Nie ma najmniejszych szans, żeby Orlando Sa został w Legii. Dariusz Mioduski wprost powiedział, że Portugalczyk do nich nie pasował i portugalski snajper w zasadzie pożegnał się już z Warszawą. Ale co ciekawe – mimo połowy sezonu spędzonej na ławce – w ofertach może wręcz przebierać. Zagraniczne kluby nie traktują go jako typowego 27-latka z Polski, który nie grał z powodu konfliktu z trenerem, tylko gościa o niezłym CV, kręcącym się na dodatek wokół reprezentacji Portugalii. Gdzie zatem wyląduje Sa w nadchodzących rozgrywkach?
Sytuacja jest dynamiczna. Do niedawna najwięcej determinacji wykazywały kluby z Chin, gdzie kasa leci z kranu i płacą, ile sobie zażyczysz. Było też kilka opcji z Turcji czy Emiratów, ale te Orlando odrzucał jeszcze przed kilkoma miesiącami. – Mogłem odejść zimą i zarabiać dużo więcej niż w Legii. Czujemy jednak – ja i klub – że ten projekt jeszcze się nie zakończył. Odejście w styczniu nie miałoby sensu – tłumaczył w rozmowie z Weszło. Teraz jednak raczej też nie wyjedzie do któregoś z rajów finansowych. Oznaczałoby to kompletne wygaśnięcie ambicji i koniec kariery sportowej. Odpadło mu też kilka poważniejszych marek, które nie pozwolą sobie na zatrudnienie rezerwowego z peryferyjnej ligi.
W grze – na ten moment – pozostają dwa kluby. AEK Ateny, który oferuje kontrakt nieosiągalny dla polskich klubów, ale niekoniecznie zapłaci milion euro Legii oraz Reading, dziewiętnasta w poprzednim sezonie ekipa Championship. Jeżeli Sa zdecyduje się na Reading, będzie to jego drugie podejście do piłki angielskiej. Przed czterema laty próbował już sił w Fulham, ale tam nie udało mu się wybić i koniec końców wylądował na Cyprze. Nie można jednak niczego w 100 procentach przesądzać. Świeży przykład – do zeszłego tygodnia wydawało się, że Semir Stilić trafi do Chin lub Kataru, a ostatecznie trafił do APOEL-u Nikozja.
Tak czy inaczej losy Sa będziemy śledzić z wyjątkową uwagą. Kolejne sezony dadzą jednoznaczną odpowiedź, czy Berg się pomylił.
Fot. FotoPyK