Reklama

Śmiali się, że w Manchesterze był „Fergie time”, a u nas „Probierz time”

redakcja

Autor:redakcja

10 czerwca 2015, 13:49 • 21 min czytania 0 komentarzy

Jaka jest przyszłość Drągowskiego, czego bał się Mackiewicz i który junior Jagiellonii ma największe papiery na granie? Dlaczego Bergowi brakuje klasy, jak zaplanować puchary, by uniknąć kompromitacji i czym Drągowski sprzedał się na Zachód? Jaka nauka płynie z tego sezonu i na czym polega „Probierz time”? O tym wszystkim Michał Probierz, trener sezonu 2014/15, opowiedział w długiej rozmowie z Weszło.

Śmiali się, że w Manchesterze był „Fergie time”, a u nas „Probierz time”

Faktycznie glosowałeś na Berga jako trenera sezonu?

Tak. Odbiór mojej osoby jest taki, że często narzekam na zagranicznych trenerów. Nie o to chodzi. Dziś Berga krytykować najłatwiej, ale sam wiem, że to dla niego wyjątkowo trudne rozgrywki. Puchary, regulamin rozgrywek, którego nie chcę już komentować – wszyscy się musimy do niego dostosować. Z perspektywy całego sezonu nie można Berga krytykować za wszystko. My tymczasem popadamy ze skrajności w skrajność. Albo w jedną, albo w drugą. Legia nie wykorzystała swojej szansy, ale część pracy wykonano tam dobrze.

Kilka miesięcy temu gratulowałeś Legii mistrzostwa. Trochę się od tamtego czasu pozmieniało, bo wtedy – jak sam mówiłeś – głównym celem Jagiellonii było utrzymanie.

Kiedy to pisałem, Legia miała ogromną moc. Z perspektywy tamtego momentu, wydawali się poza zasięgiem. Nikt jednak nie przypuszczał, że karta się odwróci, Radović odejdzie, a do tego dojdzie parę kontuzji. Nie wiem, może nie mieli planu awaryjnego? Jesienią faktycznie podejrzewałem, że zdobędą to mistrzostwo w cuglach. Wyszło przeciwnie – zrobili krok wstecz, co pewnie też się odbije finansowo.

Reklama

Swojej drużynie pogratulowałeś za to mistrzostwa Polski. Korzystałeś wcześniej z przemowy Bielsy – bo wiem, że ci się spodobała , który apelował w szatni do piłkarzy, by „zaakceptowali brak sprawiedliwości, bo na koniec dostaną nagrodę, na którą zasługują”?

Akurat Bielsa paradoksalnie po tej przemowie sporo przegrał. Śledzę jego losy. Przy tak minimalnych różnicach punktowych, byłoby nas stać na mistrzostwo, gdyby tak często nas nie krzywdzono. Ale to też trudno przewidywać – może przy innej presji wszystko wyglądałoby inaczej? Wiem jedno: nie mamy najlepszych piłkarzy, ale mamy najlepszą drużynę.

Klucz do sukcesu?

Zaufanie ludzi, którzy cię zatrudniają. Podstawa do wszystkiego. Gdy zaliczyliśmy trzy porażki z rzędu, siedzieliśmy z prezesem na kawie. Powiedział, żebyśmy spokojnie pracowali, bo wie, jaki jest potencjał. Zmieniliśmy ustawienie, pozycje kilku zawodnikom i krok po kroku zespół się cementował. Nikt się też wcześniej nie spodziewał, że po meczu z Lechem odejdzie Quintana. Po tym transferze wydawało się, że będziemy walczyć o utrzymanie, a role się odwróciły. Wszyscy zrobili postęp. Modelski, Straus, Madera, Pazdan, Mackiewicz, Frankowski… Grzyba, starszego zawodnika, też pamiętam z innego grania. Cementowały nas najgorsze sploty okoliczności. Nawet fatalne urazy. Po porażce z Legią w pamiętnych okolicznościach zaliczyliśmy cztery zwycięstwa z rzędu. Charakter jednak zrodził się na Lechu. Strzelają nam z dwumetrowego spalonego, odrabiamy i gładko, bezapelacyjnie wygrywamy 3:1. Jeszcze ten wolny Gajosa – jak długo czekałem, żeby on tak strzelił!

GALA EKSTRAKLASY - OFICJALNE ZAKONCZENIE SEZONU 2014/15 --- GALA POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE - THE OFFICIAL END OF SEASON IN WARSAW

Kiedy jeszcze grał u was Quintana, zawodnicy wiedzieli, że kiedy nie mają pomysłu, to mogą do niego podać, bo on tę grę uporządkuje. Co się mówi drużynie po odejściu tak fundamentalnego zawodnika?

