Reklama

Lech mistrzem, ale co dalej? Bez szaleństw przed Ligą Mistrzów?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

08 czerwca 2015, 13:02 • 11 min czytania 0 komentarzy

Najlepszy strzelec drużyny Kasper Hämäläinen ociąga się z odpowiedzią na nową ofertę i Lech właściwie pogodził się z tym, że Fin odejdzie za darmo 1 stycznia. Kontrakty przedłużyli Szymon Pawłowski, Barry Douglas, Dariusz Formella, a nawet rezerwowy bramkarz Krzysztof Kotorowski. Z kilku piłkarzy Lech zrezygnuje. – Rozpoczęły się procesy, których nic już nie powstrzyma – powiedział trener Maciej Skorża po sensacyjnej porażce z Błękitnymi w Pucharze Polski. Dziś trener podtrzymuje swoje słowa. – Zespół potrzebuje świeżej krwi, a niektóre formacje wzmocnień. Taki jest plan klubu rozpisany na lata, a Lech swoją strategię realizuje konsekwentnie – mówi Skorża, a jego wypowiedzi cytuje Gazeta Wyborcza. W dzisiejszej prasie rządzą teksty o nowym mistrzu Polski. Jest też sporo o największym przegranym, czyli Legii , a także o sobotnim finale Ligi Mistrzów. Zapraszamy.

Lech mistrzem, ale co dalej? Bez szaleństw przed Ligą Mistrzów?

FAKT

W Fakcie królują Lech Poznań i FC Barcelona. Jednak pierwszy piłkarski, lub też okołopiłkarski, artykuł, dotyczy… Grzegorza Schetyny, który na żywo oglądał finał Ligi Mistrzów. Pozwólcie, że darujemy sobie cytowanie.

Podobnie postąpimy z typową relacją z meczu. Strasznie suchą. Sprawdźmy, co do powiedzenia na temat Barcelony ma Zbigniew Boniek.

Reklama

Barcelona Luisa Enrique jest lepsza od tej Pepa Guardioli?
Dojrzalsza, starsza i bardziej doświadczona, ale pewne schematy pozostały. Automatyzmów i boiskowych zachowań nauczył ich Guardiola. To widać na boisku. Enrique? W grudniu i styczniu wszyscy go chcieli zwolnić, dziś świętuje potrójną koronę.

Czy za rok Barcelona może obronić Ligę Mistrzów?
Nikomu wcześniej się nie udało i to nie jest przypadek. Katalończycy będą faworytem – nie ma możliwości, by odpadli w fazie grupowej, A potem, w dwumeczu, piekielnie ciężko będzie ich pokonać. Są zbyt mocni. Zostanie finał.

W ramkach:

– Enrique śladami Guardioli: obecny trener Blaugrany powtarza osiągnięcia kolegi z boiska, ale też pobił jego rekord zwycięstw w sezonie (50 przy 47)
– Wielka fiesta w Berlinie – sam tytuł mówi, o czym jest ten tekst
– Sebastian Mila cieszy się z sukcesu Barcy, bo od dawna jest jej wielkim fanem
– młodzi piłkarze Varsovii nie wygrali turnieju Football for Friendship, ale za to obejrzeli finał i pierwszy raz, jak twierdzi trener, lecieli… samochodem (tak, tak jest napisane)

Ten finał mógłby być ciekawiej opakowany w Fakcie, jesteśmy trochę rozczarowani. Zobaczmy, jak będzie z finałem rozgrywek ligowych.

Reklama

Mistrz! Mistrz! Kolejorz!!!

Trener Maciej Skorża (43 l.), główny architekt wielkiego sukcesu poznaniaków, był zmoczony od stóp do głów. Chwilę wcześniej zawodnicy podrzucali szkoleniowca, polewając go jednocześnie trunkiem. Potem jeszcze kolejny litry powędrowały na głowę człowieka który po raz trzeci w historii został mistrzem kraju. Wcześniej dwukrotnie triumfował z Wisłą Kraków. Minęło kilka miesięcy od jego przyjścia do Poznania i już stał się bohaterem kibiców. – Maciej Skorża! – skandowali szalikowcy przez dobrych kilkadziesiąt sekund.

