyzwiskami, ale po raz pierwszy szyderstwa na temat jego tuszy były zwyczajnie zabawne. Podszedł do całej sprawy z dystansem i przyznał, że sam śmiał się pod nosem z niektórych przyśpiewek… – wspominają kibice z “Wiary”. Podobnych nieporozumień jest więcej, co udowadnia chociażby najnowsza “afera” dotycząca właśnie spotkania na temat bezpieczeństwa na meczach B-klasy. “Gazeta Wyborcza” artykuł o specjalnych regułach, które wprowadzono w wielkopolskich niższych ligach opisała jako “kibolski terror B-klasy”, sugerując, że ligowi rywale Kibolskiego Klubu Sportowego narzekają na niesfornych kibiców.

– Momentalnie po tym artykule ukazały się w Internecie sprostowania wszystkich “rozmówców”, którzy przewinęli się w publikacji – przypomina Kawka. Sprawdzamy, faktycznie. Naciągane tezy i delikatne przekręcenie wypowiedzi zarzucili “Wyborczej” zarówno działacze Odlewu Poznań, jak i Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. – Nie jesteśmy aniołkami i na pewno potrafimy w odpowiednich momentach uderzyć się w pierś. Tyle że wszystkie negatywne artykuły zazwyczaj pochodzą od jednego, dość często sprostowywanego przez kolejne osoby dziennikarza. To daje do myślenia, szczególnie jeśli pozytywne akcje organizują bezosobowi “kibice Lecha”, ale za negatywnymi zawsze stoją konkretni i doskonale znani “kibole z Wiary Lecha”. Czy mamy z czego się tłumaczyć i spowiadać? Z pewnością robimy mnóstwo błędów, bo dopiero się uczymy. Do każdego jesteśmy gotowi się przyznać, o ile faktycznie miał miejsce…

Inna sytuacja – konkurs gazety “Głos Wielkopolski” pod kryptonimem “Kolejorz kontra twój klub”. Banalne zasady – zgłoszenia klubów z niższych lig, głosowanie sms-owe i nagroda dla zwycięzcy – mecz z Lechem Poznań. Jak dotąd nie było ograniczeń co do poziomu rozgrywkowego – od lat konkurs dotyczył zespołów od IV ligi do B-klasy. Ale na horyzoncie pojawiła się “Wiara Lecha”. – Otrzymaliśmy od redakcji dość wymijającą odpowiedź, że kluby z B-klasy nie posiadają odpowiedniej infrastruktury, a konkurs jest wyłącznie dla zespołów między IV ligą, a A-klasą. To bardzo interesujące, ze względu na obowiązujące wymogi licencyjne. Dla klasy A i B są właściwie identyczne…

W przypadku awansu “Wiary Lecha” do A-klasy, konkurs z pewnością będzie dotyczył lig – czwartej, piątej oraz klasy B. Kibolski Klub Sportowy to przecież stowarzyszenie wymagające specjalnego traktowania. I specjalnego nadzoru.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
1
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
7
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...