Reklama

Dani – jako piłkarz – był indywidualistą. Potem postawiliśmy wyłącznie na zespół. Często krytykowano mnie za odsunięcie jednego czy drugiego, ale wszyscy muszą się podporządkować. Zwróć uwagę na Dzalamidze – dziś to wzór pracy w ofensywie i defensywie. Piłkarz, który – jeśli ominą go kontuzje – za rok-dwa będzie gotowy, by się wyróżniać w dobrej lidze europejskiej. Czytam wiele książek i wywiadów z trenerami, choćby u was z Lagerbackiem. Wszyscy zwracają uwagę na team spirit i umiejętne zarządzanie zespołem w sytuacji kryzysowej. Kiedy masz wielu przeciętnych piłkarzy, to bez różnicy, czy gra Kwiatkowski, czy Kowalski. Pytanie, kto lepiej pasuje do zespołu.

Z drugiej strony łatwiej pracować z przeciętnymi. Mniejsze prawdopodobieństwo, że zaczną gwiazdorzyć.

Kwestia ułożenia reguł. Zakończyliśmy pewien etap i teraz pojawia się problem – jak zmotywować zawodników, by wrócili do pracy od podstaw? Drągowski mógł się wczoraj pocieszyć, ale dziś trzeba dać mu w łeb, by zszedł na ziemię. By nie popełnił błędu innych, którzy się zachłysnęli. To byłby pocałunek śmierci. Pomożemy mu, ale wszystko zależy od niego.

Obawiasz się, że odkręci się sodówka?

Przyznaję: obawiam się. Wiem jak to jest, gdy w wieku 18 lat grasz w lidze. Palma może odbić.

Są symptomy?

Na razie nie. Ojciec dobrze go prowadzi.

Wracając do tematu – piłkarze czują, że lepiej w przyszłym sezonie nie będzie?

Wiedzą, że może być lepiej. Mamy wiele do poprawy.

Ale lepszego wyniku nie wykręcicie.

Można zdobyć mistrzostwo. Śmieję się, ale gdy w Lechii Moniz zrobił czwarte miejsce, to grał młodymi chłopcami, których wcześniej wprowadziłem, m.in. po odejściu Matsuiego. Nie przypisuję sobie czyichś sukcesów – nowi ludzie, którzy przejęli klub, mieli prawo zatrudnić swojego trenera. W Jagiellonii też jednak mieliśmy takie trudne chwile. Ten sezon to wzloty i upadki. W pewnym momencie nie byliśmy pewni wejścia do ósemki. Podstawa, żeby ci chłopcy ustabilizowali formę. Musimy pracować nad utrzymaniem piłki, bo czasem za szybko ją tracimy. Wiele musimy poprawić, ale czy będzie lepiej? Wierzę, że tak. Wierzę też, że – mądrzejsi po doświadczeniach z Pawłodarem – nie popełnimy tych samych błędów. Jeśli będzie nas czekać długa podróż, to nie chcę wycieczki tanimi liniami rozłożonej na cztery dni. Ma być profesjonalnie.

Jak wygląda ta operacja – puchary?

22. czerwca losowanie. Najlepiej trafić na zespół z Litwy, bo wtedy pojechalibyśmy autobusem. Czasu zostało niewiele – ledwie trzy tygodnie do pierwszego meczu w pucharach. Daliśmy zawodnikom tydzień urlopu, a ci, którzy pojechali na kadrę, dostaną później tydzień wolnego, żeby skoczyli zresetować się na wakacjach. Grunt, żeby na początku nie było kontuzji. Mamy jednak inny problem – organizacyjny. Większość zawodników ma kontrakty do 30. czerwca, a do któregoś dnia czerwca trzeba zgłosić piłkarzy do pierwszej rundy eliminacji. Czyli żaden nowy zawodnik raczej w niej nie zagra. Pewne rozmowy już trwają, ale nawet jeśli uda się szybko kogoś szybko, to umowa przecież szybciej nie wygaśnie. Pytania natury prawnej, ale wiem, że ten problem dotyczy też innych zespołów.

Tydzień to wystarczający czas, by się zregenerować?

Trzeba zaakceptować, że przeszliśmy na system wiosna-jesień. Nawet lepiej teraz grać, skoro boiska są dobre.

Czyli widzisz więcej plusów.

Oczywiście, nie narzekam.

Jakie zalecenia dałeś piłkarzom na ten tydzień?

Nic nie robić. Niech się bawią.

Nie wrócą zapuszczeni?

W tydzień ciężko się zapuścić. To już duża sztuka. Zresztą niektórzy mają rodziny, inni chodzą do szkoły… Za dużo baletmistrzów tu nie ma.

Jednego pożegnaliście.