Wypadało to zacytować, ale lepiej spojrzeć na inne materiały. Na przykład na ten o Tarasiewiczu, który ma dość biedowania.

Korona tylko w teorii w tym sezonie miała budżet na poziomie 18 mln złotych. W rzeczywistości z najwyższym trudem wiązano koniec z końcem. Nie zdołano zatrudnić niechcianego w Śląsku Sebino Plaku (30 l.). mimo że chciał zarabiać tylko 8 tys. złotych. Nowe gwiazdy zespołu zgodziły się grać za stosunkowo małe pieniądze. Luis Carlos (28 l.) za 20 tys. zł. miesięcznie, a Oliver Kapo (35 l.) za 24 tys. zł. Obaj podpisali kontrakty tylko dlatego, że namówił ich do tego Tarasiewicz. Jednak teraz władz Korony może nie być stać na trenera, który nie chce dłużej pracować w klubie bez perspektyw. On sam ma propozycje z Francji i Szwajcarii.

GAZETA WYBORCZA

Jak co poniedziałek jest co poczytać. Piłkarskie teksty awizowane są już na okładce, co nie jest przecież częstym zjawiskiem w tej gazecie.


Zaczynamy od korespondencji Rafała Steca z Berlina. Królowa Barcelona IV.

Została już bezdyskusyjnie najbardziej utytułowanym klubem bieżącego stulecia. Ligę Mistrzów wygrywała w latach 2006, 2009, 2011 i 2015, a sobotni triumf nad Juventusem znów był kulminacją sezonu perfekcyjnego. I miał ów sezon zakończenie więcej niż adekwatne. Ostatnie dotknięcie ostatniego meczu w Champions League dało Katalończykom gola. Ideał. Ideał idealnie wkomponowany w chwilę bezprecedensową – Barcelona zdobyła także mistrzostwo oraz puchar kraju, czyli powtórzyła osiągnięcie sprzed sześciu lat, ponownie zakładając potrójną koronę. Nikt inny nie nosił jej dwukrotnie.Trwa czas dla futbolu okropny, codziennie spadają na nas wieści o działaczowskim złodziejstwie i kupowanych za łapówki mundialach. Ale w Berlinie wreszcie oddychaliśmy czystym sportem. Choć w trakcie gry działo się sporo i ostro – turyńczycy żądali karnego za faul na Paulu Pogbie, Katalończyków rozwścieczył nieuznany gol Neymara etc. – to po ostatnim gwizdku na boisku nie tliły się żadne złe emocje. Barcelona ściskała Juventus, Juventus gratulował Barcelonie. Pełen szacunek po obu stronach. Zwycięzcy ustawili nawet szpaler, by pokonani przed zejściem do szatni przedefilowali przy oklaskach rywali.

Wojciech Kuczok skupia się na stadionowym chamstwie, które odkrył dzięki badaniom terenowym (gratulujemy), lecimy więc dalej. Messi załatwił nas wszystkich.

Messi załatwił wszystkich. Dziennikarzy od fikołków, którzy muszą sławić sportowców z zawodowego obowiązku; kibiców, którzy sławią ich w uniesieniu; innych piłkarzy i trenerów, od których sławienia żądają zdesperowani reporterzy. My się wystrzelaliśmy z epitetów i metafor, wyczerpaliśmy słowniki, tymczasem Argentyńczyk przyspiesza – po rzekomej zapaści, czyli dryblowaniu na poziomie najlepszego gracza współczesnego, znów rozdryblował się na poziomie najwybitniejszego gracza w historii, znów działa z siłą natury, jak powódź albo tsunami, którym nie sposób zapobiec, w najszczęśliwszym wypadku zdołasz ograniczyć straty. Już stało się jasne, że w styczniu 2016 r. odbierze swoją piątą Złotą Piłkę, a zatem utrzyma się na podium plebiscytu w dziewiątej edycji z rzędu. To kolejny absolutny rekord i prawdopodobnie pozostanie w archiwach na wieczność. Geniusz Messiego osłabił naszą odporność na Messiego ze względu na zjawisko dotąd w futbolu niewidziane – morderczą regularność rozciągniętą w czasie do absurdu, zmierzającą już ku nieskończoności. Gdy olśniewali nas poprzedni supergwiazdorzy XXI wieku, Zinédine Zidane, Ronaldinho, Kaká czy (brazylijski) Ronaldo, to albo wystrzeliwali pod stratosferę w pojedynczych sezonach czy miesiącach, albo nasycili się i wybierali pląsy na dyskotece, albo przegrywali z własnymi organizmami.


