Mamy deja vu. Dużo szumu w mediach, przede wszystkim lokalnych, w tym zapowiedzi pojawienia się inwestora, gdzieś w tle widmo złożenia wniosku o upadłość, całkiem realna groźba wycofania w rozgrywek, rada miejska, która z ukosa spogląda na klub, lecz ostatecznie jeszcze znów zgadza się go wspomóc. Tak, tak, przerabialiśmy ten scenariusz niemal dokładnie pół roku temu. Korona Kielce ponownie otrzymała dofinansowanie z miasta, tym razem w wysokości 2,8 miliona złotych.
W zasadzie moglibyśmy w tym miejscu wkleić wam tekst sprzed sześciu miesięcy, w którym po raz 376. wyrażony został nasz stosunek do utrzymywania klubów z pieniędzy podatnika. Patologia, którą tolerujemy od lat i w wielu miejscach, a nie powinniśmy. Było w nim też o tym, że bez cienia wątpliwości polityka cięcia kosztów aż do samej kości, którą prowadzi prezes Marek Paprocki, jest w obecnej sytuacji klubu zjawiskiem dającym nadzieję na przyszłość. Tak więc odpuśćmy sobie te wątki i przejdźmy dalej.
Pewną nowością w tym kieleckim młynie i to taką, która zapewne przechyliła szalę na korzyść Korony, był fakt, że wiceprezydent miasta, Andrzej Sygut przedstawił przed radnymi konkret w postaci listów, które miasto otrzymało od AS Romy. Podpisani pod nimi Gianluca di Carlo (pełnomocnik klubu) i Walter Sabatini (dyrektor sportowy) potwierdzają, że są poważnie zainteresowani przejęciem od miasta udziałów w spółce. Włosi zapraszają prezydenta Kielc na dalsze rozmowy i poprosili radnych o zmianę skojarzenia. Nie udało im się przekonać tylko dwóch, z SLD, ale nie ma potrzeby wchodzenia w niuanse lokalnej polityki.
W najbliższych dniach należy spodziewać się więc ożywienia w działaniach klubu, w którym do tej pory panował ruch wyjątkowo jednostronny. Umowy nie zdecydował się przedłużyć trener Ryszard Tarasiewicz, Kielce opuścili czołowi piłkarze, a przyszłość kilku innych stała pod dużym znakiem zapytania. Teraz dla odmiany powinniśmy poznać kilka odpowiedzi.
Decyzja radnych wyjaśniła też jedną bardzo ważną kwestię – nie dojdzie w lidze do rozstrzygnięcia przy zielonym stoliku. Zawisza, który na boisku zleciał z Ekstraklasy, wyląduje tam, gdzie jego miejsce, czyli w pierwszej lidze.
Fot. FotoPyK