Ale Sawickiego cenię przynajmniej za to, że pod nazwiskiem powiedział, co myśli. Bez anonimowości. Nie zrezygnuję jednak ze Świderskiego, Frankowskiego, Dzalamidze czy Mackiewicza, jeśli ktoś nie udowodni, że zasługuje na skład. Sawickij wiedział, jakie są zasady. Od razu mu powiedziałem, że nie toleruję leni. Ale to podobno – jak mówią niektórzy – zawodnik meczowy. Nie wierzę w takie rzeczy. Nie znam takiego określenia.

A sam się zdążysz zregenerować?

Jest niby tydzień, ale trzeba wszystko przygotować. Mamy tylko problem ze sparingiem, bo nikt w tym czasie nie trenuje. Musimy kombinować. Może uda się zagrać dwumecz z Omonią Nikozja – jeden w Białymstoku, drugi w Grodzisku? Dogrywamy szczegóły. Urlop? Pojadę z partnerką na parę dni do Gdańska.

Zgrupowanie przewidujesz?

Nie ma czasu.

Na wariackich papierach to wszystko.

Ale wiem, że dobrze wyglądamy fizycznie – pokazują to mecze. Potrafimy przełamywać przeciwników i walczyć do samego końca. Musimy tylko poprawić parę piłkarskich spraw, ale nad tym popracujemy regularnie w mikrocyklach treningowych.

GALA EKSTRAKLASY - OFICJALNE ZAKONCZENIE SEZONU 2014/15 --- GALA POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE - THE OFFICIAL END OF SEASON IN WARSAW

Te puchary to dla ciebie wyzwanie, żeby się pokazać w Europie czy raczej obawa, że powtórzysz losy Zawiszy, Ruchu czy nawet Jagiellonii sprzed lat?

Obawy są ze względu na kadrę. Nie będziemy przecież rotować jak Legia – to się może odbić na lidze. Nie możemy też doprowadzić do jakiejś kompromitacji.

Czyli nie potraktujesz pierwszej rundy jako sparingi.

Europy nie traktuje się jak sparingi. Łatwo można dostać pstryczka w nos. Nie pobiegasz lub nie powalczysz, to nikt ci nie da zwycięstwa. Nie akceptuję myślenia: „jakoś to będzie”.

Czego uczą przypadki Zawiszy i Ruchu?

Po pierwsze – pokory. Nauka na czyichś błędach to trudna sztuka, ale spróbujemy. Pamiętasz, jak mówiłem przed wiosną w naszym długim wywiadzie (całość TUTAJ), że chcę wdrożyć nowy sposób wprowadzania młodych piłkarzy? Na razie nasi juniorzy starsi nie zdobyli mistrza Polski, młodsi grają jutro, ale monitorujemy tych wszystkich chłopaków, mamy ich badania i wprowadzamy kolejnych. Chcemy, by co roku czterech-pięciu trafiało do pierwszego zespołu, by można było zrobić dwa transfery wychodzące. Już teraz pojawiają się zapytania. Drągowski, Straus, Modelski, Pazdan, Gajos, Mackiewicz, Frankowski, Dzalamidze, Tuszyński – oni mogą odejść, jeżeli spłyną odpowiednie oferty.

Boisz się wyprzedaży czy masz gwarancję, że jeżeli ktoś odejdzie, to np. maksymalnie trzech?

Dwóch możemy sprzedać. Wolelibyśmy jednak nikogo się nie pozbywać przed pierwszą rundą, zanim kogoś zakontraktujemy.

Wierzysz, że Drągowski zostanie? W tym przypadku to już coś więcej niż zwykłe zapytania.

Odkrycie roku, bramkarz roku… Teraz jeszcze wszyscy o nim dodatkowo usłyszą. Może być ciężko go zatrzymać, ale nie zmieniam zdania w tej kwestii. Jeżeli Bartek ma wyjechać, to po to, by grać jako jedynka i zarabiać duże pieniądze. Jak za niego porządnie zapłacą, to będą go szanować. W grudniu mówiłem – i się nie pomyliłem – że skoro Arsenal daje za Bielika dwa miliony, to traktują go na razie tylko jako inwestycję.

Czegoś brakuje Drągowskiemu do piłki na najwyższym poziomie?

Doświadczenia. W trening jest zaangażowany. Grzesiek wykonuje z nim dobrą pracę i widać efekty. Czasem tylko trzeba dać mu w łeb, ale to normalne. Tata-piłkarz też o tym wie. Bartek spokojnie poradziłby sobie jednak w każdej lidze.

Juventus to logiczny kierunek? Buffon kiedyś odejdzie, a zmiennik też nie najmłodszy.

Ale i tak będzie bronił Buffon.

Czyli pierwszy rok Drągowski by stracił?

Straciłby. Lepiej, żeby grał tutaj. Jeżeli nie wyjedzie, by bronić, to na jego miejscu nie ruszałbym się z Białegostoku.

A jeżeli ktoś go wykupi i odda na rok do Jagi?