Znalazło się miejsce dla tekstu o książce Kuby Błaszczykowskiego. Cytujemy fragment dotyczący reprezentacji.

– Zapadły decyzje, które mnie zabolały i chyba każdego by zabolały, gdyby były tak zrobione, jak zostały zrobione. Ale ja nigdy na nikogo się nie obrażałem. Zawsze starałem się być szczery i może na wyrost wymagałem tego od innych. Cóż, życie. Reprezentacja jednak była, jest i będzie dla mnie najważniejsza – mówił kilka dni temu dortmundzki skrzydłowy w czasie promocji książki. Widać było, że ma żal do selekcjonera Adama Nawałki. Gdy ostatni raz wystąpił w reprezentacji (w listopadzie 2013 r. z Irlandią), był jej kapitanem i najlepszym piłkarzem. Dziś kadrę na boisko wyprowadza Robert Lewandowski, a Błaszczykowski na marcowy mecz z Irlandią w ogóle nie został powołany, choć grał już w Bundeslidze. Do kadry wrócił dopiero teraz, na sobotni mecz z Gruzją w eliminacjach Euro 2016.To półtora roku zgruchotało zaufanie między piłkarzem a selekcjonerem. Z punktu widzenia Błaszczykowskiego wyglądało to tak: gdy miesiącami leczył ciężką kontuzję, Nawałka zmienił zasady dotyczące opaski (na początku miał ją zakładać piłkarz z największą liczbą występów w kadrze), a po doniesieniach mediów, że postawił na Lewandowskiego, zapewniał go, że po powrocie wciąż będzie kapitanem. Aż w końcu – kilka dni przed długo wyczekiwanym przez Błaszczykowskiego powrotem na boisko – poinformował go, że opaskę przejmie napastnik Bayernu.


Liga. Najpierw obóz zwycięzców. Lech bez szaleństw przed Ligą Mistrzów?

Najlepszy strzelec drużyny Kasper Hämäläinen ociąga się z odpowiedzią na nową ofertę i Lech właściwie pogodził się z tym, że Fin odejdzie za darmo 1 stycznia. Kontrakty przedłużyli Szymon Pawłowski, Barry Douglas, Dariusz Formella, a nawet rezerwowy bramkarz Krzysztof Kotorowski. Z kilku piłkarzy Lech zrezygnuje. – Rozpoczęły się procesy, których nic już nie powstrzyma – powiedział trener Maciej Skorża po sensacyjnej porażce z Błękitnymi w Pucharze Polski. Dziś trener podtrzymuje swoje słowa. – Zespół potrzebuje świeżej krwi, a niektóre formacje wzmocnień. Taki jest plan klubu rozpisany na lata, a Lech swoją strategię realizuje konsekwentnie – mówi Skorża. (..) Lech chwalił się, że zimą wydał na transfery 5 mln zł. Jak będzie teraz? – To się okaże, bo negocjacje trwają – mówi wiceprezes Rutkowski. – Niektóre zimowe transfery zostały dokonane z myślą o lecie – tłumaczy. Chodzi o Kádára, a także jego rodaka Dávida Holmana oraz wykupienie z FC Basel Darko Jevticia. Ofensywa na rynku transferowym była możliwa dzięki stworzeniu funduszu inwestycyjnego, który sprzedaje obligacje. Sfinansowanie zakupu piłkarzy w rozsądnych granicach przestało być problemem Lecha. Inwestorzy wierzą w dział skautingu i wypatrzonych przez niego zawodników, dzięki czemu na ich późniejszych transferach nie stracą. Po kryzysie 2011 r. Lech nie zamierza płacić wysokich pensji piłkarzom, bo znów mogłyby to zaprowadzić klub na skraj bankructwa.

