W Poznaniu trwa gorączkowe poszukiwanie planu B na wypadek odejścia z klubu Karola Linettego. Jak podaje sport.pl, rozważaną opcją jest ściągnięcie Tomasza Hołoty. Biorąc pod uwagę ambitne plany Lecha, nie możemy znaleźć jakiegokolwiek argumentu, który przekonałby nas, że piłkarz Śląska jest w stanie zastąpić młodego reprezentanta Polski.
Wystarczy regularnie oglądać mecze Śląska w poprzednim sezonie, by stwierdzić, że Tomek prędzej byłby w Lechu alternatywą dla Marcina Kamińskiego niż Linettego. Ostatni rok – 34 mecze ligowe, z czego aż 22 w roli obrońcy. Na swojej – ponoć – nominalnej pozycji środkowego pomocnika 24-latek zagrał tylko 11 razy. Sezon zaczynał przecież na prawym skrzydle. Mało tego, Hołota za kadencji Stanislava Levy’ego był przecież – z braku laku, ale jednak – skrzydłowym. Sympatyczny Czech nie miał lepszych alternatyw po odejściu Waldemara Soboty, więc wymyślił Hołocie nową pozycję.
Poprzedni sezon? Średnia not Hołoty, gdy ten grał w środku pomocy: 4,91. Ani jednej bramki, asysty, kluczowego podania. Reasumując – w destrukcji spisywał się przyzwoicie, ale w ofensywę Śląska jego wkład był zerowy.
Pawłowski pytany, dlaczego robi z pomocnika obrońcę, niemal przez cały sezon odpowiadał, że Hołota po kontuzji nie jest jeszcze gotowy do gry w środku pola. Przypomnijmy – do urazu doszło w… lutym 2014 roku. W międzyczasie piłkarz rozegrał pełen sezon. To tak dla informacji poznaniaków, gdyby jeszcze się zastanawiali, czy obrońca Śląska zastąpi ich reprezentacyjnego pomocnika.
Fot. FotoPyK