To byłaby najlepsza opcja.

Na brak zainteresowania nie narzeka też Tuszyński.

Są zapytania, ale to normalne, gdy ktoś tyle strzela. Pamiętajmy jednak, że to drugi rok Patryka w Ekstraklasie. Musi się bardziej koncentrować i poprawić wiele elementów. Potencjał ma bardzo duży.

Aco Vuković powiedział, że przypomina mu ruchami Lewandowskiego.

Dlatego fajnie, że Patryk pojechał na kadrę i będzie mógł go z bliska zobaczyć. Pamiętam, że chcieliśmy ściągnąć Roberta do Jagiellonii, toczyliśmy nawet rozmowy, ale wybrał Lecha, a my wtedy ze Znicza wzięliśmy Lewczuka i Zawistowskiego. Udzieliłem w tym czasie wywiadu Orange. Wielu pukało się w czoło, że to opowieści sandałowe, a już wtedy powiedziałem, że o tego gościa będą się biły najlepsze kluby na świecie. Przypomniało mi się to, bo wczoraj pokazali bramkę, którą strzelił Jagiellonii, gdy odepchnął Skerlę. Właśnie w tej akcji pokazał klasę światową.

Widzisz u innych zawodników Ekstraklasy taki błysk?

Jeżeli Świderski nie zwariuje, nie będzie miał kontuzji i nabierze męskości, to może wyrosnąć na jednego z lepszych polskich piłkarzy. Najtrudniejszy jest ten przeskok – o którym ciągle rozmawiamy – z wieku juniora do seniora. Cały czas walczymy, by znaleźć rozwiązanie.

Nie znalazłeś?

Częściowo, ale chcemy pogodzić to tak, by wszędzie był sukces. Brakuje nam odpowiedniej bazy, byśmy mogli wszystko kontrolować w stu procentach. Teraz jesteśmy trochę rozjechani. Nie wiem, czy jest drugi klub w Polsce, który raz w tygodniu trenuje na pełnowymiarowej murawie, a i tak robi dobry wynik. Boisko w Pogorzałkach jest za krótkie o trzynaście metrów. Teraz się śmieję, ale może to ewenement na skalę światową?  Pewnych rzeczy po prostu nie przeskoczę. Fajnie, że dostałem nagrodę dla trenera sezonu, ale dziś muszę już myśleć o kolejnym dniu. Kilka razy już mnie podrzucali, a potem zapomnieli złapać. Pokora, pokora i jeszcze raz pokora – tego nauczył mnie futbol. Zawsze walczyłem, by pomagać ludziom pracującym na dole i im zadedykowałem tę nagrodę. Ci wszyscy trenerzy zasługują na takie statuetki.

MECZ 33. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2014/15 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - JAGIELLONIA BIALYSTOK 1:0

W pewnym momencie w dość widowiskowy sposób zawiesiłeś tę walkę.

Ale jednego mema trzymam do dziś w telefonie. „Gdy ci smutno, gdy ci źle, weź whisky i pierdolnij se”, a pod spodem „Probierzówka”. To jest dobre! I to zrobione przez kibica Legii! Mówiąc serio – naprawdę przeszła mi myśl przez głowę, czy tego nie rzucić. Każdy sędzia może się pomylić – rozumiem to – ale jak wszedłem do szatni i widziałem tych płaczących chłopaków, to serce mi krwawiło. Do dziś mam gęsią skórkę przy tych obrazkach. Ludzie tego nie rozumieją. Każdy dziś mówi o sędziowaniu z Legią, a mało kto pamięta o wcześniejszych meczach.

Wam sędziowie też pomagali, ale gdyby nie wcześniejsze częste pomyłki, pewnie nie doszłoby do wybuchu z Legią, gdzie obie sytuacje były z cyklu „sędzia się wybroni”.

Najprościej powiedzieć: oszustwo. Wiadomo, że Realowi i Barcelonie jest łatwiej, bo nie ma takiej presji, gdy gwizdniesz coś na ich korzyść, ale w tym wypadku… Z drugiej strony potem zauważyłem taki syndrom, że sędziowie naprawdę nie chcieli się mylić, ale po prostu im nie wychodziło. To tylko ludzie. Przykro mi, co mogę powiedzieć? Bardzo lubię sędziego Gila, to fajny gość. Sędzia Sadczuk też mi sędziuje od lat.

Żałujesz czegoś, co działo się po Legii? Coś było niepotrzebne?

Powiedziałem Bartkowi Drągowskiemu, że nie może się tak zachowywać. Ale – co ciekawe – dostałem wiele telefonów od różnych skautów, którzy twierdzą, że w tym momencie sprzedał się na Zachód.

Tymi fuckami?

W takim wieku ma taki charakter, że będzie walczył o swoje.

Ciekawe. Mnie się wydawało, że to zaszkodzi w odbiorze jego osoby.