O największych przegranych tego sezonu pisze Przemysław Zych.

Miał być monopol, jest wstyd. Winni są trener, właściciele i piłkarze. Kibice, eksperci i dziennikarze podarowali Legii mistrzostwo wiele miesięcy temu. Dziś wygląda to komicznie, ale wystarczy przypomnieć mecz, który odbył się we wrześniu w Krakowie. Legia w częściowo rezerwowym składzie prowadziła 1:0 z Wisłą, a gdy w końcówce Berg wpuścił Radovicia i Ondreja Dudę, rozbiła krakowian w pył. Dziś najłatwiej powiedzieć, że ustępujący mistrz stracił zimą część potencjału po sprzedaży Radovicia do ligi chińskiej. Prawdą jest też, że przez kiepską politykę kadrową Berga arsenał dodatkowo zmizerniał. Ale powodów klęski jest więcej. I choć to Legia wydaje na klub 110-120 mln rocznie, a Lech dwa razy mniej, to dziś może się nam zdawać, że w Poznaniu stworzono zdecydowanie lepszą drużynę.

Gazetę Wyborczą dziś zdecydowanie polecamy.

SUPER EXPRESS


Mamy korespondencję z Berlina, ale nie nadaje się ona do zacytowania, dlatego wybieramy fragment z tekstu o stypie na Legii.

Po ostatnim meczu sezonu na Łazienkowskiej rozpocznie się wietrzenie szatni. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że z klubem pożegna się Ondrej Duda. Słowak ustalił już ponoć szczegóły kontraktu z Interem Mediolan i rusza na podbój Serie A. Razem z nim Warszawę opuścić mają Helio Pinto, Dossa Junior, Jakub Kosecki, Inaki Astiz, i Marek Saganowski. Niewiadomą pozostaje przyszłość Orlando Sa, Dominika Furmana, Michała Żyro i Dusana Kuciaka, który wczoraj oznajmił, że nie wie, czy zostanie w Legii.

W temacie Lecha tabloid nie zdążył przygotować niczego ciekawego. W dziale sportowym jest również duża fotorelacja i tekścik z… kościoła, w którym Robert Lewandowski trzymał do chrztu syna swojej siostry. Odpuszczamy.

SPORT


W Sporcie pełno dziś relacji z weekendu, szkoda czasu, wybieramy więc tylko jeden materiał. W poszukiwaniu zgubionego czasu, czyli Kamil Kosowski podsumowuje sezon.

W którym momencie zrozumiał pan, że Legia nie obroni tytułu mistrzowskiego?
– To było jeszcze przed jej wyjazdem do Gdańska. Nie przesądzałem sprawy, ale czułem, że to się może dobrze dla warszawian nie skończyć. Legii zabrakło tych paru punktów, które straciła jesienią, kiedy trener Berg posyłał do boju nastolatków. To była oznaka, że lekceważy ekstraklasę, Teraz przyszło zapłacić za to wysoką cenę.

Łatwo jest dziś dołączyć do nagonki na Henninga Berga. To właściwa do wieszania na szubienicy?
– Zawsze w pierwszej kolejności rozlicza się najpierw trenera, więc najprościej zrzucić całą winę na Berga. Tym to łatwiejsze, że nie sposób nie wrócić do tematu Orlando Sa. Bohater najlepszego transferu na tę pozycje ostatnich lat i najskuteczniejszy strzelec zespołu przeważnie siedział na ławie albo był wpuszczany „na ogony”. Berg dostał wolną rękę, chociaż wcale nie musiało tak być – bo miał przecież swoich asystentów, dyrektora sportowego, kapitana drużyny i prezesów. Gdyby wszyscy oni mogli cofnąć teraz czas, zapewne zdecydowaliby się zabrać mocniejszy głos w tej kwestii.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka dzielona, ale w takim dniu ciężko się temu dziwić.