Wbrew pozorom jego pozycja się wzmocniła. Choć oczywiście to naganne zachowanie.

Komisja Ligi to przemilczała.

Komisja zbiera się dziesiątego.

Ale karę powinien dostać wcześniej – taka jest prawda.

Trzeba panować nad emocjami.

Kto kogo musiał bardziej odciągać? Pytam, bo Popchadze dość mocno z tobą walczył.

Bo Popchadze mnie nie zrozumiał! Myślał, że to ja lecę do sędziego i zaczął mnie łapać. Ale to fajny chłopak. Gdy go potrzebowaliśmy, to zostawił wszystko, przyjechał i po kontuzji Marka Wasiluka bardzo nam pomógł. Wiedziałem, że po Legii nie możemy złapać żadnej głupiej kartki, bo sporo nam jeszcze zostało do rozegrania. Pan Gil zachował się na tyle rozsądnie, że nie chciał rozdawać kartek. Chyba się spodziewał, że kolejne takie decyzje mogą być kontrowersyjne.

Pomeczowa konferencja będzie wspominana dłużej niż ta, na której mówiłeś po niemiecku.

Spontan. Nic nie planowałem. Patrzyłem na tych ludzi i sam się zastanawiałem: co ty człowieku możesz powiedzieć? No i powiedziałem. W takiej sytuacji najlepiej rozładować emocje, czasem humorystycznie. Ale whisky smakowało.

I wjechałeś na Twittera.

Nie wiedziałem tylko, jak zdezaktywować konto, bo trzeba było przez komputer, ale dostałem wiele komentarzy, także od kibiców Legii, za które dziś mogę podziękować. Słyszę to też na ulicach, od taksówkarzy: „trenerze, gratuluję, przykro, że zdarzył się taki mecz”. To zwykła ludzka klasa, której nie ma Henning Berg. Nie mówię teraz o pracy trenerskiej. Trzeba mieć klasę jako człowiek, by docenić innego szkoleniowca i spróbować postawić się w jego położeniu. Gdyby sam to przeżył… Mówię: nie chcę już krytykować. Potem odbiór jest taki, że Probierz nadaje na trenerów zagranicznych. Nieprawda. Bardzo bym się cieszył, gdyby przyjeżdżali do nas bardzo dobrzy szkoleniowcy. Tylko tacy – widząc niektóre boiska – wyjechaliby na drugi dzień.

Jest w Polsce jakiś zagraniczny trener, którego cenisz?

Trudno powiedzieć, bo nie mam kontaktu z ich codzienną pracą. Zawsze podobają mi się ludzie, którzy mają styl. Dostajesz zespół i widzisz rękę trenera. Ale to jest to, o czym rozmawialiśmy – polski trener nie może narzucić SWOJEGO stylu. Nie jesteś w stanie dokooptować zawodników do tego, co jak chcesz grać. Wręcz przeciwnie – dostosowujesz się do warunków. Nie narzekam. Takie realia. Dlatego jednak tak bardzo zależało mi na Mackiewiczu. Dziś piłka opiera się na szybkim ataku i takich zawodników potrzebowaliśmy.

Dysproporcja pomiędzy jego największymi zaletami i wadami jest bardzo duża. Zgodzisz się?

Zapytałem go ostatnio, czy nie żałuje, że odmówił mi w lipcu powrotu.

Bał się?

Nie wiem. Różne opinie krążą na mój temat. Tym bardziej jestem zaskoczony, że to piłkarze wybrali mnie na trenera sezonu, bo nie liczyłem na to. Ci jednak, którzy ze mną pracowali wiedzą, że jeżeli opieprzam, to po to, by pomóc. Tak samo było z Karolem. Mówi, że wtedy się obawiał, jak by to wyglądało. Czego mu brakuje? Doświadczenia. Czasami spokoju. Zdarzają nam się wariackie mecze, gdy prowadzimy i zamiast utrzymać się przy piłce, spokojniej pograć, chcemy na hurra strzelić trzecią. I tracimy.

Zamykając temat Legii – zmieniłeś spojrzenie na karne w obie strony? Pierluigi Collina twierdzi, że w obu sytuacjach można było gwizdnąć tak i tak.

Gdyby sytuacja z Frankowskim dotyczyła Legii, odgwizdałby karnego. Jestem pewien. Ewidentna jedenastka. Bereszyński podcina zawodnika, trafia w nogę… Nie ma gadania, czy to kopnięcie lekkie, czy mocne. Nie trafił w piłkę, tylko w nogę, spowodował upadek. Koniec dyskusji. Karny. Nawet Bereszyński – patrząc po reakcji – uważał, że będzie karny.

Frankowski nie dołożył trochę od siebie?

Nic nie dokładał. Po prostu się wywrócił, bo nie mógł się zatrzymać. Frankowski jest bardzo szybki, wystarczy, że go podetniesz i po zawodach. Powiem szczerze: podczas meczu sytuacji z ręką nawet nie widziałem. Po reakcji zawodników sądziłem, że karnego nie było. Protestował jedynie Orlando Sa, który stał z tyłu. Nawet nie wiedzieli, co się dzieje. Sędzia powiedział, że widział ruch do piłki. Moim zdaniem go nie było.

Dyskusyjne sytuacje. W bardziej ewidentny sposób zostaliście skręceni przy golu Kownackiego.

Takiego spalonego naprawdę trudno nie zauważyć. Ale co zrobić Muszę się uspokoić. Wiem, że podchodzę zbyt nerwowo. Jedna sytuacja, druga, trzecia, czwarta, piąta… Sam się nakręcam.

Będą kolejne zakłady, że nie skrytykujesz sędziego?

Przegrałem dopiero po Lechu. A po Legii nie byłoby szans, żebym wytrzymał.

A Koseckiego nie baliście się pod szatniami?

Podeszliśmy do tego humorystycznie. Rozdmuchano tę sytuację z panią rzecznik. Od razu z nią rozmawialiśmy, przeprosiliśmy i sama powiedziała, że pojawiły się nerwy i jest w stanie to zrozumieć. Nikt nikogo celowo nie uderzył. Bidon odbił się od ławki. Sam kiedyś chciałem na Lechii kopnąć butelką w ławkę, a dostał w bark kibic na trybunach. Dobrze, że nikt tego nie nakręcił.

GALA EKSTRAKLASY - OFICJALNE ZAKONCZENIE SEZONU 2014/15 --- GALA POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE - THE OFFICIAL END OF SEASON IN WARSAW

Czego nauczył cię ten sezon?

Umiejętności wychodzenia z kryzysu. Po trzech porażkach z rzędu mógłbym zostać zwolniony. A potem przecież zanotowaliśmy sześć zwycięstw w siedmiu kolejnych meczach.

Nikt by cię wtedy nie zwolnił. To byłoby kuriozum.

Daję przykład, bo teoretycznie to możliwe. Przeanalizowaliśmy ze sztabem wszystkie stracone bramki. Traciliśmy ich po prostu za dużo. Cofnęliśmy do obrony Pazdana, na lewą wystawiliśmy Wasiluka, na prawą Barana i w siedmiu kolejnych meczach sześć razy zaliczyliśmy czyste konto. Jasne, dopisywało nam szczęście. Czytałem jednak bardzo dobrą książkę: „Szczęście czy fart”. Wynika z niej, że farta możesz mieć raz, a szczęście to po prostu efekt pracy. Ktoś powie, ze fartownie strzeliliśmy z Wisłą w końcówce. Okej, ale do 90. minuty o to walczyliśmy. Chłopcy nawet się śmiali, że w Manchesterze był „Fergie time”, a u nas jest „Probierz time”.

Władze klubu mogą wam podziękować, bo fundujecie takie horrory, że aż się chce wracać na stadion.

W rundzie finałowej mieliśmy pięć zwycięstw, jeden remis i jednego wyniku nie pamiętam. Wymazałem ten mecz z pamięci. Wiesz, co mnie cieszy? Widzę, że poziom ligi się podnosi. Jest zdecydowanie wyższy niż wcześniej. Analizując mecze, widzę, że wiele zespołów wygląda dużo lepiej taktyczne.

Zasługa wymiany pokoleniowej wśród trenerów?

Niekoniecznie. Nie można skreślać starszego pokolenia. Starsi trenerzy nie mieli dostępu do analitycznych programów. Czasem doświadczeni też jednak wracają i robią wynik. To często kwestia mody – raz moda na starego, raz na młodego. Sam nie wiem, do której kategorii się zaliczam. Młody, stary czy doświadczony? Dostajemy w każdym razie analizy, w jaki sposób przeciwnik rozgrywa, kto do kogo podaje najczęściej… Wszystko. Potem łatwo pewne kwestie wyeliminować. Przez ten dostęp do technologii trzeba być jednak elastycznym i mieć dopasowanych więcej wariantów taktycznych.

Tuż przed zdobyciem mistrzostwa Polski przez Lecha ESPN nazwało Skorżę „polskim Benitezem”. Sądzisz, że puchary mogą ci pomóc zdobyć jakiś rozgłos w Europie?

Do Arisu trafiłem właśnie dzięki pucharom. Przez menedżera niemieckiego poznałem prezesa klubu, któremu spodobała się nasza gra. Mam nadzieję, że teraz ta nasza przygoda potrwa dłużej i zrobimy niespodziankę. Celem jest awans do fazy grupowej. Zawsze powtarzam piłkarzom: w żadnej dziedzinie życia nie zmienisz swojego statusu tak szybko, jak w piłce. W biznesie trzeba regularnie pracować, a w futbolu można błyskawicznie trafić na top. Mamy przykład Roberta. Znicz, Lech, Dortmund, Bayern. Pokazał, że ten poziom da się osiągnąć.