Sporo materiałów 0 Lechu, ale:

– relację z meczu odpuszczamy
– tekst o fecie cytowaliśmy już z Faktu
– dwie strony o mistrzowskiej armii Kolejorza też odpuszczamy, bo to ocena wkładu poszczególnych piłkarzy i trenerów w tytuł, żadnego dłuższego kawałka tekstu


Zacytujmy więc fragment z tekstu o tym, jak Macieja Skorżę wspomina Paweł Brożek.

Wiosną 2008 roku Brożek strzelał jak najęty, ale jeszcze raz podpadł Skorży. Termin ślubu piłkarza zbiegł się z wyjazdowym spotkaniem przeciwko Jagiellonii. W 25. kolejce. Wisła była bliska tytuły brakowało jej zaledwie punktów. – Nie wiem, jak to możliwe. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją – denerwował się Skorża. Zwolnił Brożka, ale nikogo innego. Na ślubie zabrakło nawet brata bliźniaka, Piotra. – Trener znał termin od dawna, nie powiedziałem mu dwa dni wcześniej, że mam zamiar się ożenić. Dziś żałuję tego terminu, bo na ślubie zabrakło kolegów z drużyny. Niefortunnie to wypadło, ale nie mogliśmy wybrać inaczej.

Lech został Mistrzem Polski, bo…

Dariusz Dziekanowski: – …miał lepszy kontakt z rzeczywistością niż inne drużyny. Nie prezentował się rewelacyjnie, ale grał solidnie.

Jacek Grembocki: – …mamy w naszej lidze taki, a nie inny regulamin, promujący średniactwo. Po 30. kolejkach najwięcej punktów miała Legia, ale kryzys jej formy przypadł na fazę finałową, co poznaniacy zdołali wykorzystać. Dla mnie i tak najlepiej grała w tych rozgrywkach Jagiellonia.

Jacek Ziober: – Z dwóch drużyn, które nie zasługiwały na mistrzostwo, Kolejorz pod koniec sezonu okazał się solidniejszy i miał więcej atutów od zespołu Berga. W Lechu przede wszystkim zrozumiano, że liczy się gra obronna. To w połączeniu ze skutecznością dało mistrzostwo. Legia chyba za szybko uwierzyła, że jest najlepsza i nic złego nie ma prawa się jej przydarzyć.


Kończymy tekstem o triumfie Barcelony w Belinie.

Pierwsze miejsce na niemieckiej liście przebojów MTV zajmuje „Ain’t Nobody (Loves Me Better)” Feliksa Jaehna. W sobotni wieczór najpopularniejszą piosenką najpopularniejszą piosenką i największym hitem w Berlinie był jednak „El Cant del Barca”, czyli hymn FC Barcelony. Kataloński klub zasłużenie w wielkim stylu sięgnął po Puchar Europy. Żeby obserwować starcie tej wspaniałej, odbudowanej przez Luisa Enrique drużyny z marzącym o powrocie do lat świetności Juventusem, do Berlina zjechali kibice z całego świata. Na ulicach można było spotkać fanów w koszulkach Feyenoordu Rotterdam, Gremio Porto Alegre, reprezentacji Kolumbii czy Chile, Azjatów w trykotach Barcy i Juve. Były i grupy Polaków. Na jednej z głównych arterii miasta o 2.30 w nocy niosło się gromkie „Hej, sokoły”.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Niemcy

Media: Wielka niespodzianka. Jürgen Klopp ma nową pracę

Patryk Stec
4
Media: Wielka niespodzianka. Jürgen Klopp ma nową pracę
Ekstraklasa

Runjaić: Polska mogłaby mieć najsilniejszą ligę w Europie Wschodniej

Patryk Stec
7
Runjaić: Polska mogłaby mieć najsilniejszą ligę w Europie Wschodniej
Ekstraklasa

Motor i GieKSa przyspieszają, Lechia próbuje nadążyć. Beniaminkowie najsolidniejsi od lat

Michał Kołkowski
2
Motor i GieKSa przyspieszają, Lechia próbuje nadążyć. Beniaminkowie najsolidniejsi od lat

Komentarze

0 komentarzy

Loading...