Lewy zmienił mentalność młodych polskich piłkarzy? Możemy wymyślić takie określenie, jak czynnik Lewandowskiego?

Na pewno wpłynął na ich mentalność, ale często brakuje możliwości, by wprowadzić to, na czym ci zależy. W Gdańsku zarządziliśmy, że piłkarze przychodzili rano do klubu, jedli śniadanie, potem trening, następnie można zrobić odprawę, obiad… W wielu klubach nie ma do tego warunków. Po pierwsze – brakuje pieniędzy, po drugie – wielu chłopców mało zarabia, mieszkają po trzech-czterech i czasem nawet nie jedzą śniadań. Zawsze im powtarzam: jak gdzieś jedziesz, to nie zatankujesz po przyjeździe. Musisz zrobić to wcześniej. Ale często nie dociera.

Do czego zmierzam – coraz częściej słyszymy, także od trenerów, o młodych piłkarzach, którzy w dużej mierze dzięki Lewemu naprawdę złapali obsesję na sukces w piłce. Dieta, dodatkowe treningi, poukładane w głowie. W Pogoni taki jest Zwoliński, w Lechu – Linetty. A za moment będą wyrastać kolejne przykłady.

Zwoliński siedział koło nas na gali i mówi: „fajnie, tylu z Jagiellonii z nagrodami”. Odpowiedziałem: „przenieś się do nas, to może też za rok wygrasz”. Ambitny chłopak, już w Łęcznej dobrze się prezentował, ale nie dało się go wziąć, bo wrócił do Pogoni. Teraz myślimy o Sekulskim ze Stalowej Woli. Chłopak strzela regularnie w niższych ligach. Wracając do meritum – dziś jest o tyle łatwiej, że siedząc na kawie, wbijesz sobie w telefonie diety, odpowiednie prowadzenie i treningi. Wszystko znajdziesz. Młodzież jest natomiast wciąż zakompleksiona. Przyjedzie menedżer z zagranicy, coś im powie i od razu euforia. Brakuje trochę ogłady. Dochodzi też kwestia portali społecznościowych. Ottmar Hitzfeld pisze w swojej książce, że samo trenowanie nie jest problemem, ale właśnie współżycie z mediami. Młody trener – wchodząc do zawodu – myśli: kurde, to takie proste, a rzeczywistość okazuje się inna.

Podpisałbyś 10-letni kontrakt z Jagiellonią, gdybyś dostał taką możliwość?

Nie. To tylko papier. Lepiej dogadywać się na słowo. Umowę też podpisaliśmy pod koniec kwietnia, a ręce podaliśmy sobie już w marcu. Pewne rzeczy lepiej wprowadzać przy dwuletnich kontraktach. Wtedy łatwiej i władzom, i trenerowi.

Nie obawiasz się, że tak bardzo rozbudziłeś apetyty, że jeśli zajmiesz w przyszłym sezonie np. dziesiąte miejsce, to będzie problem?

Jestem zbyt doświadczony w tych sprawach, żeby się tym podniecać. Tyle razy byłem już zwalniany, że nic mnie nie zdziwi. Nieważne, ile razy zwalniają, tylko ile razy zatrudniają.

Po takim sezonie na brak zainteresowania raczej długo nie będziesz narzekał. Wypadnięcie z karuzeli ci nie grozi.

Nie chodzi nawet o ten sezon. Oferty z zagranicy miałem już wcześniej. Mogłem pójść do Dynama Mińsk przed Maaskantem. Za granicą znają już polskich trenerów, orientują się na rynku. Widzę po sobie jednak, że muszę wziąć się za języki. Dogadam się po angielsku, ale czasem brakuje mi słów. Do tego chciałbym dołożyć hiszpański, wtedy porozumiem się na całym świecie. Ostatnio – swoją drogą – analizowałem pewną tendencję. Skąd ostatnio wypływa najwięcej trenerów? Z Portugalii i Holandii. Dzisiaj telefon Mendesa otwiera wszystkie drzwi. Każdemu znajdą miejsce. My nie mamy takiej marki. To nasz problem. Ktoś powie, że nie robimy pucharów. Dobrze, ale Dnipro wydaje 30 milionów na transfery. Nie pozostaje nic innego, jak tylko się kształcić. Czasem sam się z siebie śmieję, że trzeba być debilem, żeby budzić się w nocy i oglądać bazy. Albo to krótsze boisko w Pogorzałkach… Ktoś zapyta, co trener gada za bzdury, ale uwierzy, że przechodząc z takiego boiska na pełnowymiarowe to naprawdę działa na wyobraźnie. Te odległości są ZUPEŁNIE inne.

MECZ 33. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2014/15 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - JAGIELLONIA BIALYSTOK 1:0

Gdzie widzisz siebie za dziesięć lat?

W klubie, który mi zaufa i gdzie będzie miejsce do rozwoju piłkarzy, mojego i wszystkich wokół. Z perspektywy czasu widzę, że popełniłem wiele błędów. Doświadczenie się zdobywa, a nie kupuje. Czasem bez kopa w tyłek człowiek się nie nauczy. Mocno trzymam kciuki za Roberta Podolińskiego, żeby się odbudował. Trzeba cierpliwości i pokory. Oglądam wiele treningów dzieci i niektórzy naprawdę fajnie pracują. Był nawet u mnie na stażu chłopak z Chrobrego Głogów. Widać, że pasjonat piłki, żyje tym od rana do wieczora, ale co z tego, skoro ledwie się utrzymuje? To paranoja polskiego futbolu, że oszczędzamy 500 złotych na tych, którzy pracują u podstaw, by wydać te pieniądze na jakieś pierdoły.

Jak wpadnie kilkanaście milionów złotych za Drągowskiego, to zasugerujesz, by popodnosili pensje młodym trenerom?

Trudno wydawać pieniądze, których nie ma.

Ale będą.

Jak będą, to pogadamy. Na pewno chcemy budować bazę. Mamy do wykorzystania nieprawdopodobny potencjał, by zbudować stabilny klub. Wokół Białegostoku nic nie ma.

Nie ma też takiej presji na wynik, jak np. w Poznaniu.

Strasznie mi się podoba, jak wiele dzieci przychodzi na nasze mecze. Jagiellonia na obecnych sukcesach przygotowuje kolejne pokolenia. Szkoda tylko, że Żynel i Ostaszewski odeszli do Dortmundu i Salzburga, bo jeszcze by podnieśli poziom. Wielu naszych trenerów fajnie pracuje, ale oni jeżdżą z boiska na boisko. Jak ustabilizujemy sprawę bazy, to będzie naprawdę dobrze.

Kiedy powrót na Twittera?

Na razie się wyleczyłem. Zawsze walczyłem o dobro polskiej piłki. Raz szło mi lepiej, raz gorzej, ale od pierwszego dnia, gdy po powrocie z Niemiec zobaczyłem, jaka dzieli nas przepaść, rozpocząłem walkę o poprawienie warunków trenerom. Na początku odbierano mnie jak oszołoma. Po dwudziestu latach to się zmieniło.

Bo zmieniłeś też ton, a wyniki tylko dodały wiarygodności.

Ostatnio poprosiłem jednego z dziennikarzy, żeby powiedział, gdzie tak naprawdę mi się nie udało. Na koniec rozmowy powiedział: „kurde, inaczej to odbierałem”. Polonia Bytom? Przejąłem drużynę na ostatnim miejscu, utrzymaliśmy się w barażach. Widzew? Wprowadziłem wielu młodych, bo brakowało pieniędzy. Łukasza Brozia ściągnęliśmy podczas meczu! Graliśmy z Kmitą Zabierzów i w trakcie spotkanie zadzwoniłem do prezesa Bońka, który znał prezesa Kmity, żeby załatwił transfer. Łukasz jednym meczem odmienił swój status. Lechia? Dałem szansę młodym chłopakom, potem władze postawiły na swojego trenera. Wisła? Okej, z perspektywy trenera zgodzę się, że nie wyszło, ale z perspektywy klubu… Gdzie oni dziś są? Ludzie opowiadają, że tu się nie udało, tam się nie udało. Potem czytam na Twitterze, że wyrzuciłem Castillo. Jaki to argument? Rozmawiajmy merytorycznie o faktach. Wielu w internecie to potrafi, ale inni krytykują niezależnie od tego, co napiszesz. Zawsze starałem się z nimi rozmawiać i apelowałem: używajcie argumentów. Cieszy mnie też, że po meczu z Legią, gdy były takie emocje, Kuba Rzeźniczak – tak przecież charakterny gość – starał się łagodzić nastroje. Fantastycznie zachowywał się też Arek Malarz, do którego nawet zadzwoniłem, żeby podziękować.

Mieszkania w Białymstoku nie kupujesz?

Nie, ale to było dobre na gali! Nie planuję. Mieszkam na stałe w Łodzi, ale słyszę ostatnio w Białymstoku, że powinienem kandydować na prezydenta. Lepiej nie. Kiedy za czasów trenera Piechniczka zerwałem w Zabrzu więzadła krzyżowe, zaproponowano mi, żebym wystartował na posła. Oddelegowali mnie do okręgu bytomskiego, a dali herb Górnika. To się nazywa taktyka!

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
0
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...